Motto: wierzyć, czy nie wierzyć, oto jest pytanie? z Szekspira…
O tym, że nasi politycy, prawnicy, już pomijając ekonomistów potrafią pleść medialne bzdury zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ostatni przykład to wyższość prawa unijnego nad Konstytucją RP lub tejże nad prawem unijnym.
Przyczyna jest jasna. W związku z brakiem legalnej, wiążącej wykładni ustaw, prawnicy dokonują interpretacji dla celów politycznych i takie zabiegi już nikogo nie dziwią, bo mamy z tym intensywnie do czynienia, co najmniej od końca 2015 r.
W efekcie, przeciętny telewidz, czy radiosłuchacz, albo użytkownik Internetu pozostaje całkowicie głupi, bo po obu stronach wskazanych, rozbieżnych wypowiedzi występują szacowni profesorowie prawa naszych uniwersytetów.
I komu tu wierzyć, oto jest szekspirowskie pytanie? Wszyscy jednakowo optują za przestrzeganiem prawa, pozostawiając przeciętnego obywatela w kropce, co o tym wszystkim sądzić?
Słowem, oni się bawią naszym kosztem, a my na to pozwalamy, dopłacając jeszcze z funduszów publicznych do ich pseudo naukowej działalności.
Czyli mamy kompletny „Matrix” za nasze pieniądze! Jeśli ktoś z psychologiczno-socjologicznego punktu widzenia dopatruje się powodów głębokich podziałów społecznych, to mają one źródło w braku legalnej wykładni ustaw.
Normalnym w demokracji byłby spór polityczny o naszą przyszłość i kierunek dalszego rozwoju. Rozdźwięk dotyczący pojmowania podstawowych przepisów i zasad Konstytucji, ma natomiast źródło w stosunkach prawnych ukształtowanych na model pewnego zamkniętego zakładu służby zdrowia…
Porównanie nie jest bynajmniej błędne, ani przesadzone. Ogół wyborczy społeczeństwa, stanowiąc suwerena naszej Ojczyzny może z tego obłędu łatwo wyjść, ale nie wychodzi, wykazując postawę osób ubezwłasnowolnionych. Formalnie nie, ale faktycznie.
Funkcjonująca władza najpierw zbudowała w 1997 r. taki wadliwy system prawa, niegwarantujący pewności jego rozumienia, a następnie w łatwy sposób podtrzymywała spory prawne, dla pozoru wmawiając nam, że optuje za praworządnością i sprawiedliwością.
Niektórzy politycy pochlebiają sobie, że nas wprowadzili do równie idiotycznie funkcjonującej Unii Europejskiej, a główny sprawca tego nieszczęścia już odcina zyskowne kupony z lukratywnej posadki brukselskiej.
Oficjalnie otrzymywaną polską emeryturę uważa, za drobne pieniądze na papierosy. Ażeby było jeszcze ciekawiej, wywodzi się z tej dbającej o prostego człowieka lewicy, przefarbowanej z reżimowej PZPR… Jak długo jeszcze ten cyrk potrwa, zależy od nas, do jakiego stopnia pozwolimy się robić kompletnie w balona?
Przy okazji różnych imprez sportowych, w tym Olimpiady 2020, zauważyć można, że w ślad za tą degrengoladą ekonomiczno-prawną, w ten nurt bezkresnej bylejakości i kolportowania nonsensów wkroczyli komentatorzy sportowi oraz współpracujący z nimi redaktorzy.
Wczoraj bodaj w TVP Sport przeczytałem, że rozgrywany jest turniej tenisowy w dyni…! Dzisiejsza zaś informacja, to: „Paula Badosa konkurentką Igi Świątek na olimpiadzie w Pekinie!”
Ktoś może powiedzieć, że to zwykłe pomyłki, ale tak nie jest. Tego typu informacje pojawiają się notorycznie, choćby na paskach informacyjnych różnych kanałów telewizji tak publicznej, jak i prywatnych.
Oznacza to kompletną bylejakość za nasze pieniądze. Taki zaś sposób podejścia do rzeczywistości w statystycznym tłumie nie różni nas wiele od pacjentów wskazanego zakładu służby zdrowia…
Różnica może polegać na tym, że ich zachowanie ma swoje źródło w chorobie, podczas, gdy my, chcemy uchodzić za zdrowych. Skala i długość występującego problemu może jednak budzić wątpliwości, co do naszego zdrowia psychicznego.
Świat, bowiem albo się wywrócił do góry nogami i myśmy tego jeszcze nie dostrzegli, albo funkcjonujemy w takiej bezkresnej głupocie, której nie można przypisać nawet pacjentowi szpitala psychiatrycznego!
Karabeusz