SEDNO…

Obejrzałem w niedzielę z pozoru ciekawą „Debatę praworządnościową” w TVP Info. Tematem była niepraworządność w Polsce wyrażająca się istnieniem zależnych od polityków sędziów, nazywanych u nas już od pewnego czasu neo sędziami.

Istota sprawy sprowadza się do sprzeczności z art. 187 Konstytucji wyboru Krajowej Rady Sądownictwa i dalszych tej okoliczności konsekwencjach prawnych, polegających na funkcjonowaniu nielegalnych sędziów powołanych przez Prezydenta RP.

Aby ten zarzut uznać za słuszny, trzeba wykazać, że z treści art. 187 Konstytucji wynika obowiązek wyboru 15 członków KRS przez  sędziów, a nie jak brzmi obecna ustawa zwykła wprowadzona przez PiS, przewidująca ich wybór przez parlament.

Wśród dyskutantów mieliśmy Verę Jourową byłą przedstawicielkę UE zarzucającą nam niepraworządność, przedstawicielkę stowarzyszenia sędziowskiego oraz sędziego Sądu Najwyższego w randze profesora, stąd sądziłem, że dojdzie do wyjaśnienia sedna sprawy.

Stracone złudzenia. Trik polegał na przyznawaniu w ciemno racji osobom uznanym w profesji prawniczej, bo one wiedzą lepiej od szarego obywatela, któremu nie chce się sięgnąć do Konstytucji, odczytać przepis ze zrozumieniem i zdemaskować fałszerstwo.

Sprawa wcale nie jest trudna, gdyż nie wymaga ani znajomości prawa, ani nawet wyższego czy średniego wykształcenia, gdyż wystarczające jest dla zrozumienia jasnej treści wyrażonej w języku polskim samo ukończenie pozytywnie szkoły podstawowej.

Iluzjoniści prawni  pofolgowali dość zdrowo, bo ze zwrotu: „spośród sędziów” stworzyli, jak z fusów pojęcie: „przez sędziów”, którego tam zapisanego nie ma, a chodzi o poprawny wybór członków Krajowej Rady Sądownictwa.

Ktoś bardziej sceptyczny badający sprawę mógłby oczywiście uzyskać pomoc prof. Bralczyka, czy prof. Miodka, gdyż zagadnienie polega tylko na odczytaniu języka ojczystego, a w tym zakresie to najwyższej rangi specjaliści.

Sądzę, że pomimo degrengolady oświaty, absolwenci szkoły podstawowej jeszcze jako tako posługują się mową ojczystą, choć już coraz częściej mamy do czynienia z jej rażącym lekceważeniem, co widać w mediach telewizyjnych w napisach z błędami ortograficznymi!

Budowa propagandowych debat praworządnościowych zasadza się na wałkowaniu w kółko skutków wedle z góry założonych naruszeń prawa, przy czym istotę zagadnienia obchodzi się całkowicie z daleka, czyniąc ją tematem tabu…

Kto z uczestników debaty będzie taki odważny i sprzeciwi się zdaniu autorytetów prawniczych? Zresztą tu nawet nie chodzi o odwagę, bo taki kozak może by się znalazł, gdyby ktokolwiek zajrzał  do Konstytucji i przeczytał treść art. 187.

Efekt oszukańczej debaty polega na kłamstwie przekazywanym z podbudową autorytetów prawniczych, co wyklucza analityczne podejście do zagadnienia. To znany mechanizm urabiania opinii publicznej przy pomocy „kupionych” znawców naukowo-zawodowych.

Tym sposobem cwaniacy są w stanie skutecznie zbałamucić społeczeństwo i dlatego np. Rafał Trzaskowski uzyskał poparcie prawie połowy elektoratu polskiego, bo nikomu nie chciało się porównać jego wypowiedzi na ten sam temat z początku i końca kampanii wyborczej…

Takie porównanie na pierwszy rzut oka sytuuje go w gronie wielkich kłamczuszków, na których znaczna część zwolenników nie zagłosowałaby, mając tego świadomość, gdyż nikt nie chce być przysłowiowo „robiony w bambuko”…

Opisany model urabiania ludzi rozwija się tak wspaniale, że prawniczka na debacie zaproponowała upowszechnianie tych banialuk w postaci bezpośrednich spotkań z ludźmi na obszarach Polski generalnie negatywnie nastawionych do koalicji 13 grudnia.

Mają spory tupet, gdyż opisana metoda, choć przyniosła klapę w Dzień Dziecka, to jednak sprawdziła się w październiku 2023 r., a oni potrzebują, jak kania dżdżu powrotu tamtej sytuacji. Nie dla psa kiełbasa. „Nic dwa razy się nie zdarza”, jak pisała Wisława Szymborska.

Nie mogą doszukać się przyczyny porażki Rafała Trzaskowskiego. Jedni uważali przegranie za niemożliwe i poszukują jakichś oszustw wyborczych, inni z niedowierzaniem twierdzą, że to wpływ trolli rosyjskich, słowem gonią w piętkę, gdy problem sprowadza się do najzwyklejszej prawdy…

Mimo porażki, nie zdają sobie chyba sprawy, że stopniowo coraz większe rzesze narodu budzą się z letargu politycznego i dlatego trudniej będzie rządzącym organizować tego typu skuteczne kłamliwe spektakle, słowem, teraz będą mieli wyłącznie pod górkę…

Na koniec zastanawiam się jak czuje się człowiek, który ze swojej profesji, pozycji zawodowej czyni kłamliwy użytek? Czy dzisiaj Akademicki Kodeks Wartości ma jakieś znaczenie – czy odwrotnie – uchwalono go, jako pozór dla rozszerzającego się łajdactwa…?

Jako absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego mam prawo stawiać takie pytanie, ponieważ szczycę się prowadzeniem niegdyś nawet kontrowersyjnych rozmów z profesorami tej Uczelni, dla których dotarcie do prawdy miało zawsze najważniejsze znaczenie.

Nie wierzę, że: „to se ne vrati” jak mówią bracia Czesi, gdyż rzetelność, uczciwość, odpowiedzialność za słowo zaczynają pomału w naszej ojczystej rzeczywistości coraz bardziej się poszerzać, czego dowodem są wyniki wyborów prezydenckich.

Karabeusz

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *