JAK DŁUGO JESZCZE…?

Motto: nie oczekujmy cudu Jana Pawła II, gdyż możemy sami do niego doprowadzić…

Ostatnie wiadomości o korupcji lichwiarskiej przyprawiają o potężny ból głowy. Jeżeli za pożyczkę w kwocie 800 zł można dochodzić zwrotu 140 tys. zł, a za pożyczkę 500 zł kwoty ponad 200 tys. zł, to oznacza, że nasze państwo jest obłożnie chorym organizmem.

To nie są wymuszenia będące rozbojem, ale należność dochodzona przed sądami wydającymi orzeczenia w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Chwała Ministrowi Sprawiedliwości, że wniósł środki nadzwyczajne do Sądu Najwyższego, ale ja stawiam proste pytanie, jak to się stało, że jakiś sędzia śmiał takie bezprawie zaakceptować?

Tłumaczenie się brakiem wyraźnych przepisów zakazujących takiego procederu, które to regulacje prawne dopiero teraz wprowadzono, nie zmienia postaci rzeczy, że skandaliczne orzeczenia sądu nie miały prawa zaistnieć.

Już na pierwszy rzut oka, bez wchodzenia w kwestie interpretacyjne, roszczenie w relacji do kwoty pożyczki jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, toteż na podstawie art. 5 Kodeksu cywilnego powinno być oddalone.

Jak to się dzieje, że jakiś sędzia wydaje bezkarnie wyroki kompromitujące cały wymiar sprawiedliwości? Wierzę, bowiem głęboko, że zdecydowana większość arbitrów na miejscu orzekającego sądu takie roszczenie oddaliłaby, jako oczywiście niesłuszne i niemogące korzystać z ochrony prawa.

Dlaczego dochodzi u nas do skandali gwałcących elementarne poczucie sprawiedliwości? Co pozwala wydać sędziemu orzeczenie, którego treść stanowi zaprzeczenie wszystkiego tego, czego się nauczył na studiach prawniczych?

Skąd biorą się osobnicy w togach i z orłem na piersiach pozwalający sobie na takie wybryki? Niestety, musimy się uderzyć we własne piersi, bo to my, całe społeczeństwo mające prawa wyborcze doprowadziliśmy do dramatów prawnych.

Zapewne niechcący, ale większościowo zaakceptowaliśmy wadliwą ustawę zasadniczą likwidującą legalną wykładnię ustaw, w wyniku czego doszło do wyeliminowania realnej odpowiedzialności za skandaliczne, niedopuszczalne orzeczenia sądowe.

Zaakceptowaliśmy Konstytucję RP w 1997 r., mimo, że ówczesne poważne autorytety prawne i chyba zdecydowana większość prawników była temu przeciwna. My, jako suweren nie zajmowaliśmy się tym problemem, nie przewidywaliśmy degrengolady prawniczej, choć można to było uczynić.

Nie interesowały nas stanowiska poważnych autorytetów prawnych m.in. byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego i późniejszego Rzecznika Praw Obywatelskich prof. dr hab. Andrzeja Zolla, który był i jest nadal zdecydowanym zwolennikiem funkcjonowania wiążącej wykładni ustaw.

My, nie zrobiliśmy nic, tak jakby sprawa nas nie dotyczyła. Następnie przez kolejne lata daliśmy się uwieść koncepcji degrengolady prawodawstwa, wstępując do organizacji pod nazwą Unia Europejska, w której wiążąca wykładnia prawa również nie funkcjonuje.

Już trzecią dziesiątkę lat odbieramy na własnej skórze negatywne konsekwencje swojej beztroski, wciąż powszechnie narzekając na brak porządku i przestrzegania prawa, który to porządek zaistnieć nie może w braku legalnej, wiążącej wykładni prawa.

Oczekujemy naprawy, niczym gwiazdki z Nieba, sądząc, że ni z gruszki ni z pietruszki ona cudownie nastanie bez naszego czynnego udziału w domaganiu się realnej naprawy systemu prawnego.

W jakiż to sposób sanacja może nastąpić, skoro władza do niej zmierzająca nie została przez nas obdarzona większością konstytucyjną pozwalającą na wprowadzenie do Konstytucji legalnej wykładni ustaw?

Tymczasem nowe pokolenia prawnicze kształcone przez ostatnie dziesięciolecia, nieznające instytucji legalnej wykładni ustaw są przez cwaniaków, oszustów i złodziei usilnie przekonywane, że wiążąca wykładnia nie jest nam potrzebna.

Dochodzi do tego w wyniku propagowania i kopiowania unijnego systemu prawnego, w którym takiej wykładni też nie ma. Płynące z tego negatywne konsekwencje krajowe odczuwamy już w sposób powszechny, a w sferze unijnej szczególnie uciążliwie w postaci bezprawnego pozbawienia nas funduszy na odbudowę gospodarki.

Politycznie kłócimy się bez przerwy o jakieś mało istotne bzdury, natomiast nie podejmujemy dyskusji o niezbędnej potrzebie naprawy systemu prawnego w postaci przywrócenia legalnej wykładni ustaw w porządku krajowym i jej odpowiednika unijnego.

Jesteśmy skłonni w znacznym procencie elektoratu wierzyć w guzikowy dobrobyt, tolerujemy skłócanie nas przez cwaniaków, którzy grają do własnej bramki, nie pozwalając na racjonalną naprawę systemu prawnego.

Słowem, nie domagamy się, jako najwyższa konstytucyjna polska władza zaprowadzenia porządku prawnego, uważając, że on powinien spaść nam z Nieba, bez naszego czynnego działania.

Jak długo jeszcze będziemy sobie strzelać w przysłowiowe kolano i pozwalać wodzić za nos przez cwaniaków, którzy pilnie dbają o brak racjonalnego modelu prawnego, bo tenże ograniczyłby możliwość powszechnego kołowania społeczeństwa i wykorzystywania nas do własnych celów?

Jak długo jeszcze będziemy pozwalać urzędnikom brukselskim na nierówne traktowanie członków wspólnoty, wybierając posłów unijnych, którzy sprzyjają obcym, a nie naszym i interesom wspólnoty, doprowadzając, co najmniej przez przyzwolenie do powszechnej korupcji w Parlamencie Europejskim?

Jak długo jeszcze będziemy kompletnymi głupkami niepotrafiącymi skutecznie domagać się i wprowadzić naprawy systemu prawnego tak krajowego jak i unijnego, choć istniejący stan korzystny dla szubrawców nas po prostu w sposób oczywisty krzywdzi?

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *