Na temat konkretnych skutków braku legalnej wykładni ustaw będę pisał szczegółowo, odnosząc się do grup społecznych, których dotknęły negatywne konsekwencje, po to, aby uzmysłowić konieczność wypowiedzenia się w ramach referendum ogólnonarodowego za przywróceniem legalnej wykładni ustaw.
Każdy człowiek, mający prawo wypowiadać się na tematy publiczne będzie tym bardziej zainteresowany udziałem w referendum, jeśli wyobrazi sobie, że proponowana zmiana w skutkach przyniesie dla niego pozytywne rezultaty.
W tym miejscu koncentruję uwagę na zdarzeniach końca 2015 r., kiedy to mieliśmy do czynienia z zamieszaniem wokół Trybunału Konstytucyjnego oraz uniewinnieniem Mariusza Kamińskiego. Obu tych awantur politycznych można było z powodzeniem uniknąć, gdyby wówczas obowiązywała legalna wykładnia ustaw.
Zjawisko polegające na powoływaniu sędziów „na zapas” nie zrodziło się w 2015 r., lecz było już przedmiotem wcześniejszej wykładni Trybunału Konstytucyjnego, który uznał taki sposób postępowania za niedopuszczalny.
Problem w tym, że legalna wykładnia ustaw nie obowiązywała w 2015 r., gdyż Konstytucja wyeliminowała z obrotu prawnego tę formę wyjaśniania treści przepisów i dlatego można było dokonywać odmiennej interpretacji dopuszczającej taką manierę za poprawną.
Gdyby w tym czasie obowiązywała legalna wykładnia ustaw, zabieg polegający na wyborze sędziów „na zapas” byłby oczywiście niedopuszczalny prawnie, a dyskusja medialna na te tematy bezprzedmiotowa.
Z punktu widzenia interesu społecznego stracono przez przepychanki wykładniowo-medialne masę czasu, gdyż spór o wybór sędziów miał dla suwerena znikome znaczenie, czyli był o tak zwaną pietruszkę!
Problem ułaskawienia Mariusza Kamińskiego, jako prerogatywa Prezydenta RP, także mógłby zostać wiążąco rozstrzygnięty przez Trybunał Konstytucyjny w drodze legalnej wykładni ustaw, gdyby ta instytucja funkcjonowała.
Tymczasem patrząc przez pryzmat naszych mediów, mieliśmy do czynienia z pompowaniem olbrzymiego balonu nonsensów, które dla społeczeństwa nie miały większego znaczenia. Przede wszystkim dlatego, że nieznający prawa nie jest w stanie zrozumieć, ani instytucji ułaskawienia, ani uprawnień w zakresie powoływania sędziów TK.
Są to sprawy stanowiące dla przeciętnego obywatela totalną magię, toteż wmawianie medialne, że tysiące rodaków świadomie demonstrowało za demokracją i przestrzeganiem Konstytucji nie ma nic wspólnego z prawdą. W rzeczywistości cała para poszła w „gwizdek medialny”, a obywatel nic na tym nie skorzystał, stracił natomiast czas, a czas to pieniądz!
Znamienne były ówczesne uchwały rad wydziałów prawa naszych uniwersytetów, które wpisały się w tę awanturę, zamiast zająć profesjonalne stanowisko, wtórowały tylko mediom, nie przynosząc chluby polskiemu światu prawniczemu.
Odnotować trzeba, dla zachowania prawdy historycznej, stanowiska kilku profesorów nauk prawnych, którzy publicznie protestowali przeciwko upolitycznianiu wykładni prawa i sprzeciwiali się awanturze medialnej, rozpoczętej przez opozycję.
Jeszcze raz okazało się, jak za czasów Mikołaja Kopernika, że większość głosicieli określonych poglądów nie musi mieć racji. Mierna to jednak satysfakcja, gdyż lepiej byłoby, aby zdecydowana większość akademickich prawników odczytywała rzetelnie literę prawa i nie ubierała się w afery polityczne, postępując wbrew Akademickiemu Kodeksowi Wartości.
Te dwa zdarzenia zaistniałe i podtrzymywane w wyniku braku jednoznaczności litery prawa, wynikłej z nieobowiązywania legalnej wykładni ustaw, pozwoliły także mieszać się w nasze wewnętrzne sprawy przedstawicielom Unii Europejskiej, a także obcym mediom.
Te ostatnie, jako będące na usługach określonego kapitału, który je finansuje, specjalizują się w takiej działalności, gdyż stanowią czwartą władzę bardzo mocno oddziałującą na poglądy obywateli.
Pozyskiwanie wiedzy o świecie współczesnym zasadniczo czerpiemy z mediów i dlatego to one kształtują pogląd na rzeczywistość, która nas otacza. Wiedza ta, bez względu na jej prawdziwość, wpływa istotnie na nasze zapatrywania polityczne i skutkuje określonymi decyzjami w czasie wyborów powszechnych.
Z tego powodu, media nazywane czwartą władzą, w okresie wyborów powszechnych przybierają znaczenie pierwszej władzy, od której zależy wybór określonego podmiotu, czy podmiotów objętych wyborami.
Wyborca nie ma czasu na śledzenie i porównywanie serwowanych poglądów przez różne ośrodki medialne, dlatego opiera swój punkt widzenia na informacjach tego medium, które wybrał, jako ulubione.
Rozwaga wyborcza nie ma w statystycznie przeważającej masie większego znaczenia, gdyż szczegółowe porównania komentarzowo-polityczne płynące z różnych ośrodków medialnych, dokonywane są tylko przez nielicznych wyborców.
Zdecydowana większość ślepo wierzy informacjom przekazywanym przez wybrany ośrodek medialny. Z tego powodu, media potrafią funkcjonować tak skutecznie, że nieprawdziwe informacje mogą tworzyć chwilowe oburzeniowe demonstracje, a nawet zaważyć na efekcie wyborów powszechnych.
Walka z szerzonymi nieprawdziwymi danymi jest praktycznie w swej skuteczności niemożliwa, dlatego państwa demokratyczne dbają o to, aby większość funkcjonujących mediów reprezentowała kapitał rodzimy, po to, aby w wyborach powszechnych obce interesy nie górowały nad własnymi.
Tadeusz Michał Nycz