ZADŻUMIENI…

Motto: historia lubi się powtarzać…?

Wysłuchałem niedawno w TVN komentarza trzeciorzędnych polityków rządzącej koalicji na temat zmiany ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Opowiadali z pełnym zaangażowaniem emocjonalnym i przekonaniem o nielegalności obecnego TK.

Dla zrobienia większego wrażenia podkreślali, że to nie jest ich opinia, ale zdanie Komisji Weneckiej i sądów unijnych. Wychodzi na to, że my większościowo bardziej przejmujemy się opiniami o nas, aniżeli obowiązującym prawem.

Już dawno w blogu pisaliśmy, że analfabetów, czyli ludzi nieumiejących przeczytać i zrozumieć prawa obowiązującego w III RP należy odseparować od polityki do czasu zdania egzaminu ze znajomości ABC tych zagadnień.

Brak sprawdzianu wiedzy i dopuszczanie nieuków do parlamentu, przynosi bowiem wymierne negatywne konsekwencje dla narodu, finalnie mogące się sprowadzać do likwidacji państwa polskiego.

Kwestionowanie Trybunału Konstytucyjnego w Wiedniu można przyrównać do Kongresu Wiedeńskiego, który w 1815 r. stwierdził, że państwo polskie istnieć nie będzie pomimo funkcjonującej legalnie Konstytucji 3 Maja.

Wtedy miało to miejsce pod bagnetami rosyjsko-prusko-austriackimi. Dzisiaj, takimi bagnetami są media bezczelnie wciskające głupoty, które naiwny naród większościowo przyjmuje za dobrą monetę, choć są bezczelną fałszywką.

Zauważmy przy tym, że owi naprawiacze TK mówią cały czas o opinii, która z natury rzeczy nikogo nie wiąże, a my przejmujemy się nią, jak wyrocznią delficką. Wygląda na to, że stosują względem społeczeństwa bardzo skuteczną metodę głuchego telefonu…

W rozmowie z kilkoma znajomymi przekonałem się, że te opinie są przyjmowane na poważnie, jako obowiązek naprawy przez nas wymiaru sprawiedliwości. Okazuje się, że dzisiaj nie potrzeba bagnetów, gdyż kłamstwo medialne jest wystarczające…

Wyjaśnienie pozostaje na poziomie ucznia szkoły podstawowej. Trzeba otworzyć Konstytucję RP dostępną w internecie i przeczytać ze zrozumieniem art. 8 i 9. Pierwszy stwierdza, że najwyższym prawem w Polsce jest Konstytucja stosowana bezpośrednio.

Drugi mówi o tym, że Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego prawa międzynarodowego, a takim są traktaty i konwencje ratyfikowane i ogłoszone w Dzienniku Ustaw RP.

Legalne, prawnie skuteczne kwestionowanie przez podmioty zagraniczne naszego systemu sprawiedliwości nie może mieć miejsca, dokąd funkcjonuje państwo stojące na straży naszej niepodległości, jak stanowi art. 5 Konstytucji RP.

Nie może istnieć twór pod nazwą państwo, które jest pozbawione suwerenności. Taką organizację życia społeczeństwa historycznie nazwano państwem marionetkowym, jakim była PRL z racji ścisłej zależności od ZSRR.

Spod tego komunistycznego reżimu niecałe pół wieku temu wyzwoliliśmy się, a dzisiaj wskutek głupoty większości społeczeństwa do tego właśnie zmierzamy. Jak się zachowa Prezydent RP, czy podpisze ustawę, czy nie, tego nie wiemy.

Zezwolenie jakiemukolwiek podmiotowi zagranicznemu na skuteczną prawnie ingerencję w budowę polskiego systemu wymiaru sprawiedliwości pozostaje w sprzeczności z immanentną cechą państwa, czyli niepodległością.

Jaki charakter posiada opinia Komisji Weneckiej, czy rozstrzygnięcia sądów unijnych w sprawie polskiego systemu wymiaru sprawiedliwości? Są to postulaty kształtowane politycznie, które z prawnego punktu widzenia nie mają żadnej doniosłości.

Fakt, że Polska zgodziła się na orzekanie przez sądy unijne w sprawach gospodarczych, czy w sprawach praw obywateli nie oznacza, że okoliczność ta uzasadnia mieszanie się w nasz system budowy wymiaru sprawiedliwości.

Nie mają także żadnego znaczenia prawnego wypowiedzi, czy to Prezydenta RP, czy premiera w sprawie np. zgody na tworzenie unijnych przepisów badających np. praworządność w danym kraju, gdyż one wywołują skutki wyłącznie polityczne.

Aby nabrały znaczenia prawnie wiążącego musiałyby znaleźć się w treści traktatu łączącego Polskę i Unię Europejską, a do tego jeszcze trzeba by zmienić Konstytucję RP, gdyż taka ingerencja godziłaby w zapisaną w niej niepodległość.

Zobaczymy, co zrobi Prezydent RP? Stanisław August Poniatowski najpierw sprzeciwiał się rozbiorowi Polski, w końcu przystąpił do zdradzieckiej konfederacji targowickiej. Dlaczego większość społeczeństwa tych prostych spraw nie pojmuje?

Oni nie są świadomi, że takie polityczne działania stanowią pierwszy krok do likwidacji państwa polskiego, czego zdecydowana większość społeczeństwa nie chce, ale brakiem zainteresowania tą sprawą, daje władzy zielone światło…

W momencie, gdy obecnie sprawujący władzę zdobędą ją w całości, czyli Prezydent RP będzie również pochodził z ich kręgu politycznego, wówczas rozbiór państwa polskiego stanie się całkowicie legalny, a naród nie będzie miał możliwości weta.

Nad naszą edukacją wisi niestety miecz Damoklesa…, gdyż ona prowadzi do tego, że większość absolwentów wszelkich szkół, to osoby pozbawione mózgu, potrafiącego logicznie myśleć.

Jak słusznie zauważył Jan Kobuszewski w skeczu pt. „Rozum” z kabaretu „Dudek”, od osoby z upośledzonym mózgiem trudno wymagać, aby logicznie rozumowała. W skeczu było korzystniej, gdyż przytoczono historię urzędnika, który zagubił mózg przez przypadek…

Do tego jeszcze pełniąc odpowiedzialną funkcję kierowniczą posiadał dwóch zastępców, którzy za niego myśleli. A cóż my, zadżumieni poczniemy w warunkach braku takich zastępców…?

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *