CHCIAŁBYM ZROZUMIEĆ…

Ostatnio wpadła mi w ręce ciekawa książka będąca wywiadem z Andrzejem Zollem przeprowadzonym przez Marka Bartosika pt. „Od dyktatury do demokracji i z powrotem” Autobiograficzna rozmowa o współczesnej Polsce. Znak Horyzont, Kraków 2017.

Ten obszerny wywiad dostarcza bardzo wiele ciekawych informacji z doświadczeń Andrzeja Zolla, jako przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, prezesa Trybunału Konstytucyjnego i Rzecznika Praw Obywatelskich przeplatany osobistymi, biograficznymi wspomnieniami.

Ze względu na totalną krytykę PiS-u z jednej strony, a z drugiej niekwestionowane zasługi prof. dr hab. Andrzeja Zolla w ramach wszystkich pełnionych przez niego ról, a także osobistą znajomość i traktowanie profesora, jako mistrza uniwersyteckiego, pozycja ta wzbudziła moje szczególne zainteresowanie.

Profesorowi Andrzejowi Zollowi nie można odmówić prawa głoszenia poglądów politycznych i dokonywania ocen sprawujących władzę, w aspekcie realizacji demokratycznego państwa prawa, jako ustroju, do którego Polacy zmierzali po przednim totalitaryzmie.

Taki ustrój został zbudowany w lepszy lub gorszy sposób, a jego podstawowe ramy określono w Konstytucji z 1997 r. Trudno nie zgodzić się z twierdzeniem, że w ustroju demokratycznym Konstytucja, jako najwyżej obowiązujące prawo powinna być bezwzględnie przestrzegana.

Kluczowy rozdźwięk w tym zakresie dotyczył problemów powstałych w 2015 r. wokół Trybunału Konstytucyjnego. Nie wchodząc w szczegółowy przebieg tych wydarzeń, chciałbym skoncentrować się na zasadniczym pytaniu, które brzmi:

na jakiej podstawie prawnej, Trybunał Konstytucyjny miał prawo wydawać orzeczenia we własnej sprawie, czyli w sprawie legalności konstytucyjnej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym?

Pytanie to stanowi podstawowy klucz dla rozwikłania wszystkich dalszych zdarzeń związanych z Trybunałem Konstytucyjnym i reformą sądownictwa polskiego, ponieważ art. 45 ust. 1 Konstytucji wyraźnie stwierdza, że każdy sędzia ma się charakteryzować bezstronnością.

Nie jest mi znany przepis Konstytucji, który by z tej bezstronności zwalniał sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli więc mamy najwyższe polskie prawo w postaci Konstytucji traktować poważnie, a nie fasadowo, to musimy rzetelnie wyjaśnić to zagadnienie.

Stawiałem to pytanie wielu różnym znajomym prawnikom, w tym profesorom prawa naszego najstarszego uniwersytetu i nie otrzymałem żadnej konkretnej pozytywnej odpowiedzi. Niektórzy twierdzili, że jest to niedopuszczalne prawnie, inni, że ktoś to musi zrobić, a jeszcze inni powoływali stanowisko Komisji Weneckiej, która tak uznała.

Komisja Wenecka rzeczywiście stwierdziła dopuszczalność oceny konstytucyjnej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym na podstawie precedensu albańskiego. Nie znam Konstytucji Albanii, dlatego nie będę w tym względzie wypowiadał poglądu.

Znam jednak Konstytucję RP i wiem, że zgodnie z jej przepisami żaden sędzia Trybunału Konstytucyjnego nie miał prawa orzekać w sprawie legalności konstytucyjnej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, ponieważ w takim przypadku nie zachowywał zasady bezstronności sędziego.

Zasada ta wymagała, aby sędzia TK wyłączył się z orzekania, jako niebędący arbitrem bezstronnym, co powinno skutkować odmową rozstrzygnięcia sprawy konstytucyjnej legalności ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.

Zważywszy na to, że orzeczenia takie wydawał zarówno Trybunał Konstytucyjny przed dokonanymi zmianami personalnymi, jak i tenże organ już po dokonanych przez PiS zmianach personalnych, przeto sądzę, że polska Konstytucja została złamana w obu  przypadkach.

