Żyjemy w specyficznych czasach, kiedy to pojęcia rzeczywiste, zasadniczo powszechnie zrozumiałe, zaczynają w dyspucie publicznej przybierać odmiennego charakteru, tak, jakby ktoś chciał umyślnie pozbawiać nas zdobytej poprawnie wiedzy.
Wszystko to, co było uznawane za nieprzemijającą wartość odchodzi pomału do lamusa. Przeżywamy czasy podobne do zjawiska ekonomicznego, polegającego na wypieraniu przez zły, lichy pieniądz, dobrej monety, opartej na parytecie srebra, czy złota.
Na prawo wypierania dobrej monety przez złą zwracał już uwagę Mikołaj Kopernik w swoich ekonomicznych dziełach. Tylko za jego czasów nikomu się nawet nie śniło, że ten monetarny mechanizm obejmie kiedyś cały dorobek europejskiej cywilizacji.
Tego nie przewidział nawet Nostradamus, w każdym razie w tak wyraźnym i powszechnym formacie. Europa przez 2000 lat walcząca o chrześcijaństwo, nagle wypiera się swojej wiary, o czym jeszcze 30 lat temu nikt by nawet nie pomyślał!
W polskim układzie wygląda to jeszcze bardziej tragicznie, jeśli spojrzeć z historycznego punktu widzenia. Istniejemy niewiele ponad 1000 lat, a hipotetycznym samostanowieniem możemy się ostatnio cieszyć zaledwie od 1994 roku.
Może z tego powodu jesteśmy mniej podatni na dzisiejsze nowatorskie trendy, których sens jest trudny do zrozumienia? Nie ulegamy łatwo tendencjom burzącym podstawy kultury narodowej, bo każdy z nas ma głęboko wyrytą historię kolebki państwa Mieszka, które zaczęło się liczyć w Europie od momentu przyjęcia chrześcijaństwa.
Dla nas późniejsze pojęcie Europy Zachodniej utożsamianej następnie z Unią Europejską zawsze rozumiane było, jako kontynuacja tych wielowiekowych zdobyczy całego kontynentu, łączącego kraje wiarą chrześcijańską.
Znamy ułomności funkcjonującej formalnie struktury tej wiary w postaci Kościoła Katolickiego, ale dotychczas nikt nie kwestionował paradygmatu 10 przykazań. Tymczasem teraz prawda zastępowana jest na porządku dziennym, jak dobry pieniądz, złym, czyli powszechnym kłamstwem.
W skali totalnej usiłuje się Europejczyków przekonać, że wszystko to, co z trudem zbudowali przez 2000 lat jest niewiele warte. Utrwalonym, twardym zasadom przeciwstawia się miałkie, pozbawione racjonalnego pokrycia poglądy wolnościowe, dające do zrozumienia, że prawdziwa wolność to, ta, w której wszystko jest dozwolone.
Bez kulturowego przygotowania naraża się Europę na konflikty z ludami pozaeuropejskimi. Po nieudanym eksperymencie, usiłuje się winę za własną indolencję, obarczyć innych, w szczególności tych, którzy od początku przewidywali fiasko takiego rozwiązania.
Czemu tak się dzieje i komu ma służyć ta nienormalna działalność trudno w dwóch słowach wyjaśnić? Zresztą wyjaśnienie musiałoby mieć charakter wielowątkowy, to znaczy wymagałoby analizy pod katem różnych przejawów życia społeczno-publicznego.
Ogólnie mówiąc, rządzącym Europą skończył się chyba racjonalny pomysł na dalszą pokojową egzystencję, choć Unia Europejska, oparta na prawdziwych wartościach tworzona była w opozycji do powtarzających się i wyniszczających kontynent wojen światowych.
Gdyby nie nadspodziewany rozwój techniki i technologii, być może jej formuła przetrwałaby w pierwotnym zamierzeniu. Niestety, ten twór budowany na uczciwych partnerskich zasadach został z czasem wykorzystany przez największe państwa dla własnych wyłącznie korzyści.
Niestosowanie się do funkcjonujących zobiektywizowanych zasad ekonomii spowodowało, że hegemonii, odczuwający brak nowej siły roboczej, otwarli puszkę Pandory w postaci powszechnego sprowadzania pozaeuropejskich nacji do pracy na rzecz pomnażania ich dobrobytu.
