Motto: w rytmie filozofii, ale wcale nie filozoficznie…
Śniło mi się tej nocy, że ktoś podpala Zamek Królewski na Wawelu. Dookoła mnóstwo ludzi zajętych komórkami i aparatami fotograficznymi i nikt nie reaguje. Rozglądałem się za sprzętem przeciw pożarowym, ale go nie dostrzegłem.
Nie miałem komórki przy sobie, toteż zacząłem krzyczeć – ludzie obudźcie się i dzwońcie po Straż Pożarną, bo nam perła kultury polskiej z dymem pójdzie… Co było dalej, nie wiem, bo zlany potem przebudziłem się, wstałem, wyjrzałem przez okno – Wawel stał nienaruszony.
Dobra jest, pomyślałem, ale od razu naszły mnie wątpliwości skojarzeniowe. Kiedyś czytałem, że sny stanowią uzewnętrznienie podświadomości. Postawiłem pytanie – co ta wewnętrzna istota chciała mi powiedzieć?
Przebiegłem myślą przez ostatnie dni i tygodnie. Jedyne skojarzenie, jakie mi przyszło do głowy, to wizyta w krakowskim parku Wisławy Szymborskiej, który zachwycił mnie wyglądem, ale też zasmucił, kiedy przypomniałem sobie występ noblistki na Wawelu.
Pamiętam krótki filmik pt. „Autorytety Platformy Obywatelskiej”, w którym autorka przedstawiała uwielbienie dla ówczesnego kandydata na Prezydenta RP, po czym na końcu spuentowała występ niepasującym do zdarzenia wulgarnym słowem na literę d…
Nie kojarzyłem tego wówczas z jej wcześniejszymi peanami pod adresem wodza naszych wschodnich sąsiadów, gdyż tamto wydarzenie było sposobem znalezienia się w trudnej dla wielu rzeczywistości reżimowej. Metody funkcjonowały różne.
Przykładowo, gospodarz Wawelu prof. dr hab. Jerzy Szablowski poszedł na współpracę i pozwolił wybrać się do władz miasta Krakowa mając świadomość, że bliski kontakt z dysponentami budżetu państwa pozwoli pozyskać pieniądze na rewaloryzację zabytków.
Występował nawet na plenum KW PZPR, gdzie tłumaczył niezbędność tego procesu. Jako uczestnik Powstania Warszawskiego nie zniżył się jednak do podpisu pod listem ku czci zmarłego Stalina, choć wiele profesorskich sław z historii sztuki i nie tylko, to uczyniło.
Profesor, będąc w owym czasie docentem, ryzykował, że mogą mu nie dać profesury, ale wykazał hart ducha, zdając sobie doskonale sprawę, co wolno, a czego robić nie wolno, aby móc sobie spokojnie spojrzeć w twarz w lustrze…
Wisława Szymborska przyjęła inną metodę postępowania. Może była narażona na naciski, którym nie potrafiła się oprzeć, toteż trudno mieć o to do niej pretensje. Czym innym jest natomiast skandaliczny występ na Wawelu w warunkach nowego ustroju i braku nacisków…
Tak się zastanawiam, czy to czasem my młodsi nie zrobiliśmy z niej na siłę noblistki? Oczywiście z patriotycznego punktu widzenia ucieszyła mnie informacja, że Polka została laureatką nagrody Nobla.
Dzisiaj spoglądając w parku na wiersz pt. „Nic dwa razy” zaczęły mi się pojawiać znaki zapytania, co do maestrii laureatki. Nie mówię o tym z pozycji zazdrośnika – sam też piszę rymowanki, ale moja działalność jest amatorsko-hobbystyczna.
Z tego powodu nie mogę być dla profesjonalnych poetów żadnym konkurentem. Gdy sięgam myślą wstecz, to przypominam sobie, że moi poloniści dzielili poezję na rymowaną i nierymowaną, zwaną wierszem białym.
Nie pamiętam natomiast, aby istniało coś w rodzaju czekoladowej „mieszanki wedlowskiej”, a taki charakter ma omawiany wiersz złożony z 7 zwrotek, z których tylko 3 posiadają prawidłowy skład rymu. Ale może jako amator wszystkiego nie wiem?
Uczono mnie, że każdy wiersz powinien się cechować rymem, rytmem i sensem. Z tym trzecim elementem nie ma problemu, ale z dwoma pierwszymi na pierwszy rzut oka jawią się niedoskonałości, tak, jakby ktoś czego nie dopracował do końca…
Z internetowych informacji życiorysowych dowiedziałem się, że wiersz pt. „Nic dwa razy” stanowi najwspanialsze osiągnięcie naszej noblistki, stąd pewnie, dlatego umieszczono jego treść w parku.
Wisława Szymborska tworzyła poezję około 70 lat i w tym czasie dorobiła się około 350 wierszy, co delikatnie oceniając nie jest osiągnięciem wielkim. Ale nie ilość stanowi o wartości, toteż postanowiłem jej utwory porównać z poezją Juliana Tuwima.
Znowu pewne zaskoczenie, ponieważ jego wiersze zwykle rymem i rytmem po prostu płyną…Może nie dostał nagrody Nobla, bo żyliśmy za żelazną kurtyną, albo dlatego, że zbyt wcześnie skończył tę działalność i nie doczekał wolnej Polski?
Przechodząc do wątku głównego, zastanawiałem się, co podświadomość chciała mi przekazać? To, że czasy się zmieniają, a wraz z nimi kultura i jej poziom, to trzeźwej świadomości podpowiadać nie trzeba.
Wreszcie eureka! Może żąda ode mnie, jako amatora rzeczy niemożliwych, ale co tam, spróbować można, a Czytelnicy sami ocenią! Zacząłem wedle swoich warsztatowych skromnych możliwości dokonywać przeróbki wiersza i poddać się ocenie krytyki.
Dodatkowo opracowałem wersję utworu omawiającego przedmiotowe zagadnienia, ale z własnego zupełnie innego punktu widzenia. Dla podkreślenia tej różnicy i zaprzeczenia słowom noblistki nazwałem go: „A contrario”.
Parafrazując Edwarda Dziewońskiego znakomitego humorysty i konferansjera wstępu do odcinków sławnego kabaretu „Dudek” – Czytelnikom moich wierszyków życzę bezczelnie wesołej zabawy, a może też zadumy…?
Tadeusz Miłowit Lubrza