W następstwie tego trudno dyskutować o dalszych nielegalnych działaniach władzy wykonawczej, która nie publikowała takich orzeczeń, skoro delikt konstytucyjny dotyczył w pierwszym rzędzie samego Trybunału Konstytucyjnego.

W ciągu logicznym trzeba postawić pytanie, jak to się dzieje, że mamy jasno w tym zakresie zbudowaną Konstytucję, a jej fundamentalne zasady odzwierciedlone w wyraźnym przepisie art. 45 ust. 1 są łamane przez sędziów najwyższego gremium sądowego?

Profesor Andrzej Zoll w swoich wspomnieniach tak w książce, z 2013 r. pt. „Państwo prawa jeszcze w budowie” jak i tej z 2017 r. wspomina o problemie związanym z legalną wykładnią ustaw, pominiętą w zapisach Konstytucji, za którym to uprawnieniem Trybunału Konstytucyjnego sam mocno optował.

W tym miejscu stawiam tezę, że wszelkie zło w naszym prawodawstwie rozpoczęło się od likwidacji legalnej wykładni ustaw, jako uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego, którego Konstytucja w swojej treści nie zapisała.

Naszą ustawę zasadniczą można różnie oceniać. Z punktu widzenia praw obywatelskich jest to akt prawny dość jasno i zrozumiale skonstruowany. Problem sprowadza się jednak to tego, że Konstytucję pozbawiono najważniejszego instrumentu prawnego sprzyjającego praworządności powszechnej.

Położono główny nacisk na praworządność indywidualną wyrażoną prawem obywatela do sądu, natomiast pozbawiono nas niezbędnego instrumentu mającego wpływ na praworządność powszechną w postaci legalnej wykładni ustaw.

Tymczasem praktyczna praworządność może mieć miejsce tylko wówczas, gdy zaistnieją równolegle gwarancje tak praworządności indywidualnej w postaci prawa obywatela do sądu, jak i praworządności powszechnej w postaci jednolitego stosowania prawa, któremu ma sprzyjać legalna wykładnia ustaw.

Pomijam dalsze rozważania dotyczące reformy sądownictwa w Polsce i towarzyszące jej zarzuty o eliminacji bezstronności i niezawisłości sędziego, ponieważ twierdzenia te przypominają mi znane prawo Kalego z powieści „ W pustymi i w puszczy”….

Przekłada się to na twierdzenie, że sądy były niezależne i niezawisłe pod rządami SLD, czy PO, ale nie są niezależne i niezawisłe pod rządami PiS-u. Tymczasem prawda jest zupełnie inna. Sędzia albo sam jest niezależny i niezawisły podejmując się tej funkcji, albo nie jest.

Zawsze sędzia wchodzi do zawodu w wyniku działania określonego układu politycznego takiego, czy innego, stąd jego osobistą rzeczą jest przestrzeganie własnej niezależności i niezawisłości. Ustawodawca, poprzez ukształtowanie pozycji zatrudnieniowej sędziego sprzyja jedynie tym cechom, a w tym zakresie PiS nie dokonał zmian.

Jeżeli więc sędzio nie umiesz być niezależnym i niezawisłym mimo stworzonych warunków w postaci powołania na stałe, zapewnienia godziwego wynagrodzenia, a także zachowania tego wynagrodzenia po przejściu w stan spoczynku, to zmień zawód na inny, lepszy.

A co do sędziów pełniących zadania kierownicze, to trzeba pamiętać, że sędzią się jest na stałe do przejścia w stan spoczynku, a prezesem, czy przewodniczącym wydziału się bywa okresowo.

Ta funkcja ma charakter hierarchiczny, zależny od woli przełożonych organizacyjnych, ponieważ w gruncie rzeczy przy wprowadzeniu zasady losowania składów orzekających zadania kierownicze sprowadzają się do zarządzania sądem, jako jednostką organizacyjną i stąd kompetencje te wykluczają obecnie wpływ na merytoryczne rozstrzyganie spraw.

Profesor Andrzej Zoll w pewnym momencie sam stwierdza, że przekształcenia społeczno-polityczno-gospodarcze w Polsce trwające od 1989 r. mogły przebiegać korzystniej dla społeczeństwa. Z drugiej strony gloryfikacja Leszka Balcerowicza i jego planu naprawczego, jakby pozostaje z tym oświadczeniem w kolizji.

