MEDIA…

Ostatnio rozgorzała dyskusja o problemach w radiowej „Trójce” i na tle przebiegu zdarzeń mamy do czynienia z poważnym trendem propagandowym, który może, choć nie musi wpłynąć istotnie na wynik wyborów prezydenckich.

Spotkałem się z głosami osób wywodzących się z grona inteligencji, czyli ludzi z wyższym wykształceniem, nierzadko zaliczanych do naszych nauczycieli szkół różnych stopni, nie wyłączając wyższych uczelni, którzy zdegustowani działaniami kierownictwa radia, za skutki usiłują obarczać urzędującego Prezydenta, stąd zapowiadają głosowanie na kogoś innego.

Zjawisko byłoby pozbawione sensacji, wszak wiadomo, że w związku z przewlekającą się kampanią wyborczą, przeciwnicy Andrzeja Dudy wręcz stają na głowie, aby znaleźć jakieś argumenty przeciwko niemu, skoro rzeczowych zarzutów brakuje.

Problem jednak przybiera innego zabarwienia, jeśli na takie triki dają się nabierać nauczyciele, którzy powinni innych uczyć, co to są media, jakimi rządzą się zasadami, w jaki sposób starać się dochodzić do znalezienia zobiektywizowanych informacji, etc.

Nie będę wchodził w szczegóły tej afery medialnej, bo nie znam dokładnie jej przebiegu. Założę natomiast z góry, że w wyniku nieudolnych, czy niewłaściwych działań kierownictwa Radia „Trójki”, desygnowanego przez władze PiS, doszło rzeczywiście do różnych nieprawidłowości i słusznego oburzenia pracowników tej rozgłośni.

Przy takim założeniu postawię tylko jedno pytanie: jaki związek przyczynowo-skutkowy posiada ta sprawa z urzędującym Prezydentem RP, co w następstwie uzasadniałoby pomijanie jego osoby, jako kandydata na głowę państwa w kolejnej kadencji?

Z logicznego punktu widzenia bezpośredniego, ani drugorzędnie pośredniego związku logicznego żadnego nie ma. Można, co najwyżej mówić o jakimś trzecio, czy czwartorzędnym powiązaniu, wynikającym stąd, że Andrzej Duda niegdyś funkcjonował w ramach partii pod nazwą Prawo i Sprawiedliwość.

Tworzący z tej sprawy medialną aferę liczą na to, że przeciętny odbiorca ich intrygi jest osobą całkowicie pozbawioną umiejętności logicznego rozumowania, co akurat w przypadku nauczycieli, zwłaszcza od przedmiotów ścisłych nie powinno mieć miejsca, ale ma.

Tak jak absolwenci wyższych uczelni technicznych nie znają tabliczki mnożenia, tak ich wcześniejsi nauczyciele przedmiotów ścisłych, typu matematyka, czy fizyka nie znają podstaw logiki, ulegając medialnej, bezczelnej propagandzie.

Intryga nastawiona jest na odbiorcę, gorliwego słuchacza „Trójki”, który wywodzi się z grona 40-50-latków, nieźle przynajmniej formalnie wykształconych, którym przy pomocy sprytnego zabiegu medialnego skutecznie można zrobić z mózgu wodę…

Dla osób posiadających nawet stopnie, czy tytuły naukowe, którzy na co dzień nie ćwiczą umiejętności logicznego rozumowania, zarzut na tle przebiegu zdarzeń w „Trójce” typu: bezczelne, partyjne sterowanie radiem, może się wydać całkiem trafny.

Nie jestem oczywiście w stanie nikogo przekonać i zmusić, aby głosował na właściwego kandydata, czyli we własnym dobrze pojętym interesie, zamiast sprzecznie z nim, ale mogę nakreślić system funkcjonowania mediów, który osobom inteligentnym może dać dużo do myślenia…

Zacząć trzeba od tego, że głośno podnoszony publicznie zarzut polegający na propagandzie i sterowaniu mediami przez właściciela, jako działalności pejoratywnej jest idiotyzmem wyssanym z palca. Nonsensowność zarzutu polega na tym, że nie ma w świecie medium, które nie stosuje propagandy i nie jest sterowane przez właściciela.

Jak długo dany ośrodek medialny ma określonego właściciela, a zawsze go ma, tak długo w jego działalności występują stale elementy propagandy i będzie sterowany programowo zgodnie z polityką właścicielską. Jest to taka oczywistość, jak amen w pacierzu.

Można oczywiście przy pomocy różnych modelów wyboru władz zarządzających nieco osłabiać te elementy nierozerwalnie związane z działalnością medialną, ale praktycznie ta metoda ma charakter przysłowiowego zawracania Wisły kijem.

Aksjomatyczną prawdą jest, że media immanentnie się łączą z propagandą i zawsze są sterowane przez właściciela, bo inaczej funkcjonować nie mogą. Wolność dostępu do informacji przez obywatela może polegać na tym, że każdy z nas będzie miał zagwarantowane prawo samodzielnej decyzji o tym, której, czy których rozgłośni informacyjnych słucha.

Istota rzeczy sprowadza się do tego, że propaganda medialna może zmierzać w dwóch kierunkach, to znaczy w pozytywnym albo negatywnym dla słuchaczy. Odbiorca medialny, aby nie być oszukiwanym musi sam stworzyć sobie określony model pozyskiwania zasobu informacji, których przetworzenie pozwoli mu na posiadanie wiedzy zbliżonej do prawdy.

Temu modelowi postępowania służy wykorzystywanie logiki przy porównywaniu sprzecznych informacji płynących z różnych ośrodków medialnych i analiza tych danych pod kątem osiągnięcia wiedzy korzystnej dla dokonywania w naszym przypadku właściwego wyboru Prezydenta RP.

Przeciętny obywatel, nawet bez względu na stopień wykształcenia, oceniany jest, jako osobnik szczególnie leniwy, któremu takich zabiegów czynić się nie chce i dlatego stanowi łatwy łup dla spryciarzy medialnych wmawiających mu podjęcie decyzji ewidentnie sprzecznej z jego żywotnym interesem.

Głupota w naszym narodzie, choć nigdy chyba nie została statystycznie zmierzona, sięga dość szerokich kręgów społecznych, co znajduje uzasadnienie w historii upadku Rzeczypospolitej, ponad wiek trwających zaborach i dzisiejszych oznakach zdrady narodu, na które, jak się wydaje zdecydowana większość społeczeństwa nie reaguje właściwie…

Volenti non fit iniuria, która to sentencja będzie nam towarzyszyła tak długo, aż wyzbędziemy się zdecydowanie większościowo przymiotów godzących w podstawę korzystnego dla narodu funkcjonowania Polonii…

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *