CZEGO PRAGNĄ POLACY…?

Od trzech dziesięcioleci medialnie, uporczywie wmawia się rodakom, że pragną integracji europejskiej, słowem chcą należeć do Unii Europejskiej. Ta tendencja propagandowa była bardzo łatwa do wdrożenia po wielu dekadach radzieckiej dominacji.

Widzieliśmy różnice pomiędzy funkcjonowaniem komunizmu, czy jego lżejszej socjalistycznej wersji, a zachodnioeuropejskimi stosunkami, które nam odpowiadały, tym bardziej, że w ślad za tą tendencją, czy raczej immanentnie z nią dążyliśmy do dobrobytu, którego socjalizm, czy komunizm praktycznie nie mógł zagwarantować.

Pozornie wszystko układało się pozytywnie. Jednakże niepostrzeżenie owa integracja europejska w miarę upływu lat oczekiwania na akcesję ulegała stopniowym przemianom, żeby nie powiedzieć poważnym wypaczeniom.

Już pierwsze jaskółki tych nieprawidłowości były widoczne tuż przed naszym przystąpieniem do Unii, ale społeczeństwo polskie w szalonym pędzie na Zachód, jakby wyzbyło się zdrowego rozsądku, a może ktoś za nas zadecydował zmieniając zasady referendum w postaci wydłużenia głosowania do dwóch dni, bo inaczej wstąpienie do UE mogło być poważnie zagrożone?

Jakie padały zasadnicze argumenty na rzecz konieczności wstąpienia do Unii Europejskiej, oprócz formalnej przynależności do większościowo i kulturowo Zachodniej Europy? Pierwszym podstawowym elementem było partycypowanie w funduszach europejskich, czyli realna korzyść w postaci dofinansowywania naszych inwestycji.

Niestety, do chwili obecnej nie wiemy z pewnością, czy nasze uczestnictwo w UE przyniosło nam jakąkolwiek rzeczywistą korzyść materialną, czy nie? Dlaczego? Z prostego powodu, ponieważ żaden rząd III RP nie opracował raportu o stanie państwa obrazującego aktywa i pasywa, przy pomocy których można by realnie ustalić, co my wnosimy do Unii, a co w zamian ona nam daje i czy efekt finalny stanowi dla nas korzyść, czy stratę?

Nie jest to oczywiście proste porównanie naszej składki członkowskiej i dotacji unijnych, gdyż takie przeliczenie oczywiście pokaże, że coś dostajemy od Unii. Na wartość składa się wiele czynników wpływających na nasz rozwój, w tym także te, które w związku z nakładanymi przez wspólnotę ograniczeniami, powodują dla nas konkretne koszty i straty.

Wobec tego dzisiaj tak naprawdę nie wiemy, czy z ekonomicznego punktu widzenia wejście do Unii Europejskiej przez Rzeczpospolitą Polską przyniosło nam korzyść, czy stratę?

Drugi bardzo ważny element zachęcający do akcesji polegał na tym, że dopiero, jako członek UE będziemy w stanie korzystać z zaawansowanych technologii stosowanych w państwach unijnych, co przyczyni się do racjonalnego rozwoju naszego przemysłu.

Nie wchodząc w szczegóły skomplikowanych zagadnień technologicznych należy stwierdzić, że był to slogan bez pokrycia. Dowodem na to jest aktualna reforma nauki polskiej realizowana przez tzw. konstytucję dla nauki wdrażaną dopiero od 1 października 2018 r., a więc 14 lat po wejściu do UE, co jasno dowodzi, że owo dobrodziejstwo technologiczne było argumentem palcem na wodzie pisanym.

Jeżeli sami własnymi siłami nie pobudzimy polskiej myśli technologicznej, to nikt, nam nie pomoże i nic nam nie da w tym zakresie przynależność do Unii Europejskiej.

Wreszcie trzeci argument, to swoboda podróżowania po całej Europie, czyli wejście do strefy Schengen. co było bardzo interesującym, aczkolwiek również sloganem propagandowym. Są państwa europejskie, które do Unii nie należą, a należą do strefy Schengen.