Profesor być może, nie znając bliżej problematyki ekonomicznej, zachwycił się planem, który doprowadził do naprawy polskiej gospodarki, ale równocześnie nie zauważył, że nastąpiło to bardzo poważnym kosztem tych, którzy głównie przyczynili się do zaistnienia zmiany ustroju.

Plan Balcerowicza w praktyce zasadniczo eliminował tzw. prywatyzację pracowniczą, w ramach której znaczne rzesze obywateli mogły partycypować w efektach przemian, a w miejsce tego preferował wyprzedaż i likwidację nawet tych jednostek gospodarczych, które dobrze funkcjonowały.

Wszystko to z psychologiczno-socjologicznego punktu widzenia musiało doprowadzić do buntu tych, którzy byli inicjatorami powstania wielkiej „Solidarności”, a których potraktowano, jak przysłowiowych Murzynów, koncentrując się na tych, którzy przy pomocy planu Balcerowicza mieli osiągnąć miękkie lądowanie w nowym demokratycznym ustroju…

Brak legalnej wykładni ustaw był końcowym etapem eliminowania możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności prawnej cwaniaków, którzy co najmniej w podejrzany sposób uwłaszczyli się na mieniu ogólnonarodowym i stając się biznesmenami całą gębą poczęli wykorzystywać szarych pracowników, co trwa niestety do dzisiaj.

Nie mam oczywiście nic przeciwko uczciwym biznesmenom, którzy w wyniku większego nakładu sił i środków, aniżeli ich pracownicy, dorabiają się bogactwa, ale powinno to następować przysłowiowo łyżeczką od herbaty, a nie chochlą…

Z tego powodu, nie ma się co dziwić, że te olbrzymie grupy społeczne czując się pokrzywdzonymi w demokratycznym państwie prawa, które nie dbało dostatecznie o ich interesy, znalazły obronę w partii Prawo i Sprawiedliwość.

A mogło być całkiem inaczej, gdyby doszło do zachowania legalnej wykładni ustaw i tym samym praworządności powszechnej, której pragnie każdy obywatel. I nie jest wcale tak, że ludzie są negatywnie nastawieni do wymiaru sprawiedliwości, bo połowa z nich w sądzie przegrywa proces.

Także nie o to pierwszoplanowo chodzi, aby sądy szybko funkcjonowały, ale przede wszystkim o to, aby orzeczenia sądowe charakteryzowała obiektywna sprawiedliwość. Po co komu szybko wydany niesprawiedliwy wyrok?

Profesor Andrzej Zoll stwierdza, że ogląda programy tylko jednej stacji telewizyjnej. Zastanawiam się w związku z tym, czy człowiek prostolinijny i dobroduszny nie jest narażony na skuteczne propagandowe oddziaływanie tego medium i po prostu w 100% wierzy w przekazywane jednostronnie wiadomości i oceny?

Ja oglądam różne stacje telewizyjne, porównuję przekazywane rewelacje i wyciągam wnioski. Finalnie nie twierdzę nigdy, że mam na pewno rację, lecz w sprawach wątpliwych stawiam wiele pytań i poszukuję możliwie logicznych odpowiedzi.

Wiem, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi, dlatego zawsze przyjmuję i analizuję odmienne poglądy będąc skłonnym do zmiany zdania na wypadek przekazania mi racjonalnych argumentów.

Przyznam, że daleki jestem od oceny obecnej rzeczywistości, jako powrotu do ustroju reżimowego. Opieram to na historycznych faktach tworzenia się niedemokratycznych ustrojów w przeszłości, którym towarzyszył zawsze terror publiczny, a symptomów takiego dzisiaj u nas nie dostrzegam.

Na koniec pozostawiam otwarte pytanie na temat kompetencji Trybunału Konstytucyjnego, bo chciałbym zrozumieć istotę rzeczy, której być może nie pojmuję do końca poprawnie, a która rozpoczęła całą polityczno-prawną aferę niesłużącą bynajmniej dalszemu poprawnemu rozwojowi Polski.

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *