Motto: inteligencja polega na używaniu zwrotów i wyrażeń ze zrozumieniem…
Przeczytałem w internecie obszerny wywiad z jakimś autorem biografii Bogusława Kaczyńskiego. Twórca opracowania stara się odsłonić nieznane epizody z życia tego popularnego prezentera szeroko rozumianej twórczości muzycznej.
Szczyci się tym, że po imieniu nazywa orientację seksualną opisywanego bohatera swojej książki, choć tenże w czasie całego życia (1942-2016), starał się ten temat konsekwentnie omijać z daleka…
Autor stawia zarzut, względnie pewnego rodzaju zdumienie po adresem PiS, który zaakceptował Bogusława Kaczyńskiego w swoim gronie, jako zwolennika. Partia homofobiczna postępująca w ten sposób staje się zdaniem tego autora niewiarygodną.
Tak, jak ja rozumiem podejście PiS do problemów orientacji seksualnej, to polega ono na tym, że politycy tej partii uważają tę kwestię za całkowicie prywatną sprawę każdego człowieka, nienadającą się na publiczne wystąpienia.
Osobiście wyznaję ten pogląd, jako słuszny. Biorąc to pod uwagę, bardzo się dziwię przeciwnikowi homofobii, piszącemu o Bogusławie Kaczyńskim w sprawach, które tenże uznawał właśnie za absolutnie intymne, nienadające się do publicznej wiadomości.
Jeżeli taki kierunek postępowania uchodzi za poprawny i medialnie korzystnie odbierany, to mam wrażenie, że ta zabawa słowem homofobia wykazuje, iż posługujący się tym sformułowaniem, nie potrafią prostego zwrotu pojąć ze zrozumieniem.
Z wywiadu dość jasno przebija niechęć do Bogusława Kaczyńskiego być może związana z jego partią, którą mu przyszło popierać. Usiłuje się pomniejszać znaczenie Bogusława Kaczyńskiego w konfrontacji np. z Jerzym Waldorffem.
Autor powiada, że obaj byli tej samej orientacji seksualnej. Rzecz gustu, który z tych znawców muzyki komuś przypadł lub nie do gustu, ale bez wątpienia wykazywali doskonałą znajomość przedmiotu, o którym publicznie prawili.
Przywoływane są w wywiadzie zarzuty pod adresem Bogusława Kaczyńskiego, który głosił, że rodzinnie pochodzi z ziemiaństwa, podczas, gdy jego ojciec był rzemieślnikiem, lakiernikiem.
Zarzut okraszony jest kłamstwem po stronie prezentującego się, jako ziemianin z pochodzenia. Dość tendencyjne to twierdzenie, albowiem wygłaszający krytykę nie pokusił się o żadne badania genealogiczne, na podstawie których mógłby udowodnić swoje twierdzenie.
Podam własny przykład, aby wyjaśnić tę kwestię. Fakt, że ojciec Bogusława Kaczyńskiego był rzemieślnikiem nie wyklucza, że jego rodzina może mieć korzenie ziemiańskie.
W moim przypadku mój ojciec był ekonomistą pracującym, jako główny księgowy, ale ta okoliczność nie wyklucza mojego rodzinnego szeroko rozumianego ziemiańskiego pochodzenia.
Mój pradziadek ze strony matki był ziemianinem w tym rozumieniu, jako właściciel prowadzący przedsiębiorstwo rolno-mechaniczne we Lwowie, posiadający we władaniu obszary ziemi, własność kamienic lwowskich, etc.
Dziadek niczym szczególnym się nie wyróżniał, gdyż zakłady rolno-mechanicznie zostały podczas wojny 1920 r. doszczętnie zniszczone. Matka była sekretarką w klinice medycznej, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że następne pokolenia mogę wywodzić pochodzenie z rodziny ziemiańskiej ze strony mojej matki.
Autor zarzutu kłamstwa Bogusława Kaczyńskiego w zakresie jego rodzinnego pochodzenia musiałby dokładnie prześledzić genealogię tej rodziny, aby mógł wyrażać uzasadnione oceny, a w tym zakresie oprócz zawodu ojca opisywanego bohatera o niczym więcej nie wspomina.
Potępić trzeba tego, kto publicznie głosi określone cechy seksualne danej osoby, która ujawniania tych elementów wyraźnie sobie nie życzy. Do tego sytuacja ma miejsce po śmierci Bogusława Kaczyńskiego, który nie może wyrazić już swojego oburzenia, dlatego czynię to za niego.
Mamy zapisaną w art. 47 Konstytucji zasadę ochrony życia prywatnego każdego obywatela.. Rodzaj orientacji seksualnej jest niewątpliwie informacją objętą taką ochroną. Jakim więc prawem autor omawianej książki poczytuje sobie za zaszczyt pisanie o tych sprawach?
Abstrahując od rażącego naruszenia prawa, autora takiej biografii trzeba szczególnie zwalczać dlatego, że zachowuje się tak, jakby chciał poniżyć osobę zmarła ze względu na jej orientację seksualną.
Kolejne jego wywody, charakteryzujące Bogusława Kaczyńskiego, jako niezwykle elokwentnego, mówiącego z sensem, ale bardzo szybko, porównywanego przez komentatorów tego wywiadu do posłanki Beaty Kempy, to kolejne nieporozumienie.
Kwestia szybkości wymowy zależy od różnych naszych przymiotów tak genetycznie uwarunkowanych jak i wynikających z procesu nauczania. W żadnym jednak razie szybki sposób mówienia nie jest samoistnie elementem mogącym być ocenianym pejoratywnie.
Istotą sprawy pozostaje to, co chcemy przekazać słownie, czyli sensowność, logika wypowiedzi oraz rzetelne wiadomości z danej dziedziny, a szybkość przemowy ma charakter drugo lub trzeciorzędny.
Ten element może mieć znaczenie dla osób słabo pojętnych, nieumiejących w szybko przekazywanych informacjach wyłowić sensu, natomiast nie świadczy źle o wypowiadającym, jeżeli tylko jego wymowa w zakresie poprawności językowej i dykcji jest na odpowiednio dobrym poziomie, a tak to było w przypadku Bogusława Kaczyńskiego.
Przykładowo, znakomity niegdyś konferansjer Lucjan Kydryński nie należał do osób wolno mówiących, raczej wypowiadał słowa szybciej niż przeciętnie to ma miejsce i nikt o to nie miał do niego pretensji. Znany prof. Bralczyk mówi szybko, prof. Miodek wolniej, a obaj są znakomitymi znawcami języka polskiego.
Książka biograficzna o Bogusławie Kaczyńskim sprowadza się do jego poniżenia z tego powodu, że był postacią wybitną popierającą akurat nie tę partie, o którą dzisiejszym celebrytom chodzi… Taką postawę nazwać można politycznym rodzajem homofobii…
Tadeusz Michał Nycz