Jak to się dzieje, że pomimo ostrzeżeń ludzie zachowują się lekkomyślnie, narażając tym samym swój dobytek na szwank? Żyjemy w erze powszechnej dostępności do informacji, toteż jej elementy człowiek przezorny powinien wykorzystywać dla swojego dobra.
Tymczasem tak nie jest, co zaobserwować można powszechnie w różnych sferach stosunków społecznych. Jeśli do tego jeszcze dodać rozwijającą się systematycznie edukację narodów, to zjawisko naiwności społecznej może być trudne do wyjaśnienia.
Coraz wyższy poziom uzyskiwanej, przynajmniej formalnie wiedzy edukacyjnej powinien sprzyjać wykorzystywaniu jej dla własnych osobistych korzyści, tymczasem można zaobserwować w statystycznej ogromnej większości zjawisko wręcz odwrotne.
Coraz więcej osób garnie się do zdobycia wyższego wykształcenia, które następnie pozwala daną osobę zakwalifikować do grona inteligencji. Ostatnio słyszałem wypowiedź pewnego profesora bodaj politologa, który stwierdził, że takim skupiskiem jest Warszawa.
Nie oceniając analitycznie poziomu współczesnej edukacji i nie kwestionując wagi zdobytego przez nikogo wyższego wykształcenia, choć mamy przypadki ostatnio Collegium Humanum wydającego lewe dyplomy, trzeba powiedzieć, że ogólny poziom kształcenia spada.
Porównując poziom osób które zdobyły dyplom wyższej uczelni w PRL z osobami współczesnymi, widać jasno niestety degrengoladę, nawet znacznie większą niż porównanie poziomu wykształcenia w II RP i w PRL-u.
W trudnej sferze politycznej widać tego negatywne konsekwencje. O ile w czasach socjalistycznych większość polskiego społeczeństwa była negatywnie ustosunkowana do panującego ustroju, zdając sobie sprawę z jego zasadniczych błędów, o tyle obecnie takiego przekonania ocennego brakuje.
Najlepszym dowodem społecznej większościowo naiwności są wyniki wyborów ubiegłorocznych i obecnych. Pomimo przestróg ze strony poprzedniej władzy i oczywistych dowodów oszustwa obecnej koalicji rządzącej tak październikowe, jak i kwietniowe wyniki wyborów pokazują, że wykształconym społeczeństwem można skutecznie manipulować, aby podejmowało decyzje wyborcze sprzecznie z osobistym interesem.
Prawie we wszystkich wielkich polskich miastach będących właśnie skupiskiem ludzi wykształconych, bo z wyższym wykształceniem, władzę przejęli ci, którzy obiecywali społeczeństwu gruszki na wierzbie w postaci 100 obietnic na 100 dni rządów.
Sto dni rządów już minęło, obietnice poszły w las…, przynajmniej te istotne materialnie dla społeczeństwa, jak np. 60 tys. zł wolne od podatku, czy benzyna po 5 zł i 19 groszy. To są fakty namacalne i sprawdzalne, którym zaprzeczyć się nie da.
Zachodzi wobec tego pytanie, jak zdewaluowało się dzisiejsze wyższe wykształcenie, że nasze uczelnie produkują dyplomatołków z dyplomami? Zakłada się przecież, że osoba z dyplomem wyższych studiów jest w stanie logicznie rozumować i na tej podstawie wyciągać korzystne dla siebie wnioski.
Okazuje się jednak, że o takim procesie logicznej dedukcji współcześnie w ogóle nie ma mowy. Mało kto przecież potrafi sobie logicznie ocenić negatywne skutki wynikające z wstrzymania potężnej inwestycji CPK, która miała z założenia pobudzić naszą gospodarkę do dalszego systematycznego rozwoju.
Kto potrafi ocenić ekonomiczne skutki zrujnowania mediów publicznych i olbrzymie straty finansowe, jakie my wszyscy ponieśliśmy już z tego tytułu, a każdy kolejny dzień przynosi przecież nowe.
Kto potrafi porównać korzyści finansowe z KPO, z należnościami z tytułu reparacji wojennych i dojść do właściwego logicznego wniosku w sferze osobistych korzyści przynoszących przez te rozwiązania?
Parafrazując znaną wypowiedź MSZ Józefa Becka można stwierdzić, że za marne ochłapy pożyczkowe z KPO, nie wolno oddawać suwerenności, gdyż te bardzo kosztowne w większości pożyczki będą spłacać jeszcze nasz wnuki.
Rezygnacja natomiast z prawnie i moralnie należnych reparacji wojennych, stanowiących czysty zysk dla państwa i narodu dowodzi, że większościowo dajemy się cwaniakom totalnie robić w balona…!
Już nawet szkoda mówić o przywracaniu praworządności przez obecną koalicję rządząca, gdyż tutaj mamy do czynienia z ewidentną anarchią, która jeśli rządzącym wejdzie w krew, to przeciętny obywatel nawet się nie zorientuje, kiedy go zamkną w tzw. 15 minutowym mieście!
Pierwszoplanowymi ofiarami swojej głupoty będą w zdecydowanej większości mieszkańcy wielkich polskich miast, gdyż tam usiłuje się rozpoczynać owo ograniczanie praw obywatelskich, przy pomocy działań tylnymi schodami…
Na razie w Polsce nie mamy zamachów terrorystycznych, ale wszystko jest przed nami, jeżeli Niemcy poczną się pozbywać powszechnie przez lata zapraszanych, a teraz niechcianych obcokrajowców.
Be względu na ich przyjazd do nas, bądź nie, wyjdziemy na tym jak przysłowiowy Zabłocki na mydle, ale trudno oczekiwać od większości polskiej inteligencji, aby potrafiła prognostycznie wysilić swój rozum, bo z pustego i Salomon nie naleje…
Jak już zapowiadał nasz premier takie są zasady w UE, że jeśli obcokrajowców nie chcemy, to będziemy musieli zapłaci bajońskie pieniądze, przekraczające nawet to, co nam z łaski skapnie z wielkiego hasłowo funduszu KPO.
Na koniec pozostanie tylko powszechnie głoszone hasło: volenti non fit iniuria, czyli chcącemu krzywda się nie dzieje. Trudno będzie mieć pretensje do Niemców czy do UE, skoro nasza gospodarka i państwo splajtuje na własne życzenie większości inteligentnych mieszkańców!
Karabeusz