Z uwagą wysłuchałem dnia 16 lipca 2021 r. w TVN wywiadu z prof. dr hab. Adamem Strzemboszem, który generalnie skrytykował reformy sądownictwa przeprowadzone przez obecną władzę.
Jako twórca systemu sądownictwa III RP bronił słuszności swojej koncepcji, natomiast prowadzący wywiad nie postawił mu trudnego pytania – dlaczego swoim autorytetem prawniczym doprowadził do stanu kompletnego bezprawia w wyniku likwidacji legalnej, wiążącej wykładni ustaw?
Idąc dalej, dołożył cegiełkę do obecnych sądowniczych reform PiS-u. W logice zdarzeń jest to łatwe do udowodnienia, bo gdyby funkcjonowała wiążąca wykładnia ustaw, reformujący wymiar sprawiedliwości musieliby się z nią liczyć, a w warunkach jej braku, mieli swobodę reformatorską. W efekcie, twórca modelu sądownictwa jest w pewnej mierze jego likwidatorem.
Pytanie o legalną wykładnię ustaw postawić trzeba dlatego, że pomija istniejące spory polityczne, a jej istnienie jest najistotniejszą sprawą dla przeciętnego obywatela domagającego się pewności prawa, równego traktowania i sprawiedliwości w demokratycznym państwie.
Przypomnę, że krytyk polityki PiS-u w zakresie reform wymiaru sprawiedliwości prof. dr hab. Andrzej Zoll jest zwolennikiem legalnej wykładni ustaw, czyli rozumie realny porządek prawny (por. A. Zoll, M. Bartosik „Od demokracji do dyktatury i z powrotem”, Kraków 2017 s.290-291). Profesora traktuję, jako swojego mistrza uniwersyteckiego, z którym miałem przyjemność kiedyś na ten temat rozmawiać.
Dziwi mnie w związku z tym, że w tak podstawowej sprawie sprzyjającej praworządności obaj wymienieni profesorowie nie mogli się porozumieć, doprowadzając do stanu dalszego istnienia instytucji sprzyjającej jednakowej interpretacji i stosowaniu prawa.
Kwestia sporu wokół funkcjonowania legalnej wykładni ustaw jest o tyle niezrozumiała, że instytucja ta w podstawowy sposób zabezpiecza porządek prawny zgodny z wolą normodawcy wyrażoną w ustawie.
Tymczasem jej brak zaprzecza poczuciu stabilności prawa, ponieważ pozwala na dowolną interpretację, często dla potrzeb politycznych, pomijając już skutki negatywne w postaci afer gospodarczych, których inicjatorzy uchodzą w takich warunkach prawnych często bezkarnie.
Nie podejrzewam oczywiście prof. Adama Strzembosza, aby optując za likwidacją legalnej wykładni ustaw, działał świadomie na rzecz polskich aferzystów, ale w skutkach niestety do tego doszło.
Przy swojej koncepcji tworzonego sądownictwa, popełnił kardynalny błąd metodologiczny, oceniając ogół sędziów wedle poziomu własnych umiejętności prawniczych i własnego kręgosłupa praworządnościowego.
W konsekwencji, zakładał pewnie, że idealistyczna koncepcja pełnej swobody sędziowskiej zabezpieczy najlepiej system poprawnego funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Tymczasem sędziowie są z urodzenia zwykłymi ludźmi i wśród nich mamy osoby: wybitne, bardzo dobre, dobre, dostateczne, a także czarne owce.
Model funkcjonowania tego zawodu nie może być pozbawiony odpowiedniej kontroli społecznej, bo taki system prowadzi do sędziego na telefon, czy nawet niestety do zwykłego złodzieja…
Konstrukcja modelu sądownictwa musi być dostosowana do średniego poziomu arbitra i niezbędnie wymaga także stosownej kontroli funkcjonowania, gdyż natura ludzka chodzenia na skróty nie czyni bynajmniej z sędziów aniołów.
Całkowita swoboda sprowadzająca się do bezkarności za błędy naruszające oczywiste przepisy prawa prowadzi tylko do wynaturzeń wymiaru sprawiedliwości w postaci orzeczeń wydawanych wedle widzi mi się sędziego, a nie zgodnie z literą ustawy i na tym polega fatalny skutek błędu metodologicznego.
Tadeusz Michał Nycz