Motto: mądrzejszy ma przekazywać prawdziwą wiedzę mniej pojętnym, bo po to go kształcono…
Uczono mnie od małego, że ludzi mądrych trzeba wnikliwie słuchać i traktować z szacunkiem, bo są osobami krzewiącymi ważną wiedzę. Nakazywano także poważanie ludzi starszych ze względu na ich bogate doświadczenie, którym się dzielą.
Kraków, jako miasto uniwersyteckie posiadał znaczną rzeszę profesorów, których dorobek naukowy wymagał szczególnego podziwu. Ci ludzie zaliczali się do elity inteligenckiej, która swoim zachowaniem reprezentowała postawę intelektualistów.
Okres PRL nieco zaburzył tę sytuację, chociaż w tym czasie obcowaliśmy jeszcze z niedobitkami przedwojennych profesorów. Obecnie przechodzący na emeryturę w wieku 70 lat, to już naukowcy okresu reżimowego.
Niby zasadnicze podejście do tych ludzi nie uległo zmianie, przynajmniej, gdy chodzi o oczekiwania z ich strony, ale to już nie to, co było kiedyś. W III RP zaczęliśmy budować nową rzeczywistość odpowiadającą zrębom demokracji.
Okazało się, że nie posiadamy wybitnych naukowców, przynajmniej z zakresu nauk prawnych, takich jak w okresie międzywojennym. Kształcenie kadr w aurze afer i przekrętów musiało rykoszetem odbić się na ich poziomie…
W II RP nie trzeba było tworzyć Akademickiego Kodeksu Wartości, gdyż wszyscy doskonale wiedzieli, po co istnieją na wyższej uczelni i jak tamtejszemu nauczycielowi akademickiemu przystoi się zachowywać.
Zaburzenia PRL-owskie uzasadniały zapisanie zasad w kodeksie może dla podkreślenia zmiany epoki i tym samym bezwzględnej potrzeby przestrzegania określonych w nim reguł.
Odnoszę wrażenie, że im więcej powstawało tych głównie moralnych obowiązków, bo wysyp dotyczył różnych zawodów, tym rzeczywistość, jakby na złość treściom, coraz bardzie odstawała od przestrzegania ważnych kanonów.
Można bronić tezy, że kodeksy moralne tworzono dla pozoru, czyli na pokaz, aby z jednej strony wyartykułować potrzeby, a z drugiej być krytym, że coś takiego w nowym demokratycznym ustroju nie powstało.
W tym miejscu kojarzy mi się wspaniała scena z polskiego filmu pt. „Kogel mogel 2”, kiedy to babcia Piotrusia spytała gospodyni na wsi o toaletę, a ta odpowiedziała, że oczywiście łazienka jest, po czym pokazała jej niewyposażone, puste pomieszczenie…
Niedawno czytałem wywiad z pewną panią profesor politologii na temat Donalda Trumpa. Ze zdumieniem dowiedziałem się, jaki to główny zarzut stawiany jest byłemu Prezydentowi USA i obecnemu elektowi.
Otóż ocenia się go bardzo negatywnie dlatego, że jest kontraktowy, czyli w stosunkach międzypaństwowych chce pozyskać coś za coś, nie rozumiejąc współczesnej poprawnej współpracy międzynarodowej.
Wszystko oscyluje wokół 2% PKB, jakie każdy członek NATO zobowiązał się łożyć na zbrojenia, a np. Francja i Niemcy od lat tego warunku nie spełniały toteż Trump ostrzegł, że takich państw nie będzie bronił na wypadek agresji Rosji.
Sprawa jest logicznie jasna tak z prawnego jak i ekonomicznego punktu widzenia, a pani profesor opowiada takie banialuki, jakby w ogóle nie znała ABC wiedzy z zakresu prawa międzynarodowego, czy ekonomii.
Może Trump nie podoba jej się dlatego, że nie dałby się zrobić w konia tym, którzy chcą obrony ze strony NATO, ale zobowiązań finansowych nie mają zamiaru przestrzegać?
Komentatorce wybitnie pasuje frajerstwo Bidena i Harris, co to płacą na wojnę w Ukrainie, a Francja i Niemcy pasożytują na bezpieczeństwie europejskim kosztem USA – jak głupi, niech wydają dolary.
Na WPiA UJ w stosunku do lat 70-tych XX wieku liczba katedr (wówczas były zakłady) podwoiła się, przybyło masę profesorów, ale ich poziom edukacyjny ogromnie spadł, bo ilość i jakość pozostają w stosunku naczyń połączonych…
To ostatnie twierdzenie wywodzi się z kopernikańskiego prawa pieniądza, które brzmi mniej więcej w ten sposób, że lichy pieniądz eliminuje z obrotu prawnego dobrą, mocną walutę.
Musimy żyć z tym, co obecnie posiadamy, gdyż szybka poprawa jakości to zadanie na dziesiątki lat, bo stopień upolitycznienia naszych prawników przechodzi wszelkie oczekiwania.
Przez poprzednie 8 lat prawie wszystkie uniwersyteckie WPiA atakowały władze za naruszanie demokracji i konstytucji, co miało charakter kontrowersyjny, jeżeli nie wprost błędny. Potwierdziła to TVN, ich główna agenda medialna w grudnia ub.r.
Dzisiaj, gdy o anarchii mówią już nawet niektórzy przedstawiciele koalicji rządzącej uniwersyteckie rady wydziałów prawa i administracji milczą jak zaklęte. Nie stać ich nawet na wskazanie metody naprawczej z kręgu informacji z zakresu ABC prawa.
Delikatnie oceniając te upolitycznione i słabo rozwinięte kadry prawnicze nie potrafią krytycznie ocenić tańca chocholego ministra od sprawiedliwości, czyli zaniechaniem potwierdzają, że większość nie realizuje podstawowych swoich obowiązków.
Skoro sprawa zaszła aż tak daleko, to, co tu mówić o większościowym przestrzeganiu Akademickiego Kodeksu Wartości. W tym zakresie można tylko wzruszyć ramionami i stwierdzić – żenada!
Karabeusz