LEKCJA TENISA…

Skończył się turniej tenisowy w Rzymie, wynikowo dość łatwym zwycięstwem Igi Świątek 6: 2., 6: 3.   Patrząc przekrojowo na wyniki poszczególnych meczów, trzeba powiedzieć, że Iga była najrówniej grającą tenisistką i w pełni zasłużenie zdobyła kolejny 21 tytuł mistrzowski.

Jak zwykle po takiej imprezie rozszalały się do granic zachwytu wypowiedzi nad kunsztem naszej tenisistki, choć przed finałem byli tacy, co więcej szans na zwycięstwo dawali Sabalence.

Forma Igi w stosunku do madryckiej chyba dalej zwyżkuje, co jest dobrym prognostykiem dla turnieju paryskiego. Iga cały czas się rozwija, stawiając poszczególne elementy gry na jeszcze wyższy poziom.

Systematyka w tym zakresie pozwala stwierdzić, że jest bodaj jedyną tenisistką wśród najlepszych, którą stać na takie konsekwentne doskonalenie swoich umiejętności. Ona nazywa to symptomatycznie – piłka tenisowa zaczyna mnie słuchać…

Jej kariera i obycie intelektualne sprawiają, że mamy prawo, jako Polacy być dumni z tej mistrzyni, która w wieku zaledwie 22 lat pokazuje maestrię nie tylko sportową. Wypowiedzi medialne sytuują ją w gronie zdecydowanie starszych i bardziej doświadczonych osób.

Bardzo miło się słucha, kiedy w ocenie obcokrajowców brzmi nutka zazdrości z posiadania przez nas takiej wszechstronnie uzdolnionej perełki. Właśnie z tego względu powinniśmy cechować się szczególnym wyczuciem i zrozumieniem tak dla zwycięstw, jak i porażek Igi.

Niestety media nie przynoszą nam chluby. Kiedy Iga wygrywa wszyscy ją chwalą, a w razie porażki nie jesteśmy w stanie zrozumieć, że ona przecież nie jest robotem… Może mieć z różnych powodów słabszy dzień, tak jak każdemu z nas to się zdarza.

Trzeba w związku z tym, dostrzegając i ciesząc się z jej maestrii, potrafić spokojnie spoglądać na występujące czasem problemy, bo każdy z nas takie okresy przeżywa. One są po prostu zwykłą naszą ludzką historią.

Obecnie na parę dni przed turniejem w Paryżu trzeba także umieć spojrzeć na tę rywalizację z obiektywnym dystansem. Oczywiście życzymy Idze samych zwycięstw, ale musimy być psychicznie gotowi także na porażkę, bo nic co ludzkie nie jest nam obce.

Taka postawa względem naszej perełki może tylko jej pomóc, a nie zaszkodzić. Odbiór psychiczny zrozumienia ze strony kibiców jest sportowcom bardzo potrzebny, gdyż świadczy o dojrzałości tych, którzy oceniają sport w kategoriach obiektywnych.

Turnieje w Madrycie i w Rzymie pokazały rosnącą formę jedynki turniejowej. Wątpliwym jest, czy w tym zakresie dwójka turniejowa znajduje się na właściwym miejscu, ponieważ do jej zachowań można podnosić wiele zastrzeżeń.

Poprawiła sporo dotychczasowych błędów, ale nie zdołała nic zrobić z infantylnym zachowaniem, które musi w negatywny sposób rzutować na ocenę jej osobowości. W następstwie takie zachowanie nie pomaga, ale przeszkadza sportowo.

Być może głośne krzyki na korcie mają ją wzmacniać w grze, ale szczerze mówiąc czynią u odbiorców negatywne odczucia. Osobiście bardzo źle odbieram każdy mecz z udziałem Sabalenki właśnie ze względu na owo pohukiwanie.

Charakterystyczne dla wywyższania swych umiejętności były wypowiedzi dwójki tenisowej przez cały czas turnieju rzymskiego. Ona chyba chciała psychicznie wpłynąć negatywnie na Igę, poprzez swoje buńczuczne słowa o nadchodzącym zwycięstwie.

Mam wrażenie, że tym sposobem niczego nie osiągnie, a przeciwnie stworzy atmosferę niesprzyjającą rzeczywistemu doskonaleniu kunsztu tenisowego. Puszczane medialnie przechwałki miały ją chyba podbudować psychicznie, ale jest to metoda ułudna.

Zdecydowanie lepiej pod tym względem zachowuje się Coco Gauff, która uznała swój mecz półfinałowy za perfekcyjny, a poziom gry pozwalający na pokonanie każdej tenisistki z wyjątkiem Igi Świątek. Ta wypowiedź świadczy o umiejętności zarządzania swoją psychiką.

Jeżeli Sabalenka nie wyciągnie racjonalnych wniosków z turniejów madryckiego oraz rzymskiego i nie zmieni swojego panowania nad emocjami, nie rokuję jej dalszych sukcesów, a przeciwnie systematyczny spadek w rankingu.

Jak dotychczas, jej wrzaski na korcie jeszcze robią wrażenie na niektórych tenisistkach i stąd w Rzymie udało się jej dojść do finału. Ten trick jest bez znaczenia dla Igi, Gauff, czy Rybakiny i stąd tym trzem umiejącym zarządzać swoją psychiką rokuję dalsze sukcesy.

Przypomnijmy sobie jak to było z Federerem, który w wieku bodaj dzisiejszej Gauff także był jeszcze zawodnikiem bardzo buńczucznym, ale szybko pojął swój błąd i radykalnie się zmienił, aż do tego stopnia, że stawiamy go za wzór tenisisty.

Obecna jedynka wśród panów, zdobywca największej liczby wielkich szlemów potrafił opanowywać fanfaronadę, stąd chełpliwości nie było słychać w wypowiedziach medialnych, choć prezentowany poziom gry hipotetycznie przewidywalność zwycięstw uzasadniał.

Mam wrażenie, że obecny wiek Sabalenki stawia ją już niestety na pozycji przegranej, gdyż nie będzie potrafiła radykalnie się zmienić, bo tak długo trwające przyzwyczajenie przekształca się w nawyk i charakteryzuje naturę człowieka, a tę niepodobna zmienić.

Biorąc to pod uwagę, przewiduję, że czołówkę tenisa kobiecego będą stanowić Iga, Gauff i Rybakina i im prorokuję zwycięstwa w zbliżających się zawodach w Paryżu i Londynie. Wynika to stąd, że coraz więcej tenisistek przestanie reagować negatywnie na krzyki Sabalenki i ten atut nie będzie odgrywał już żadnej roli.

Przerost formy nad treścią ma miejsce wówczas, gdy dyspozycja tenisowa nieco spada i w jej miejsce stawia się na potężne krzyki mające wpłynąć negatywnie na przeciwniczkę. Podobny manewr stosowała niegdyś Szarapowa, co w karierze przyniosło jej nie do przebicia sufit…, bo zakończyła osiągnięcia na 5 wielkich szlemach, choć potencjalne możliwości tenisowe dawały jej szansę na większe zdobycze.

No cóż, Sabalenka otrzymała w Madrycie i w Rzymie lekcje tenisa od Igi Świątek, czy wyciągnie z tych doświadczeń racjonalne wnioski, to nam niebawem najbliższa przyszłość jasno pokaże.

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *