Sprytni mędrcy wybrani do tworzenia prawa,
W mig pojęli walory, kiedy mowa-trawa,
Pozostając w rozkroku złota i prawości,
Pozwala na dualizm w całej złożoności…
Panu Bogu trzymali świeczkę przynależną.
Oddawali też hołdy przysięgą należną…
W mrokach dóbr zawłaszczanych szatana przymiotem,
Byli również dla niego poddanym podmiotem.
Normy główne sklecili w hierarchicznym akcie…
W ten sposób, by nie groził, kiedy byli w trakcie:
Krętactw, oszustw, rozbojów, hulanek, swawoli.
I, chociaż społeczeństwo naocznie to boli,
Prokurator ze złości mógł zgrzytać zębami,
Bowiem sprawiedliwości dochodzili sami…
Żadna wartość nie miała kierunku związania,
Stąd arbiter wybierał takie rozwiązania,
Które szkody nie mogły przynieść w kręgu klanu.
Należący partyjnie do owego stanu,
Bywał poprzez platformę bezpiecznie chroniony.
Nawet – w pacie – dostawał także most zwodzony…
Kiedy władzę stracili, niewiele się stało,
Dalej mogli wychodzić spod opresji cało.
Do tego szersza rzesza nauczona kantu,
Sprzyjała tej manierze, mimo groźby rantu…
Gwizdać mogli na wszystkie zarzuty i zbrodnie,
Wypadając medialnie całkowicie godnie,
Bo, samograj ustawy najwyższego rzędu,
Nie pozwalał się zmienić, pomimo obłędu…
Trwałość konstytucyjna chroniła łajdaków,
Chociaż w kręgach zewnętrznych zdradzali rodaków.
Wentylem bezpieczeństwa, dla stałości tworem –
Emocje, powtarzalnym wzburzane wyborem,
Służące pozoranctwu praw wyborczych faktu,
Bo imprezę się czyni jedynie dla taktu…
Jeśli tak dalej pójdzie próżne ewolucje,
Arcymistrzów utrącić mogą rewolucje.
Dla ścisłości dopowiem, że w całej Europie,
Taki sprytny samograj funkcjonuje. Chłopie,
Póki prawa nie zmienisz na ścieżkę wiążącą,
Możesz wzdychać do Boga o prawość kojącą!
Tadeusz Miłowit Lubrza