Stale jesteśmy bombardowani reklamami zachęcającymi do zakupów, a czasem zdobywania łatwych pieniędzy. Pierwsze z nich stanowią propagowanie wyrobów, czy usług mających zachęcić wzrok do podjęcia kontraktu.
Reklama dźwignią handlu, kiedyś głoszono. Ma ona swoje dobre strony, gdyż stanowi nieraz informację o istnieniu produktu, czy usługi, o których bez tej ulotki w ogóle moglibyśmy się nie dowiedzieć.
Ostatnio jednak zbyt natarczywie jesteśmy atakowani propozycjami zakupu nie tyle potrzebnych przedmiotów, ile swoistego rodzaju tandety, na którą bez reklamy nie byłoby zbytu.
Taka propaganda działa podprogowo, podkręcając ludzką cechę zaborczości dóbr. Jeśli do tego dodać cwaniackie chwyty cenowe, to niestety zbyt często dajemy się złapać w pułapkę zbytecznych lub nieracjonalnych zakupów.
Czasem polega to na otrzymaniu rzeczy zupełnie nieprzydatnej, a innym razem na poważnym przepłaceniu rzeczywistej wartości rynkowej produktu. Teoretycznie znamy te chwyty, jednak niekiedy jak dzieci dajemy się kolejny raz podejść chytrusom.
Przykładowo, w sklepach poszukiwane buty kosztują średnio 150 zł. Takie same buty w reklamie głoszącej niebywałą przecenę kosztują 300 zł, a sprzedawane są za 200 zł. Zachwyceni okazją, dopłacamy 50 zł do średniej ceny rynkowej.
Pół biedy, jeśli damy się nabrać na kupno butów. Gorzej, gdy to samo zrobimy z zakupem telewizora, lodówki, czy samochodu, bo wówczas dopłacimy N-tą wielkość owej kwoty 50 złotych.
Zdobywanie łatwych pieniędzy, to zachęty do wszelkiego rodzaju hazardu, kończącego się plajtą, w myśl zasady, że bank zawsze na końcu wygrywa…Szczególną odmianą łatwych pieniędzy jest różnego rodzaju zachęta do pomnażania kapitału w sposób lichwiarski.
Namawiają nas do założenia minimalnej kwoty 1000 zł, która przy pomocy elektronicznego systemu gry na giełdzie przyniesie nam stały systematyczny wzrost kapitału. Są dwie odmiany tego zjawiska.
Pierwsza polega na tym, że w efekcie utracimy nawet kapitał początkowy. Druga odmiana powoduje faktyczne powiększenie puli pieniężnej. Nie jest to jednak ani manna z nieba, ani cud w Kanie Galilejskiej, które mogą objąć wszystkich w nim uczestniczących, ale wybranych wedle określonego klucza…
Czy później taki zysk nie spowoduje jakieś poważniejszej starty, na 100% nikt nie da gwarancji. Załóżmy jednak, że osiągniemy chwilową korzyść finansową, uzasadnioną hasłem – ale nabraliśmy tym działaniem określony bank, zabierając mu pieniądze…
Z etycznego punktu widzenia jest to nieuczciwość, jako, że pusty pieniądz, niebędący ekwiwalentem za świadczoną pracę, nawet nie wchodzi w skład budżetu jakiegoś państwa. Ogólnoświatowa instytucja finansowa drukuje pieniądze bez pokrycia i rzuca je na rynek.
Czy jest Św. Mikołajem, czy robi to w jakimś celu? W cuda oczywiście nie ma co wierzyć, toteż cel musi być. Wygląda on w ten sposób, że masa pustego pieniądza rzucona na rynek finansowy jest mechanizmem przyspieszającym ogólnoświatowy kryzys gospodarczy.
W następstwie tego kryzysu cała populacja światowa traci dobra znacznie przekraczające ów pakiet finansowy rzucony na rynek. Do tego jeszcze rządzący dobrami tego świata nie muszą od nikogo pożyczać pustych pieniędzy, oni je drukują, rzucają na rynek i już.
Stąd można powiedzieć, że bawią się nami, tak jak my klockami lego. I to jest kwintesencja współczesnej ekonomii politycznej. Przy pomocy tego zabiegu można rządzić światem, kupując sobie uczonych z zakresu ekonomii, którzy medialnie tłumaczą zawiłości rynkowe.
Im bardziej złożone i skomplikowane są te wyjaśnienia, tym lepiej dla trzymających kasę ogólnoświatową, którym chodzi o to, abyśmy z tej prostej dziedziny wiedzy niczego nie zrozumieli.
Taka sytuacja pod płaszczykiem krętackiego tabu pozwala im panować nad światem naszym kosztem. Wystarczy posłuchać różnych ekonomistów, którzy w przestrzeni publicznej prześcigają się w niezrozumiałym dla słuchacza bełkocie.
Im, kto bardziej złożone konstrukcje ekonomiczne wymyśli, tym jest więcej publicznie hołubiony, zasługując niemal na nagrodę Nobla, której akurat w tej dziedzinie Alfred Nobel nie przewidział!
Chyba dlatego, że podstawowe prawa ekonomii są nam znane od pradziejów i na co dzień je stosujemy, racjonalnie prowadząc gospodarstwo domowe, stąd fundator nagrody uznał, że w tej dziedzinie niepodobna niczego nowego wymyśleć.
Doskonale wiemy, że nie można funkcjonować we własnym domostwie nieustannie na kredyt, bo taka sytuacja bardzo szybko spowoduje totalny upadek i zaprowadzi rodzinę pod przysłowiowy most.
Państwa światowe inspirowane przez trzymających kasę tworzą jednak stale deficytowe budżety, niemające żadnego spotkania z superatą. Aby wbrew codziennej naszej empirii udowodnić zasadność tego rozwiązania potrzebni są ekonomiści, którzy za odpowiednie pieniądze tworzą pseudo ekonomię pod z góry założoną tezę…
Jednakże ta szerzona nauka przeczy kardynalnym znanym nam z praktyki zasadom ekonomii, dlatego dla zamydlenia oczu społeczeństwu zdecydowano się stworzyć nagrodę Nobla za osiągnięcia w tej dziedzinie finansowaną przez banki!
Chodzi o to, aby bujdologię taką jak na przykład ekonomia polityczna socjalizmu ubrać w szaty powagi, sprzyjającej wciskaniu ludziom totalnego kitu. I to jest w pigułce cała historia nauk ekonomii, służąca totalnemu oszustwu niemającemu nic wspólnego z kardynalnymi zasadami, jakimi kieruje się każdy z nas prowadząc codziennie gospodarstwo domowe…
Karabeusz