Znajomy polecił mi dziennikarstwo śledcze, jako źródło szczególnie rzetelnych informacji. Zapytałem o jakąś propozycję. Jednym tchem podał: Tomasz Piątek „Macierewicz i jego tajemnice” Arbitror 2017. Dla większego wrażenia dołożył komentarz w postaci – rozszyfrowany szpieg rosyjski…
Ze względu na dotychczasową pozytywną opinię o tej postaci, lekturę pochłonąłem błyskawicznie, po czym podzieliłem się z propagatorem rewelacjami. Ale numer, szpieg w MON, coś niebywałego, kontynuował namiętnie swoją myśl – i, co ty na to?
Właściwie niewiele. W gąszczu i zlepku informacji z Gazety Wyborczej i innych, także tej linii krajowych i zagranicznych publikacji trudno się połapać, co jest prawdą, a co wymysłem?
Tym bardziej, że autor często używa zwrotów typu: może, prawdopodobnie, nie umiem powiedzieć, czy w tych plotkach jest ziarno prawdy, najprawdopodobniej, być może, jak łatwo się domyślić, nikomu nic nie udowodniono – ale, w żaden bezpośredni sposób nie dało się potwierdzić, najbardziej prawdopodobna hipoteza, etc.
Trudno, zatem poważnie podejść do końcowego podsumowania i wniosków wynikłych w istocie z jakiejś sprytnie zestawionej konfabulacji, przy pomocy odpowiednio dobranych prawdziwych i wątpliwych, czy fałszywych informacji.
MON nie może mieć przecież kontaktów z obcymi, wrogimi wywiadami, bo to jest zdrada – kontynuował interlokutor. Zdradą mogą być, co najwyżej skutki takich kontaktów, a nie same powiązania nawet rzeczywiście istniejące, a w tym zakresie A. Macierewiczowi żadnych negatywnych skutków przypisać nie można.
Najlepiej jednak ocenić intencje autora na podstawie zdarzeń oczywistych, historycznie i prawnie sprawdzalnych, którym zaprzeczyć nie sposób. Pod tym kątem ów dziennikarz śledczy wypada fatalnie.
Weźmy taki przypadek ucieczki A. Macierewicza z dozoru internowania w czasie stanu wojennego, czyli w listopadzie lub w grudniu 1982 r. Zeznania powoływanego przez autora świadka, który przeczy ucieczce, co mają potwierdzać urzędowe dokumenty MSW z 4.09.1984 r. zupełnie nie trzymają się jakiejkolwiek logiki.
Jeżeli bowiem A. Macierewicz nie uciekł z internowania tylko legalnie opuścił szpital w Sanoku, jak chce ów świadek, to wysocy rangą funkcjonariusze MSW nie sporządzaliby dwóch podobnie brzmiących notatek z 4.09.1984 r. potwierdzających ucieczkę.
Ponadto, nie tworzyliby dokumentów przeciw sobie, bo skoro A. Macierewicz uciekł z internowania i prawnie go nie ścigano, to okoliczność ta obciąża piszących te notatki. Za durniów uchodzili niektórzy wysocy funkcjonariusze PZPR, ale do służb specjalnych głupków nie przyjmowano.
Założenie natomiast, że w 1984 r. funkcjonariusze MSW przewidywali, że A. Macierewicz będzie Ministrem Obrony Narodowej w III RP i ta notatka może się do czegoś przydać, jest koncepcją nienadającą się nawet do filmu fantastyczno-naukowego.
Wygląda, więc na to, że te notatki, tak bardzo zachwalane przez autora jako autentyczne, sporządzali jacyś domorośli „funkcjonariusze”, którzy o tamtych czasach niewiele wiedzieli i dlatego popisali takie bzdury, które w żaden sposób nie pasują do PRL-owskich służb specjalnych.
Teraz druga ważna okoliczność, którą można udowodnić, że istotne znaczenie ma efekt, a nie uwikłanie, znajomości, czy przelotne kontakty z określonymi osobami należącymi do jakichś służb specjalnych.
Nawiasem mówiąc, gdyby same kontakty z przedstawicielami różnych służb specjalnych miały już wywoływać opinię o szpiegowskim charakterze danej osoby, to nasz Święty Jan Paweł II musiałby zostać uznany, szpiegiem nad szpiegami, ponieważ w czasach tylko swojego pontyfikatu takich kontaktów miewał multum, nawet nie wiedząc, z kim ma do czynienia…
Załóżmy jednak, że aferę nagrań u Sowy, jak chce autor sprowokowały, czy nawet zorganizowały rosyjskie służby specjalne. Jaki efekt w wyniku tego nastąpił i komu się przysłużył?
Otóż, ujawniono prawdziwe przekonania poprzedniego obozu rządzącego, w wyniku czego kłamcy, oszuści i złodzieje musieli ustąpić z władzy, a Polacy w następstwie tej zmiany dostali 500 plus i inne świadczenia socjalne, na które wedle przekonań tuskowego ministra finansów „piniędzy” nie ma i nie będzie…
Jeśli ktoś sądzi, że rosyjskie służby specjalne strzeliły sobie w kolano, doprowadzając do zmiany władzy w Polsce, a w następstwie tego do przekopu Mierzei Wiślanej, obniżenia ceny za gaz nam wysyłany, czy zwiększenia obecności wojsk USA na wschodniej flance, które to kierunki działania znane były już w czasie pierwszych rządów PiS-u – to jest kompletnym fantastą politycznym.
Albo jest to ktoś, kto udaje, że niczego nie rozumie, a naprawdę robi propagandę pod z góry założoną tezę skompromitowania Antoniego Macierewicza, ponieważ w relacji z ideowym, silnym politykiem, żadnych rzeczowych, konkretnych argumentów przeciwko niemu postawić się nie da, można tylko pluć zza węgła…
Karabeusz