Wystarczająca jest w taki  przypadku nawiązana współpraca z Radą Europy umożliwiająca przynależność do tej strefy. Wreszcie bezwizowy system podróżowania do określonego państwa czy to europejskiego czy szerzej światowego zależy od dwustronnych stosunków dyplomatycznych z tym państwem i spełnienia określonych wymaganych przez dany podmiot warunków, co jasno dzisiaj widać na przykładzie zniesienia wizy do USA.

Co wobec tego tak naprawdę ciągnęło nas do tego „zgniłego zachodu”, jak go nazywano w propagandzie radziecko-komunistycznej? Właściwie nie wiadomo konkretnie, co to takiego było, poza przysłowiową chęcią zdobycia cukierka znajdującego się za szybą sklepową, mówiąc językiem przenośni. Cukierek taki stanowi jednak często iluzję…

Sądziliśmy, że akcesja spowoduje, iż znajdziemy się w gronie europejskich cywilizowanych państw, kierujących się zasadami demokracji, sprawiedliwości, przestrzegających dekalogu, itd.

Dzisiaj brutalnie budzi nas rzeczywistość pokazująca, do jakiej zgniłej struktury pozwoliliśmy Ojczyźnie przystąpić. Zacznijmy od demokracji. Czy dzisiaj Niemcy, jako hegemon UE zachowują się względem Polski demokratycznie, sprawiedliwie i uczciwie?

Oczywiście, że nie. Są winni zniszczenia całego przemysłu II RP, zagrabienia polskiego mienia, śmierci ponad 6 milionów Polaków i odżegnują się od reparacji wojennych, które zgodnie z zasadami zapisanymi w Karcie Organizacji Narodów Zjednoczonych oczywiście nam się należą.

Czy traktują nas choćby uczciwie i po partnersku, jako członka UE? Oczywiście, że nie. Rząd polski przyczynił się w sposób zasadniczy do wybrania niemieckiej przewodniczącej Komisji Europejskiej, a ona szkaluje bezpodstawnie nasz kraj zezwalając na toczenie postępowań w sprawie rzekomego braku praworządności, co jest zarzutem wyssanym z palca.

Gdyby polska władza nie była rzeczywiście demokratyczna, to po wybrykach opozycji, a przede wszystkim odmowie sędziów podporządkowania się polskiemu prawu – na wzór francuski, czy hiszpański, prowodyrzy tych działań już siedzieliby za kratkami…

A gdyby Jarosław Kaczyński nie był rzeczywistym demokratą, to suma tych wszystkich kilkuletnich ekscesów dawno doprowadziłaby do analogicznego zamachu majowego z 1926 r. dokonanego przez marszałka Józefa Piłsudskiego.

Czego więc poszukują Polacy w Unii Europejskiej? Można dokonać pewnego porównania na tle serialu „Korona królów”, w którym ostatnio doszło do zawarcia traktatu polsko-litewskiego w Krewie.

Była to unia przynosząca obu stronom wymierną korzyść, bo do tego ma się sprowadzać takie porozumienie. Tymczasem nasza przynależność do UE budzi zasadnicze wątpliwości, co do obopólnych korzyści wynikających z tego akcesu.

Mieliśmy także w średniowieczu licznych zdrajców i sprzedawczyków działających wbrew interesowi państwa polskiego, ale w efekcie udało się nawiązać wielowiekową więź z Litwą, korzystną dla obu stron.

Na tle powyższych rozważań, zachodzi proste pytanie, na które powinien sobie udzielić odpowiedzi każdy Polak, czego on chce i do czego dąży? Czy rzeczywiście jest zainteresowany tak bardzo naszą obecnością w Unii Europejskiej, postępującej rażąco sprzecznie z dekalogiem (nie kłam, nie kradnij, nie oszukuj, nie zabijaj, etc.), którego zasad nawet skrajni komuniści oficjalnie nie negowali?

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *