Motto: aksjomatyczne samounicestwienie…
Komentarze po wygranej Donalda Trumpa, zwłaszcza w polskich mediach mogą lewicowego obserwatora sceny politycznej przyprawić o ból głowy. Ta cała masa forsowanych sprzeczności z dotychczasowymi twierdzeniami jest porażająca…
Właściwie tylko Aleksander Kwaśniewski, uwzględniając nie prawicową opcję polityczną wyraził szczerą prawdę o tym, że amerykański wybór będzie trampoliną dla PiS-owskiego kandydata na Prezydenta RP.
Krótkie stwierdzenie niezaprzeczalnego faktu świadczy o tym, że wśród anty prawicowców funkcjonują jeszcze ludzie racjonalnie myślący. Słowa te należy ocenić, jako przestrogę dla władzy, aby dalszych bzdur nie czyniła, ale to syzyfowa praca.
Po pierwsze, politycy koalicji 13 grudnia tak daleko zabrnęli w niedyplomatycznych, bezczelnych ocenach pod adresem republikanina, że przysłowiowe mleko się wylało i stąd nie ma, co zbierać…
Po drugie, widać ewidentnie dezorganizację taktyczno-polityczną tej formacji i to nawet wśród najwyższych władz parlamentarnych. Oni nie potrafią przyznać, że postawili na złą opcję polityczną, a co gorsza dopuszczali się karygodnych wybryków.
Ustami najważniejszych notabli atakują PiS za to, że na forum parlamentarnym jego przedstawiciele się radują… W obronie, nie wiem czego, powiadają, że to nasz naród, a nie amerykański wybierze w Polsce głowę państwa, czego nikt nie kwestionuje!
Usiłują wciskać totalne banialuki, że dla Polski najważniejsi są sojusznicy europejscy, a nie amerykańscy. Kompromitacja totalna na poziomie znanej wiedzy powszechnej i do tego w pobliżu 11 listopada…!
Jakby jeden z drugim sięgnął do podręcznika historii ze szkoły podstawowej, to by sobie przypomniał, że przywrócenie niepodległości zawdzięczamy głównie USA, a nie sąsiadom, czyli Rosji, czy Niemcom.
Co gorsza, w tym stylu głupoty wygadują nawet osoby z wyższym historycznym wykształceniem. Im się chyba fotele pod siedzeniami zapaliły i dlatego zachowują się jak ryba bez życiodajnej wody…
Inna sprawa, że w obecnych warunkach politycznych zasadniczo nie mają wyjścia z honorem, poza dymisją, do której żaden hochsztapler polityczny nie będzie się zbytnio spieszył, bo utraci apanaże…
Są bardziej śmieszni od tradycyjnego Nikodema Dyzmy. Wyobrażam sobie, jaki wspaniały materiał miałby na książkę, gdyż ożył Tadeusz Dołęga Mostowicz – mógłby to być majstersztyk na miarę literackiej nagrody Nobla!
Porównajmy tylko wyśmiewanego Nikodema z obecnymi… Niewykształcony faktycznie prostak, wskutek zbiegu okoliczności dochrapał się stanowiska prezesa Banku Zbożowego, ale Banku nie położył na łopatki, tylko ekonomicznie bronił.
Nie miał odpowiedniego wykształcenia, ale sam się dokształcał. Nie znał języka angielskiego, lecz chciał się nauczyć. Nie przeceniał swoich możliwości, gdyż nie przyjął funkcji premiera mimo wielu korzyści z tym związanych.
Wiedział, że wyżej pewnej poprzeczki nie podskoczy i stąd nie narażał państwa polskiego na negatywne konsekwencje. Miał nabytą inteligencję, która podpowiadała trafne rozwiązania. Wykorzystywał wiedzę innych, a to walor każdego notabla.
Przechodząc do współczesności, obserwujemy niestety u naszych wielkich i wspaniałych w ich mniemaniu polityków brak nawet tej namiastki przymiotów, które posiadał międzywojenny Nikodem Dyzma.
Do tego oni z uporem potwierdzają publicznie tę swoją wydumaną fantastyczną władzę tak, jakby sądzili święcie, że została im podarowana na stałe! Każdy człowiek, tak samo polityk może popełniać błędy.
Kluczowa umiejętność polega na tym, aby z nich wyciągać racjonalne wnioski na przyszłość, czyli umieć je naprawiać. Tego u nas nie widać, dlatego przewiduję, że władza sama siebie wywiezie dość szybko na przysłowiowych taczkach…
Bodaj Oscar Wilde słusznie powiedział, że śmieszność zabija polityka… W konsekwencji PiS nie będzie musiał nic nadzwyczajnego czynić, aby jego kandydat na Prezydenta RP wygrał – wystarczy wskazywać degrengoladę…
Nie potrzeba wielkich słów, czy zwrotów nieparlamentarnych, którymi chełpili się rządzący dochodząc do władzy. Wystarczą delikatne dwuznaczniki, gdyż reszty większość wyborców sama się domyśli…
Przeżywać będziemy pewnie restaurację starych kabaretów typu: „Dudek” czy „Pod Egidą”, których teksty były tak skonstruowane, aby widz domyślał się reszty, a tenże pojmował w lot, o co chodzi…
Niegdyś Jan Paweł II uczył rzesze zwłaszcza młodego pokolenia dawania dowodów wiary. Niektórzy chyba opacznie to zrozumieli sądząc, że powszechne kłamstwo przyniesie wiarę społeczną w trwałość zdobytej władzy.
Oni zapomnieli o tym, że sprawują rządy dla nas, a nie dla Unii Europejskiej, czy też dla naszych jakichś sąsiadów… Jak historia pokazuje buńczuczność władzy zawsze prowadziła do jej upadku prędzej, czy później, a wszystko zależało od skali zjawiska.
Świadectwo sprzeniewierzania się głoszonym dla pozoru ideałom jest tak ogromne i powszechne, że nie ma żadnego ratunku przed upadkiem, gdyż sami dowodzą swojej śmieszności, a ta unicestwia w polityce.
Karabeusz