Motto: na nasze życzenie i za nasze pieniądze…
Dość niechętnie, gdyż podejrzewałem co się stanie, ale poświęciłem 5 godzin na skrupulatne wysłuchanie obu piątkowych debat prezydenckich, bo inaczej nie miałbym prawa do oceny. Autorzy scenariusza nie zawiedli, gdyż zachowali się tak, jak z góry przewidywałem..
W pierwszej mieliśmy szał wolności słowa tyle, że cieszyłbym się bardzo, gdyby kandydaci powiedzieli cokolwiek na temat najważniejszej aktualnie sprawy w państwie polskim, czyli anarchii na najwyższych szczytach władzy, a dokładniej, jak z nią walczyć?
Niemal na poziomie przedszkolaka rodzi się pytanie, co z tym zrobić, jak pozbyć się naruszania prawa, słowem jak uzdrowić polski system prawny? Nawiązuję do przedszkola, gdyż onegdaj w ramach reformy nauki usiłowano zastąpić profesora 100 przedszkolakami…
Kandydaci płci obojga nie mieli trudnego zadania, gdyż wystarczyło gładko odpowiadać na slogany od dawna funkcjonujące w przestrzeni medialnej. Zaskoczył może marszałek, bo przy pomocy strun głosowych graniczących z piskiem usiłował przekonać o racjach.
Charakteryzująca się zwykle piskiem kandydatka wyciągnęła wnioski i zapanowała poprawnie nad głosem. Organizatorzy nie zadali najważniejszego pytania, a kandydaci z własnej woli też nie podjęli tego tematu, czekałem więc na drugą debatę, może tam…?
Klapa bisowa z prawie podwojoną liczbą kandydatów składnie bębniących te same wyuczone regułki. Ciekawostką był główny organizator występujący w dwóch rolach, w tym kandydata płynnie teatralnie wyuczonego odpowiedzi sloganowych.
O dostępie do pytań nic konkretnego nie wiem, ale podejrzewać to można, skoro z zaciekłością nie dopuszczono do organizacji innych niż własne krzykaczki medialne. Zresztą występy na żywo na wiecach w porównaniu z teatralnym występem mówią same za siebie…
Trzeba obiektywnie przyznać, że starał się jak mógł, ale przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, stąd i tak przejechał się na telekomunikacji…! Marszałek wyciągnął wnioski i spuścił z tonu, tyle, że jego tam w ogóle nie powinno być.
Jak postępowano dotychczas z osobami ze sfery publicznej zamieszanymi w jakieś przestępstwo? Takich delikwentów usuwano w cień, aby nie tworzyć gorszącej aury. Dziś potencjalnie podejrzany o zamach stanu uzyskuje poparcie ponad 100 tysięcy obywateli.
Absurd oczywisty, ale realizowany za naszą zgodą i za nasze pieniądze, dlatego nie mamy moralnej podstawy do zgorszenia. Można pogratulować J. Korwinowi-Mikke trafnego przewidywania przejścia Polski z reżimu komunistycznego do zachodniego…
O ile w reżimie socjalistyczno-komunistycznym ustroju broniła w Polsce stacjonująca ponad 100 tys. Armia Czerwona, o tyle obecnie takiego reżimowego nacisku nie mamy. Powstaje pytanie dla psychologów i socjologów skąd takie ogromne ogłupienie?
Niestety w mediach żaden naukowiec z tych dziedzin nie wyraża poglądów, a skoro dzisiaj panuje era podkupywanych ekspertów, to jeszcze długo powodu naszych zachowań nie będziemy znali, bo rządzącym nie jest to do niczego potrzebne.
Wszechogarniająca mania pieniądza tak mocno zawładnęła społeczeństwem światowym, w tym również polskim, że do tego bożka idziemy po trupach, a dobro człowieka ma swój wymiar jedynie w pustych sloganach.
Przyklaskujemy przecież artystom, którzy publicznie, otwarcie głoszą, że im do godnego życia potrzeba co najmniej 50 tys. zł miesięcznie! Politycy mają pewnie nieco mniej, ale te swoje głupawe występy także wykonują za nasze pieniądze.
Rozsądny człowiek w tych warunkach powinien udać się na refleksyjną majówkę do lasu, poobcować z przyrodą, napawać się jej pięknem, bo to jest więcej warte niż wysłuchiwanie żenujących debatowych banialuk – może tam jakaś mądrość kogoś natchnie?
Mamy zresztą doskonały przykład kabaretowy z poprzedniego w skutkach bliźniaczego reżimu – w skeczu pt. „Na wyrębie” z kabaretu Edwarda Dziewońskiego „Dudek” w wykonaniu Bronisława Pawlika i Jana Kobuszewskiego.
Ten pierwszy obudzony do rzeczywistości po 20 latach od zakończenia drugiej wojny światowej i błąkania się po przepastnej puszczy, usłyszawszy rewelacje socjalistyczne wolał pójść ponownie do lasu na grzybki…
Mieliśmy Wielkiego Jana Pawła II, który usiłował nas obudzić z tej prześladowczej manii pieniądza, ale jak widać nie wyszło… Mimo wszystko nadal jestem optymistą, gdyż widzę , że w skali globalnej zło walczy z dobrem i to ostatnie nieco przybiera na sile…
Chciałbym abyśmy wpisywali się w ten korzystny trend i podejmowali poprawne decyzje wyborcze, bo mamy przecież dowody fałszu i kołowania suwerena podane bezsprzecznie na talerzu, jak na dłoni…
Przykładowo, ten co obiecywał, że po wygranych wyborach 2023 r. lekarz rodzinny będzie do nas dzwonił pytając o zdrowie, nadal szerokiej publice sączy, jak naiwniakom do ucha obiecanki, a my wciąż tolerujemy i płacimy za jego kabaretowe szopki
Showman miał prawo tak zarabiać, ale dziś idzie o państwo i nasze polskie interesy, czas więc cwaniaków wyrzucić na śmietnik i wybrać prawicowe mniejsze zło, bo szopki się powtórzą, a do lasu na grzybki nie pójdziemy, jak sprywatyzują, choć dziś cynicznie mówią nie…!
Karabeusz