BIEDNI LUDZIE…

Motto: wytresowani, jak małpy na sznurku…

Okres wakacyjny sprzyja rozmyślaniom na tematy, które w wirze codziennego zabiegania uchodzą z pola widzenia. Jednym z nich jest kwestia zdrowia i możliwości jego regeneracji w wyniku działalności służby zdrowia i nie tylko…

Problem funkcjonowania tej dziedziny życia społecznego trudny do rozwiązania, ponieważ podobno nigdzie w świecie idealnej opieki zdrowotnej nad pacjentami nie ma, na co, my, jako suweren nie mamy w zasadzie realnego wpływu.

Ze zdrowiem jest podobnie, jak z samochodem. Na warunki drogowe, w tym dziury w jezdniach, autostradach, itp. wpływu nie mamy. Natomiast sprawność samochodu zależy w gruncie rzeczy od sposobu eksploatacji auta.

Z samochodem jest może trochę łatwiej, gdyż zasadniczo coroczne przeglądy techniczno-rejestracyjne są prawnie wymagane. W problematyce zdrowia mamy obowiązkowe profilaktyczne badania lekarskie pracowników, ale one nie rozwiązują problemu.

Owszem, w pewnych zawodach mają istotne znacznie np., jeśli ktoś pracuje, jako kierowca zawodowy. Ale i tutaj mamy do czynienia z istotnym rozdźwiękiem realizacyjnym. Polega on na tym, że lekarz profilaktyk skupia się tylko na zdolności pacjenta do danej pracy.

Szerszy zakres ujawnionych u pracownika chorób jego nie interesuje. Co bardziej rzetelny doktor może nam najwyżej zwrócić uwagę na potrzebę udania się do określonego specjalisty i na tym koniec.

Pracownika traktuje się jak tanią siłę roboczą, o którą nie warto specjalnie dbać. Nie proponuję w tym miejscu jakiegoś przymusu leczenia, gdyż Konstytucja gwarantuje obywatelowi pełną swobodę w zakresie realizowanych zabiegów medycznych.

Racjonalizm nakazuje powiązanie lekarza profilaktyka z powszechną służbą zdrowia. Jeżeli w wyniku badań profilaktycznych ujawnione zostanie podejrzenie o jakieś schorzenie, to lekarz profilaktyk powinien pracownikowi wystawiać skierowanie do określonego specjalisty.

Co pracownik z tym zrobi, to jego sprawa, ale z psychologicznego punktu widzenia będzie się musiał liczyć z tym, że w czasie następnego badania profilaktycznego zostanie z tego skierowania rozliczony.

Presja psychiczna na wielu pracowników poskutkuje korzystnie, gdyż brak skorzystania z pomocy specjalisty będzie zanotowany w dokumentacji medycznej i może w zależności od schorzenia rzutować nawet na następną zdolność do pracy lub jej brak.

Często niestety nie dostrzegamy najprostszych rozwiązań organizacyjnych, tworząc takie zapętlone procedury, że pacjent w nich się gubi, już nie mówiąc o zrozumieniu sensu istniejących trybów postępowania.

Jak ocenić sytuację, w której lekarz profilaktyk nie kieruje pracownika do odpowiedniego specjalisty, wystawiając stosowny dokument, a niekiedy ten sam lekarz przybierający później postać lekarza rodzinnego dokonuje następnie tej czynności?

O poprawnym funkcjonowaniu służby zdrowia możemy marzyć, natomiast mamy wpływ na postępowania, które zależą wyłącznie od nas. Omamieni medialnie wspaniałymi preparatami na każdą dolegliwość nie myślimy, co zrobić, aby uchronić się od choroby, eliminując leki.

Swojski charakter za to odpowiada, o którym przypomniał niedawno były Prezydent RP wskazując, że rodacy lubią słuchać obietnic bez pokrycia, czyli obiecanek, cacanek…Na tym motywie przemysł farmaceutyczny i nie tylko od lat robi nas totalnie w balona…

Niestety, ludzie są tak skutecznie wytresowani do niszczenia własnego zdrowia, że żadne najbardziej jasne komunikaty ostrzegawcze nie trafiają do zrozumienia ich istoty, a klasycznym przykładem jest tytoń.

Przez wieki reklamy namawiały do jego używania, śpiewano o wspaniałym dymku z papierosa, utożsamiano dorosłość z papierosem, w filmie i telewizji nic się nie odbywało bez używania nikotyny i w efekcie te namowy weszły chyba do genowej podświadomości…

Siłą koła zamachowego oddziałuje ona na następne pokolenia, mimo że naukowo udowodniono szkodliwość tytoniu, a skutki zdrowotne jego używania są zobrazowane na każdej paczce papierosów…

Nie ma sposobu na to, aby palacza zainteresować odpowiedzią na pytanie, po co używa tej trucizny?  Klarowna odpowiedź na takie proste pytanie mogłaby bardzo szybko rozwiązać problemy z nałogiem.

Po co wstaje w nocy, wychodzi z mieszkania, czyli ma pełną świadomość szkodliwości tytoniu, bo chce chronić przez nim rodzinę, ale sam grzęźnie w tym bagnie, zamiast skończyć przygodę z czynnikiem rakotwórczym.

Po co wielu pracowników, (głównie niestety kobiety), wychodzi z miejsca pracy, czasem legalnie czasem ukradkiem i w różnych warunkach atmosferycznych, w upale, w deszczu, śniegu i mrozie musi nafaszerować się śmiercionośnym dymem?

Nie dziwię się marginesowi społecznemu, bo w tej sferze papieros uchodzi w aspekcie używanych różnorodnych szybko śmiertelnych narkotyków za bardzo przyjazny dla zdrowia, a poza tym im jest wszystko jedno, kiedy i jak staną w obliczu śmierci…

Tytułowymi biednymi ludźmi nie są ci, którzy nie potrafią racjonalnie odpowiedzieć na pytanie, w jakim celu używają rakotwórczej substancji, a później, gdy rak dopadnie są rozżaleni na cały świat, w tym bezradną najczęściej służbę zdrowia.

Ten, kto nie potrafi sam sobie odpowiedzieć na to proste pytanie, po co, jest godzien politowania i kwalifikuje się do grona bardzo biednych ludzi pozbawionych instynktu samozachowawczego.

Biedni, bo wytresowani medialnie, jak małpy na sznurku, nieumiejący poprawnie rozumować mimo posiadania niekiedy wysokiego wykształcenia i kwalifikacji, nie wyłączając tych ze stopniami, czy tytułami naukowymi.

Nieświadomi, wykorzystywani przez producentów trucizn i lekarstw, gotowi przyjmować każdą reklamową bzdurę, lekceważący choroby wstępnych, pozbawieni mądrości życiowej, mimo posiadania nawet ogromnych dóbr materialnych, niezwykle intelektualnie ubodzy…

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *