A: Co tam słychać kolego prawniku?
B: Przeraża mnie rzeczywistość!
A: Dlaczego?
B: Otwieram internet, a tam sławy uniwersyteckie nie pozostawiają suchej nitki na rządzących i Prezydencie.
A: Polityka.
B: Jaka polityka? Przecież to są nasi mistrzowie uniwersyteccy.
A: Cóż z tego? Jeśli wszedłeś między wrony, musisz krakać jak i one…
B: No dobrze, lecz te wypowiedzi kupy się nie trzymają!
A: Jak w polityce…
B: Nie zrozumiałeś. Ja ubolewam, jak może poważny profesor uniwersytecki narażać się na wypowiedzi, które kompromitują i podważają jego autorytet?
A: Cóż poradzisz? Mamy do czynienia z różnej klasy profesorami…
B: Ale ja część z nich traktuję, jako swoich mistrzów uniwersyteckich i chcę być dumny z tego, że jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji UJ.
A: To może z nimi porozmawiaj o szczegółach prawnych, to się lepiej poczujesz…
B: Próbowałem. Dzwoniłem do katedr i chciałem nawiązać kontakt, ale nic z tego – koronawirus i wszyscy działają na odległość.
A: To trzeba było pogadać przez telefon.
B: Też chciałem, lecz nie przekazano mi żadnego kontaktu, powołując się na RODO.
A: Może ktoś ich zastępuje?
B: Rzeczywiście miałem takie wrażenie w czasie jednej rozmowy.
A: No i co?
B: Nic. Jak postawiłem konkretne pytanie, to rozmówca się wykręcił, że należy do obsługi administracyjnej, chociaż wcześniej szwargotał, jak adwokat…
A: Co się dziwisz? Przecież to wszystko jest z góry ustawione….
B: Nie rozumiem?
A: To proste. Najpierw znajduje się uczciwego, prostolinijnego profesora, który słucha lub czyta tylko literaturę antypisowską. Kilkanaście lat medialnego poniżania PiS-u musiało dać rezultaty. Każdy szanujący się prawnik oficjalnie odcinał się od tej partii, aby mu nie zarzucono ciemnogrodu…
B: Rozumiem. W prawie jednak liczą się fakty i przepisy, a te wcale nie przemawiają przeciwko PiS-owi?
A: Oj, nie przemawiają! To się tak robi, żeby przemawiały…
B: To znaczy, że łatwo można, wbrew prawu, urobić naszych mistrzów uniwersyteckich?
A: Oczywiście. Przecież są tacy, którzy oglądają tylko TVN i czytają tylko Gazetę Wyborczą i w końcu wierzą święcie w to, co im się pisze i pokazuje!
B: Niemożliwe? Tacy naiwni?
A: Wystarczy popatrzeć im w oczy, jak wygłaszają swoje kwestie, to widać, że oni naprawdę wierzą w to, co mówią!
B: Mimo swojej wielkości prawniczej tak dają się nabić w butelkę?
A: Na skuteczną propagandę medialną nie ma mocnych!
B: Jednak niektórzy z nich występowali publicznie na rożnych spotkaniach, na których można było postawić trudne pytania i co wtedy?
A: Żaden problem. Wszystko jest wyreżyserowane i asekurowane. Gdybyś na spotkanie się dostał, to by cię nie dopuścili do głosu, tłumacząc się upływem czasu. Jeśli chciałbyś koniecznie konkretnej odpowiedzi, to zaproponowano by napisanie pytania na kartce z informacją, że prelegent udzieli odpowiedzi na następnej prelekcji…
B: Faktycznie o tym nie pomyślałem. Jednak ktoś może znać danego profesora i usiłować w bezpośredniej rozmowie postawić niewygodne pytanie – to, co wtedy?
A: Nic. Przecież profesor, który publicznie głosił poglądy, nagle ich nie zmieni i nie przyzna ci racji, nawet gdybyś wszystko wyłożył klarownie i poparł konkretnymi przepisami.
B: Dlaczego?
