O ZAKAZACH…

Motto: Jeśli głupota naród zmoże – Jan Paweł II nie pomoże…

Typowość zachowania naszego rodaka,
Przysparza mu kłopotów i chorobę raka.
Polak rzadko dowierza – bawi się z zakazem,
Wszelako z chełpliwością, też będąc pod gazem…

Siada chętnie za kółko, biorąc kierownicę.
Dla fantazji dobiera uroczą dziewicę,
I płynie autostradą beznamiętnym gazem,
Stąd oboje lądują bardzo często razem

U wrót czyśćca lub piekła stworzonego wspólnie,
Ponosząc konsekwencje do tego podwójnie.
Czasem mniejszym wybrykiem tytoniu palenia,
Natrafiamy dość często na zwykłego lenia,

Który w imię swobód rozumianych opacznie,
Dymi tam, gdzie nie wolno – nim skończy, znów zacznie.
Głupota nie wybiera towarzystwa wcale,
Stąd palaczy są pełne salony i bale.

Pali chłopek pod budką zwyklejszego piwa,
Wchłania takie opary – dla szpanu – też dziwa.
Smarkateria, rzecz jasna, popróbować musi,
Toteż po ubikacjach swoje płuca dusi.

Studenci, częściej damy, w dorosłość wkraczając,
Poprawiają psychikę, w ręce peta mając.
Tak z dymem ulatuje miliard, za miliardem.
W kulturze, oczywiście, jeśli jesteś bardem,

Musisz palić w półmrocznych kafejkach, czy barach
I, tak wspólnie się wędzić w trujących oparach.
Politycznie, nie wolno odejść od nałogu.
Palą nawet niewiasty – doprawdy w połogu.

A posłanki, posłowie wtórując zakazom,
Sprzeciwiają się mocno rygoryzmu fazom.
Uchwalają ustawy, zakazy łagodzą,
Tym sposobem dwóm panom jak gdyby dogodzą.

Dbając pozorująco o porządek rzeczy,
A realnie o biznes – tytoń – kto zaprzeczy?
Później, kiedy przychodzi finansować zdrowie,
Władza brakiem funduszy choremu odpowie.

Bo, gdy cię już dopadnie rak chorobotwórczy,
Porzekadeł i przestróg masz katalog twórczy…
Skoro poprzez dekady dogadzamy stonkom,
Wyleczenie skuteczne zdrowotną jest mrzonką.

Rak na tle nikotyny zeżre nam wnętrzności,
A smakuje mu ciało, nawet twarde kości.
Dzisiaj, w dobie wirusa światowej zarazy
Palacz winien pomyśleć, choćby ze dwa razy!

Zanim ową truciznę wdychać będzie śmiele
I obdarzać wonnością tam gdzie przyjaciele…
Wirusolog grzmi mocno z medialnej areny,
Że papieros najlepszą pożywką tej sceny…

Tworzy, bowiem matecznik koronawirusa,
Lecz palacza ta kwestia zupełnie nie wzrusza.
Niestraszna mu skuteczność rakowa po latach,
Toteż dymi namiętnie przy innych kamratach.

Gdy w śmiertelną, niestety, zarazę popadnie,
Widzi siebie już całkiem przegranego na dnie.
Antidotum tej dżumy współczesnej nie macie,
Pozostaje łut szczęścia i modlitwa, bracie.

Wystarczyło przestrogi przemyśleć rozumnie
I, rozsądku się trzymać tak w mieście, jak w gumnie.
Zaraza nie odkłada na później ataku,
Ale jest tuż za rogiem i ma cię już w saku…!

Tadeusz Miłowit Lubrza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *