Niepraworządność, która rozgrywa się na naszych oczach, sprzyja wadliwym rozwiązaniom w zakresie kształcenia kadr prawniczych, co powoduje późniejsze narastające negatywne konsekwencje społeczne w sferze stosowania prawa.
Przede wszystkim na wykładach uniwersyteckich pomijana jest problematyka legalnej wykładni ustaw, nie ma o niej słowa w aktualnej literaturze prawniczej, co potwierdził mi jakiś czas temu w drodze konsultacji konstytucjonalista z UJ, prof. dr hab. Paweł Sarnecki.
Młode kadry prawnicze po doktoracie często nie znają i nie rozumieją znaczenia legalnej wykładni ustaw, co przekłada się na to, że niżej wyedukowane osoby z tytułem magistra też są pozbawione tej wiedzy.
W pogoni za pieniądzem pomija się przypadkowo, a może celowo, najważniejszy instrument prawny sprzyjający jednolitości stosowania prawa. To lekceważące podejście do praworządności wpływa na poziom rozpraw prawniczych, artykułów i komentarzy.
Można zaobserwować i udowodnić na podstawie dostępnych publicznie prawniczych rozpraw doktorskich, że ich jakość z roku na rok jest coraz niższa.
Z założenia w przeciwieństwie do prac magisterskich, praca doktorska powinna rozwiązywać jakiś problem prawny, przedstawiając w konkluzji wnioski de lege ferenda.Tymczasem coraz częściej te prace przeradzają się w opracowania opisowe, eliminując tym samym twórczy wkład autora.
Produkcja zaś artykułów, a zwłaszcza komentarzy rośnie w tempie geometrycznym, tyle, że przeciętny komentarz prawniczy często nie odpowiada ścisłemu pojęciu komentowania.
Każdy, kto szuka odpowiedzi na nurtujący go problem prawny chciałby po wzięciu do ręki komentarza, dowiedzieć się, jaki pogląd prezentuje autor opracowania i z jakiego uzasadnionego powodu?
Tymczasem dosyć często, zwłaszcza w sprawach złożonych i kontrowersyjnych, przywołuje się poglądy innych autorów, będących za lub przeciw, albo też takie rozbieżne orzecznictwo sądowe, nie przedstawiając własnego uzasadnionego wyjaśnienia.
W rezultacie, czytający nie ma pożytku z opracowania, oprócz przywołanych rozbieżnych poglądów, o których najczęściej już wiedział, bo inaczej nie poszukiwałby treści komentarzowych.
Najgorzej jest z szeroko pojmowaną literaturą prawniczą, do której w praktyce zalicza się różne opracowania wykładniowe i ekspertyzy, które są podatne na interpretację według politycznych poglądów, a nie wedle poprawnej wykładni, zgodnej z przyjętymi w nauce prawa regułami.
W typowej, teoretycznej literaturze prawniczej z natury rzeczy muszą występować opracowania poprawne, kontrowersyjne i błędne, bo na tym polega istota działalności naukowej, w której ścierają się różne poglądy w celu wypracowania najtrafniejszego rozwiązania.
Brak legalnej, wiążącej wykładni ustaw spowodował jednak, że niektórzy autorzy artykułów komentarzowych i ekspertyz piszą pod z góry założoną tezę, co niestety nie spotyka się ze stosowną ripostą autorytetów prawnych, a co gorsza służy niekiedy, jako wzór do wydawania księżycowych orzeczeń sądowych…
W rezultacie, tak twórcy komentarzowej literatury prawniczej, jak i realizatorzy litery prawa, w związku z brakiem wiążącego kierunku interpretacji ustaw, czują się całkowicie bezkarni za działania pozostające niekiedy wprost i na pierwszy rzut oka sprzeczne z wyraźnym zapisem ustawy.
Tadeusz Michał Nycz