A: Gdyby tak postąpił, to straciłby autorytet profesorski i byłby pośmiewiskiem środowiskowym.
B: A teraz nie jest, skoro głosi poglądy wbrew oczywistym przepisom prawa?
A: Nie jest, bo w prawie nie ma nic stałego, odkąd brakuje legalnej, wiążącej powszechnie wykładni ustaw. Dlatego, nawet sprzeniewierzenie się oczywistej literze prawa nie stawia nikogo pod publicznym pręgierzem krytyki.
B: To każdą bzdurę można bezkarnie publicznie wygadywać?
A: A jakże. Przypomnij sobie Komisję Wenecką, która stwierdziła, że Trybunał Konstytucyjny może orzekać we własnej sprawie, czyli oceniać konstytucyjność ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Wielu wybitnych polskich prawników to podchwyciło i utrzymuje do dzisiaj, jako zarzut stawiany Prezydentowi, że nie wykonał takiego lewego orzeczenia TK.
B: Faktycznie zapomniałem o tym. Gdyby jednak profesorowi zakreślić i pokazać art. 45 Konstytucji mówiący o zasadzie bezstronności każdego sędziego, to nie zmieni zdania?
A: Oczywiście, że nie!
B: To, co by zrobił?
A: Inwencja ludzka nie zna granic. Mógłby np. stwierdzić, że nie jest konstytucjonalistą, a skoro szacowni europejscy profesorowie prawa tak uważają, to musi być prawda.
B: Przypadek Kopernika mówiący, że większość nie musi mieć racji nie przemówi?
A: Absolutnie nie. Pewnie usłyszałbyś, że sprawa Kopernika dotyczy odkryć naukowych, a tutaj mamy do czynienia z konkretnymi przepisami prawa.
B: Weźmy jednak ten zarzut o braku uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN mający świadczyć o niezakończonej procedurze wyboru 5 kandydatów na 1 Prezesa SN. Wystarczy przecież powołać zasady prawa administracyjnego, zgodnie z którymi nie tylko decyzję, ale też postanowienie wydaje się tylko wówczas, gdy konkretny przepis prawa tak stanowi. Czy to nie jest przekonujące?
A: Dowiedziałbyś się od razu, że prawo administracyjne to inna gałąź niż przepisy regulujące postępowanie przed Sądem Najwyższym, chociaż w świetle rozważań teorii i podziałów prawa łatwo udowodnić, że wybór 5 kandydatów na 1 Prezesa SN należy do prawa administracyjnego, a nie do procedury cywilnej.
B: A jak oceniasz urągającą Konstytucji wypowiedź, że z chwilą wygaśnięcia kadencji Prezydenta, jego obowiązki przejmie marszałek Senatu, a nie marszałek Sejmu?
A: Starzejący się człowiek jest niestety podatny ze względu na posiadany charakter, na zacietrzewienie, co czasem prowadzi go do strzelenia potężnego byka…
B: Bez konsekwencji?
A: Ludziom w podeszłym wieku zwykło się wybaczać takie błędy, wszak nie wiesz, jak my w tych latach będziemy się zachowywać?
B: To, co? Nie ma wyjścia z zaczarowanego kręgu oszustwa medialnego?
A: Wygląda na to, że zorganizowany głuchy telefon jest skuteczną metodą zwalczania Prezydenta, któremu w formie zarzutu można przypisać każdą bzdurę…
B: Rzeczywiście…
A: Realia to potwierdzają, z przewagi 65%, spadł do 40% poparcia. Jeśli naród w porę się nie opamięta i wybierze kogoś innego, to bardzo szybko dostanie tak po tyłku, że będzie ze świecą szukał dotychczasowych świadczeń socjalnych i innych obecnych przywilejów.
B: Nie przerażaj mnie.
A: Sprzedawczyki jak dojdą do władzy, będą kolejny raz twierdzili, że „piniędzy” nie ma i nie będzie…!
B: A teraz jeszcze będą się sprytnie tłumaczyć skutkami gospodarczymi koronawirusa…
Karabeusz