Motto: polityka, czyli walka o korzyści…
Europejscy politykierzy sądzili naiwnie, że Donald Trump nie mówi poważnie, lecz żartuje, dlatego w czasie pierwszej kadencji pogrywali z nim w sprawie łożenia pieniędzy na NATO. Przyszła druga kadencja i słowa stały się ciałem, co spowodowało totalny popłoch…
Na pierwszy ogień wystawiono Prezydenta Ukrainy, który naiwnie podpuszczony, nieodpowiedzialnie postawił się amerykańskiemu mocarstwu. USA pozostawiło jednak furtkę odwrotu, stwierdzając, że jak będzie gotowy do zawarcia pokoju, to niech się zgłosi…
Europa pręży muskuły, chcąc pokazać, że sama sobie poradzi. Ciekawe dlaczego tego nie zrobiła w chwili wybuchu wojny na Ukrainie, kiedy można było w zarodku ją zażegnać, ale USA się nie kwapiły, a UE i NATO bez Amerykanów nic nie mogli zrobić.
Totalny szum medialny mający ludziom zabełtać błękit w głowie. Humorystycznie wyglądają nawet wyjaśnienia postępowania Donalda Trumpa, którego poniektórzy tłumaczą przymiotem biznesmena nieznającego realu polityki, tak jakby ten real nie był jedną wielką korzyścią!
Trzeba jakoś bronić przez lata prowadzonego matactwa, pokazującego społeczeństwom, że demokracja polega na walce o szczytne ideały, a nie o korzyści. Tak przekabacono ogromne rzesze społeczne, że one chyba nadal w to wierzą?
Badania opinii publicznej pokazują, że społeczeństwo europejskie oburzone jest postępowaniem Prezydenta USA. Wygląda na to, że w tym starciu mamy tylko dwóch polityków działających zgodnie z definicją tej działalności, a jednym z nich, nasz Prezydent.
Cała zachodnia Europa to paplanina jakichś głupot wygadywanych pod publiczkę celem dalszego panowania nad skołowanymi masami pozwalającymi niszczyć to, co same z trudem zbudowały, czyli istny kabaret, oczywiście kosztem społeczeństwa europejskiego!
Donald Trump, jako rasowy polityk bardzo szybko rozszyfrował to towarzystwo, ponieważ tak naprawdę nie ma żadnego wybitnego partnera do rzeczowych rozmów, gdyż oni zachowują się cały czas jak klauni w cyrku. Szkoda tylko, że społeczeństwo na to pozwala.
Udawało im się tak długo jak w Ameryce był Prezydent skłonny ich ideologię polityczną popierać lub przynajmniej tolerować. Może powstać pytanie, czemu to czynił? Odpowiedź logiczna warta byłaby nagrody Nobla, bo tak trudno to racjonalnie wyjaśnić…
Można podejrzewać, że dziesiątki lat funkcjonująca i nastawiona na społeczeństwo amerykańskie najpierw radziecka a później rosyjska totalna propaganda ideologiczna, tak wyjałowiła ich mózgi, że już od dłuższego czasu demokraci zaczęli Putinowi jeść z ręki…
To samo stało się bardzo szybko z zachodnią Europą, która do tego jeszcze stopniowo się rozbrajała, wskutek nieprzeznaczania wymaganych pieniędzy na armie. A po co, powiadali, skoro czyni to dobry wujek z Ameryki?
Ale dobry wujek się zdenerwował i oświadczył, że niepłacących na zbrojenia bronił nie będzie. Ukrainie postawił warunek albo wzajemne korzyści, albo koniec pomocy militarnej dla poszkodowanych, gdyż polityka to walka o korzyści, a nie ideały.
Rzecz w tym, że potentaci unijni sami są zainteresowani pozyskiwaniem korzyści z ziem rzadkich leżących na Ukrainie i dlatego najpierw podpuścili Zełeńskiego, aby się postawił USA, a teraz podejmują działania zmierzające do wypchnięcia z tego interesu Amerykanów.
Potrząsają toporkiem, co bardziej odważni z bronią nuklearną, ogłaszając parasol ochronny nad unijną Europą, a może także nad Ukrainą? Póki co jednak układ sił nuklearnych jest taki, że rozpoczynanie tego rodzaju wojny nikomu się nie kalkuluje.
Biorąc to pod uwagę istotne znaczenie posiada wojna środkami konwencjonalnymi, co widać zarówno na Ukrainie jak i na Bliskim Wschodzie. Europa niestety nie ma wiele do powiedzenia, bo wystarczy popatrzeć na mapę militarnych baz amerykańskich w UE…
Odbudowa potencjału militarnego Europy to przedsięwzięcie, którego pierwsze rezultaty można będzie ewentualnie zobaczyć za 10-15 lat. Tu i teraz mogą sobie pokiwać palcem w bucie, o czym wie zarówno Putin jak i Trump.
Fala współczucia i głoszone poglądy o solidarności z Ukrainą to puste słowa, bo w polityce liczą się realne korzyści a nie paplanina, która ma tylko zbałamucić niedouczone społeczeństwa, którymi nieudolnie rządzą lewaccy cwaniaczkowie…
Ukraina nie ma aktualnej umowy, czy traktatu, aby oczekiwać pomocy, bo ten z 1994 r. uznano już za historyczny… Czy Europa realnie przejmowała się, że najechano na niewinny kraj i giną tysiące jego mieszkańców? Z hipokryzją Niemcy przesłali im 5 tys. hełmów…
Jedynie Polacy wykazali solidarność, bo może jeszcze pamiętamy pożogę II wojny światowej, która u nas się rozpoczęła. Układy obronne z Anglią i Francją, nie miały znaczenia, bo nie widzieli interesu, aby nas bronić, a na prognozowanie przyszłości politycy byli za słabi…
Dzisiaj Ukraina ma możliwość zawarcia porozumienia z mocarstwem, które jest w stanie pomoc zakończyć wojnę, ale na określonych warunkach i tego nasi sąsiedzi powinni się trzymać, zamiast podejmować ryzykowne ekwilibrystyki…
My niestety w czasie II wojny światowej nie mieliśmy takiej szansy i dlatego wzięci w dwa ognie musieliśmy polec. Byłoby szczytem nieroztropności, aby Ukraina nie wykorzystała tej możliwości, tym bardziej, że eksploatacja złóż ukraińskich przez USA gwarantuje jej spokój.
Karabeusz