Przeciętny Polak na temat polityki wypowiada się zwykle skrajnie różnie. Część wykazuje i chwali się jej znajomością, przytaczając w rozmowie gąszcz faktów podawanych w Internecie, radiu, telewizji oraz gazetach i ci uchodzą we własnym mniemaniu za fachowców.
Druga część naszpikowana różnorodnościami medialnymi niczego z nich nie pojmuje i nawet nie usiłuje zrozumieć, stwierdzając, że wszyscy politycy są po jednych pieniądzach…
W następstwie tego, za swojego kandydata (aktualnie na Prezydenta RP), preferuje tego, który jest ładnie ubrany, elokwentnie mówi, jest przystojny, etc., tak, jakby to były wybory mena roku, a nie głowy państwa…
Ostatnio jechałem z taksówkarzem, który całą energię poświęcał prawie na rozmówki polityczne i przekazywanie natłoku informacji medialnych. Mieszał przy tym z błotem zarówno rządzących jak i opozycję, sypiąc z rękawa zarzutami z TVN-u i TVP-Info.
Kiedy dopytałem, skąd pewność, że przytaczane zarzuty są słuszne, czyli faktyczne, powołał się na bliskiego, obytego w szerokich sferach politycznych znajomego, który to poświadcza. Na pytanie, jaką ma pewność, że znajomy nie konfabuluje, bo wiem pan, czego to ludzie nie potrafią wymyślić dla własnego zaistnienia – już nie znalazł sensownej odpowiedzi.
Z kolei znajoma, z którą ostatnio rozmawiałem, ujawniła absolutne zdegustowanie tym, że nie ma, na kogo głosować. Kiedy zapytałem o stosunek do Jarosława Kaczyńskiego, znów usłyszałem stek bzdur na temat jego ochrony finansowanej bezprawnie z budżetu państwa – czyli zwykła prywata?
To, co pani twierdzi, zgadza się tylko w połowie. Nie rozumiem – oświadczyła? Pieniądze na ochronę szefa PiS-u pochodzą rzeczywiście z budżetu państwa, ale jedynie pośrednio, gdyż bezpośrednio jest to część puli przeznaczonej na finansowanie partii pod nazwą Prawo i Sprawiedliwość.
W istniejącym ustroju demokratycznym nie ma zakazu, aby dana partia część swoich funduszy przeznaczała na ochronę osobistą swego szefa, co tym bardziej jest uzasadnione, że w przeszłości mieliśmy do czynienia z nieudanym zamachem na jego życie, a śmierć poniosła przypadkowa osoba.
Gdyby nie Jarosław Kaczyński i jego polityka nie dostałaby pani „13” emerytury, natomiast poprzednio rządzący takich świadczeń nie przyznawali. Ale emeryturę mam niewielką, podkreśliła. Tym bardziej trzeba dbać o zachowanie ciągłości władzy, bo tym sposobem w przyszłym roku dostanie pani także „14” emeryturę.
Zupełnie o tym nie pomyślałam zbałamucona medialnymi doniesieniami.
Inny znajomy rozwodził się nad skandalem w Sądzie Najwyższym, za co obarczał winą obecnie rządzących, reformujących sądownictwo. Panie – wypowiada się poważny profesor prawa, były dziekan Wydziału Prawa na Uniwersytecie Warszawskim, to mam chyba podstawę takiej osobie wierzyć, jakie świństwa naruszające prawo wyczyniają pisowcy?
A, cóż takiego wyczyniają – dopytałem? To pan nie wie, kneblują usta sędziom, którzy pytają o kluczowe zasady wyborcze! Czy pan już kiedyś wybierał Prezydenta RP? Oczywiście, wielokrotnie.
Wobec tego, czy słyszał pan o tym, aby w takim wyborze głosować przeciwko? No nie, jeśli danego kandydata nie chcę, to go pomijam, a jak mi się żaden nie podoba, to oddaję czystą kartę wyborczą, co oznacza głos nieważny, a faktycznie głosowanie przeciw wszystkim.
Bardzo klarownie pan to wyjaśnił, natomiast sędziowie Sądu Najwyższego, ludzie o wyjątkowo wysokich kwalifikacjach prawniczych stawiali pytania o sposób głosowania przeciwko, tak jakby byli przedszkolakami, a nie rutynowymi prawnikami. Faktycznie, kilka takich pytań słyszałem.
No to już pan udzielił sobie odpowiedzi na pytanie, kto stosował obstrukcję wyborczą w Sądzie Najwyższym. Wcale się nie dziwię, że sędzia Zaradkiewicz zrezygnował z funkcji tymczasowego 1 prezesa SN, skoro ci obrońcy wolności, demokracji i równości, poczęli medialnie wchodzić z buciorami w jego prywatne życie…
O tym nie pomyślałem – odrzekł zbity z tropu medialnej nagonki antypisowskiej. No właśnie, trzeba każde doniesienie informacyjne spokojnie przeanalizować i kierując się zdrowym rozsądkiem, zawsze dojdziemy do właściwego wniosku przy pomocy katalizatora.
A, któż to taki – zapytał znajomy? Katalizator, to osoba posiadająca umiejętności rozwiązywania logicznie takich zagadnień, która powinna pomagać innym w tym procesie. Niestety, rzadko kto chce podejmować się tej roli, choć w okresie wyborczym jest to działalność niezbędna społecznie w aspekcie finalnego trafnego wyboru.
Karabeusz