Opozycja zaklina rzeczywistość, fascynuje ubarwianiem kłamstw rewelacjami. Ta cała artyleria bujdologii nie przynosi efektu, o czym świadczą rzetelne wyniki badania opinii publicznej, z których wynika, że szanse PiS na przyszłoroczne zwycięstwo stopniowo rosną.
Puste słowa nie są w stanie nikogo specjalnie przejąć, skoro w trudnych kryzysowych czasach widzimy konkrety w postaci w miarę sprawnego funkcjonowania rządu zmierzającego do pomocy dla większości potrzebujących i ta pomoc rzeczywiście występuje.
Dodatkowo, wyniki wyborów we Włoszech dające nadzieję na naprawę gnijącej Unii Europejskiej także mają znaczenie. Najwyraźniej Polacy to dostrzegli i nie zamierzają dopuścić znanych guzikowców do władzy, stąd w prawdziwych wynikach badań opinii publicznej opozycja stale jest w tyle.
Z tego powodu ujawniają bezradność i zdenerwowanie, gdyż zmarnowali poważne finansowe nakłady propagandowe, wzięli już kasę za zmianę władzy w Polsce, a na następne transze z tego tytułu mogą liczyć, jak na zeszłoroczny śnieg.
Żadne najbardziej chytre i przemyślne sposoby walki podjazdowej nic korzystnego nie przynoszą. Przeciwnie, wykazują spadek poparcia, choć intensywnie lewymi badaniami sami poprawiają sobie samopoczucie, pokazując w obliczeniach rzekomy wzrost.
Od wielu tygodni przekonywali nas, że w obozie rządzącym wrze. Kłótnie na potęgę i wkrótce ta koalicja rozleci się. Tymczasem pobożne życzenia w żaden sposób się nie sprawdzają i dlatego opozycja ma potężny ból głowy.
Zaangażowali nawet wróżbitów, przepowiadających upadek premiera M. Morawieckiego we wrześniu br., a tu nic z tego. Żadna z prognoz sprawdzić się nie chce, a przesunięcie terminu wyborów samorządowych na 2024 r. pokazuje, że PiS trzyma się mocno.
Cóż było robić? Sensownych pomysłów już brak, sięgnięto, więc do absurdów, bo sądzą, że może jakaś niewielka część rodaków da się jeszcze na nie nabrać? Przez długi czas „środowe” walki o prawa kobiet niczego dobrego nie przynosiły.
Zwariowane baby powystawiały się na widok publiczny, było kupę śmiechu i cała sprawa spaliła na panewce. Nawet biorąc pod uwagę częściowo sensowny kierunek walki, nie można rzecz jasna do tego wracać w obliczu poważnego zagrożenia wojennego.
Wymyślono, więc ciekawą rewolucję, przeskakując od razu ze „środy” na „piątek”… Dowiedzieliśmy się jak to pewien zmyślny wyobrażeniowo redaktor odkrył ubecką teczkę Jarosława Kaczyńskiego i na tę okoliczność napisał obszerną książkę, zaskakując fantastyką.
Oczywiście J. Kaczyński mający prawomocnie sądowo ustalony status pokrzywdzonego z tą grubymi nićmi szytą intrygą rozprawi się bez trudu. Mamy jednak rodaków z ograniczonym zakresem inteligencji medialnej i to do nich jest adresowana ta elukubracja.
A nóż fortel chwyci i niektórzy w banialuki uwierzą? Czasem im bardziej nieprawdopodobne wiadomości, tym więcej zainteresowanych osób ich poznaniem. Sama informacja autorom intrygi nic nie przyniesie, bo do tego trzeba jeszcze uwierzyć, że J. Kaczyński prowadzący od lat politykę usamodzielniania Polski w szczególności od Rosji, jest jej agentem!
Na taki pomysł mogli wpaść tylko ludzie skrajnie zawiedzeni w zamiarze zdobycia władzy, których totalne dotychczasowe kłamstwa są prosto rozszyfrowywane i nie przynoszą jakichkolwiek rezultatów. Czyli kompletni desperaci.
Oni są nieprzewidywalni, bo nie wiadomo, czego jeszcze można się po nich spodziewać? Zaciekawia mnie to, dlatego, że mieliśmy akcje „środowe” teraz mamy „piątkowe”. Idąc chronologicznie jeszcze nam pozostał „czwartek” i to mnie nurtuje, co pod nim się kryje?
Być może będzie to sensacja, której nie przewidujemy w najśmielszych wyobrażeniach? Przykładowo odnaleziono teczkę Świętego Piotra, będącego agentem KGB moszczącym miejsca w Czyśćcu dla Lenina, Stalina i Putina, których rzecz jasna do Nieba nikt nie wpuści?
Albo padnie kardynalny zarzut podstępnego zorganizowania zamachu smoleńskiego przez samego prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego – wszak inwencja durnoty opozycji jest bezkresna!
Karabeusz