Przyjmując słuszność tezy części 1 „Studium władzy”, powstaje pytanie, jak te sprawy przebiegają w Polsce? Chyba typowo, co oznacza, że PiS, które programowo przewidziało pewne korzyści dla społeczeństwa, po dojściu do władzy i zapoznaniu się z regułami trzymających kasę, pewnej granicy przekroczyć też nie może.
Powoduje to, że nawet najciekawsze i być może najskuteczniejsze dla naszego kraju rozwiązania polityczno-gospodarczo-społeczne nie mogą być wdrażane, ponieważ nie leży to w interesie trzymających kasę, a rządzący muszą się z nimi liczyć.
Pomimo medialnego głoszenia szczytnych ideałów np. w zakresie praworządności, obecnie rządzący nie podejmują działań istotnie wpływających na przestrzeganie prawa, ponieważ nie dostali w tym zakresie zielonego światła…
Mamy, więc do czynienia z pewnym dysonansem. Z jednej strony na studiach prawniczych i ekonomicznych tłumaczy się jeszcze poprawne mechanizmy tych dziedzin i uczy studentów aksjomatycznych podstaw, a z drugiej w praktyce dochodzi do ich rażącego powszechnego naruszania, wskutek zaniechania wdrożeń, które mogłyby uzdrowić sytuację.
Z tego właśnie powodu nie może funkcjonować korzystna społecznie więź porozumienia pomiędzy rządzącymi a rządzonymi, ponieważ ci pierwsi muszą trzymać się wyznaczonych im granic.
Mogą podejmować tylko takie działania, na które pozwolą im trzymający kasę. W innych sprawach mamy pozorne zainteresowanie, wygłaszanie sloganów o słuchaniu społeczeństwa, jednakże jego zakres mieści się w bardzo ograniczonym, narzuconym im przedziale.
Władza nie może przyznać się do istniejących granic funkcjonowania, bo to od razu wypromowałoby medialnie, jakieś ugrupowanie opozycji, dlatego ustami swoich przedstawicieli i tubą medialną zapewnia o rzetelności w wysłuchiwaniu głosów społecznych.
W rzeczywistości robią dobrą minę do złej gry, a w kontakcie z obywatelami proponującymi racjonalne rozwiązania sprzeczne z regułami trzymających kasę, kultywują powszechny na szczeblach formalnej władzy teatr uników i chwytów taktyczno-medialnych.
Ze względu na różny poziom posiadanych urzędników nawet na najwyższych szczeblach władzy dochodzi do kompromitujących zdarzeń, potwierdzających właśnie opisywany model sprawowania władzy.
Przykładowo, przesłałem „Epopeję prawnicza w XII księgach prozą” do najwyższych władz. W pierwszym rzędzie skierowałem zapytanie w trybie żądania informacji publicznej do Sejmu RP, który powinien być zainteresowany choćby, co najmniej dyskusją na przedmiotowy temat.
Otrzymałem odpowiedź, z Kancelarii Sejmu, w której poinformowano, że o sprawach przyszłych w trybie żądania informacji publicznej nie mają obowiązku pisać, co z formalnego punktu widzenia jest prawdą.
Z Ministerstwa Sprawiedliwości, od którego tym razem nie żądałem udzielenia informacji publicznej, poinformowano mnie zdawkowo o uważnym zapoznaniu się z przekazanym materiałem, bez słowa informacji, co dalej?
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów poinformowała mnie natomiast o wpływie „Epopei” wraz z podziękowaniami za skierowany list oraz porady, uwagi i spostrzeżenia dotyczące prawa unijnego (sic!).
Ktoś, kto przeczytał moją „Epopeję” wie, że dotyczy ona przywrócenia w Polsce legalnej wykładni ustaw, a nie prawa unijnego, w zakresie którego wyjaśniłem jedynie skutki braku mechanizmu legalnej wykładni prawa europejskiego.
Wniosek stąd oczywisty, że udzielający mi odpowiedzi nawet nie przeczytał uważnie „Epopei”, lecz być może bazował na spisie treści, koncentrując uwagę na księdze VI pt. „System prawa unijnego”.
Owa wymiana wskazanej korespondencji pisanej przypomina mi jak ulał „Księgę życzeń i zażaleń” opisywaną w znanym skeczu z Kabaretu „Dudek” w wykonaniu Jana Kobuszewskiego.
Piszący skargi, wnioski i zażalenia mógł prezentować dowolne treści, a władza wykazując rzekome zainteresowanie za każdą uwagę, krytyczną, czy nie, a także nie na temat serdecznie mu dziękowała, nie wyciągając żadnych wniosków z przekazywanych informacji.
To wszystko prowadzi do jednoznacznego stwierdzenia, że obecne warunki funkcjonowania III RP pomimo formalnej zmiany ustroju, przypominają jak z kalki czasy PRL-u, pozwalając na określenie, że mamy do czynienia z PRL-em bis!
Tadeusz Michał Nycz