Jakie skutki to przyniosło prosto można wyjaśnić na tle najbardziej popularnego na świecie sportu, jakim jest gra w piłkę nożną. Dzisiejsi mistrzowie świata, czyli jedenastka francuska, składa się, jak komentatorzy zapowiadali, bodaj z jednego lub dwóch rodowitych Francuzów!
Wykorzystywanie innych nacji w formie powszechnego wyzysku, w warunkach milionowych obcych populacji, nie mogło pozostać bez negatywnego skutku, zwłaszcza w sytuacji błyskawicznego rozwoju komunikacji społecznej. Ogromne rzesze obcych tak kulturowo, jak przede wszystkim religijnie, poczęły się buntować przeciwko nowej formule kolonialnej…
Eksperyment się nie udał, toteż ktoś musi za ten błąd zapłacić. Potentaci europejscy nie byli oczywiście skorzy do ponoszenia strat za własną błędną działalność, toteż usiłowali tymi skutkami obdzielić równo wszystkie kraje Unii Europejskiej.
Sztuczka się jednak nie udała, gdyż zdecydowana większość państw wspólnoty nie ma nic wspólnego ani z typowym kolonializmem, ani z jego współczesną wersją. Cóż w takich warunkach zrobić?
Najlepiej tak zabełtać w głowie masom europejskim, aby się nie zorientowały, w jakim kierunku kontynent w rzeczywistości zmierza. Jak to uczynić w świetle powszechnej, nieskrępowanej internetowej komunikacji? Wyjście jest tylko jedno.
Trzeba całkowicie zburzyć dotychczasowy porządek, w tym utrwalone zasady i dogmaty tak, aby społeczeństwo stało się powszechnie, mimo postępu w nauce i technice, coraz bardziej głupie, niczego nierozumiejące i zniechęcone do jakiejkolwiek logicznej argumentacji. Wszak motłochem łatwo się rządzi.
Ten kierunek rozpoczętej od pewnego czasu działalności jest konsekwentnie wdrażany przy pomocy naruszania podstawowego przykazania: „nie kłam”. Tysiąc razy wypowiedziane kłamstwo zaczyna funkcjonować jak prawda, co praktycznie udowodnił niejaki Goebbels, a współcześni germanofile dość chętnie korzystają z jego doświadczeń.
W tłumie informacji internetowych, w ogromie kłamstw, bzdur i nonsensów słabo wyedukowanemu społeczeństwu, którego inteligencja jest sprawdzana testowo, łatwo wmówić nowe nie mające racjonalnego uzasadnienia metody działania, jako słuszne.
Głupiec, zanim się zorientuje, że jest faktycznie głupcem, upłynie całe jego życie, a być może, że do tej prawdy w ogólne za życia nie dojdzie. Na tym założeniu bazują obecni budowniczowie spaczonej wspólnoty europejskiej, stąd też rodzą się poglądy typu Akta 2, gdyż absolutna wolność w Internecie mogłaby zagrozić mechanizmowi robienia ze społeczeństw matołków.
Oczywiście, część wyselekcjonowanych elit europejskich dba o dobre wykształcenie swoich potomków, aby zdobyta prawdziwa wiedza służyła kontynuacji metody burzenia wszelkich wartości, celem w efekcie pozyskiwania własnych ogromnych bogactw opartych na ciemnych interesach.
My, Polacy jesteśmy najbardziej entuzjastycznie nastawieni do Unii Europejskiej, dostrzegając jej pierwotne idee i wartości, na podstawie których została założona. Z tego powodu dość ostro i konsekwentnie wypowiadamy się przeciwko łajdackim zmianom tej struktury, dążąc do racjonalnej naprawy.
Dlatego właśnie jesteśmy w ostrej opozycji z obecnymi władzami Unii Europejskiej, które dość skutecznie potrafią tworzyć różnego rodzaju koalicje i naciski przeciwko niepokornym i nieuległym, hegemonowi.
Do tego jeszcze, zgodnie niestety z historyczną tradycją (wystarczy wskazać na serial o królu Kazimierzu Wielkim), wśród rodaków nie brakuje zaprzedanych zdrajców, działających przeciwko Ojczyźnie, na rzecz innych obcych nacji i stąd jedność Polonii na forum międzynarodowym nie występuje.
W czasie majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego mamy szansę pokazać tym wykolejeńcom, gdzie ich miejsce, wybierając tych, którym rzeczywiście na sercu leży dobro Rzeczypospolitej i całej Unii Europejskiej, rozumianej, jako porozumienie równoprawnych, suwerennych partnerów.
Karabeusz