DOM Z PAPIERU…

Niedawno skończyłem oglądać hiszpański serial pt. „Dom z papieru”, składający się dotychczas z 4 sezonów, zawierających kilkadziesiąt odcinków. Utwór o specyficznym napadzie na mennicę i Bank Hiszpanii zachwyca oryginalnością.

Parę lat temu w telewizji oglądałem pilot tego serialu i muszę powiedzieć, że mnie wówczas bliżej nie zainteresował. Dopiero po oglądnięciu dwóch sezonów, czyli około 20 odcinków dojrzałem całą jego maestrię.

Wcześniej wzbudzał oryginalność przez wprowadzone maski nakładane na twarze. Właściwie dzieło powinno się zakończyć po drugim sezonie, bo w tej strukturze mieści się kompletna oryginalność i sensowność.

Kolejne sezony, łącznie z 5-tym obecnie produkowanym, odpowiadają już tylko na potrzeby komercyjne. Serial bił rekordy popularności ze względu na absolutnie nowatorskie podejście do tematu, przy czym maska stanowi jedynie mniej ważny element, choć charakterystyczny, jak się okazało nie tylko dla fanów tego dzieła.

Tytuł będący głęboką przenośnią już zyskał sobie powszechny poklask, jako nazwa o wieloznacznym charakterze, przenosząca także istotę rzeczy na inną problematykę społeczną, a także na potrzeby historii innych krajów.

Parę dni temu opublikowano w radiu zapis wypowiedzi byłego premiera III RP z okresu tuż po katastrofie smoleńskiej, a dokładnie 4 dni po. Okazuje się, nawet zakładając najkorzystniejsze pojmowanie tych słów, że mieliśmy przywódcę „Domu z papieru”, jeżeli za dom przyjąć naszą Ojczyznę.

Taki ogląd sytuacji skłania do rozmyślań o rzeczywistości i postawienia prostego pytania, jak to się stało, że 38 milionowe społeczeństwo dało się na siedem lat zaczarować osobie pokroju Nikosia Dyzmy?

Co tkwi u podłoża tego zjawiska i jak to było możliwe, że naród, który własnym powszechnym trudem i krwią doprowadził do odrodzenia się Państwa Polskiego, nagle po 45 latach komunizmu tak przeważająco zgłupiał? Jeszcze obecnie tu i ówdzie niektórzy komentatorzy polityczni uznają tę personę za wyjątkowego polskiego męża stanu (sic!).

Przysłowia są mądrością narodu, dlatego w myśl podstawowej maksymy mówiącej o tym, że każdy z osobna, jak i całe narody muszą się uczyć na własnych błędach, obecnie koniecznością staje się pogłębiona analiza tego zjawiska wraz ze zwieńczeniem w postaci środków zaradczych.

Obecna władza dużą rolę przypisuje historii w kategoriach etycznego jej pojmowania, stąd dość częste akty przywracania sprawiedliwości bohaterom, ich wyróżniania oraz odznaczania.

Kierunek jest słuszny, ale niewystarczający, zwłaszcza dla młodego pokolenia, które za dekadę, czy dwie zacznie Polską rządzić. Oni pojmują te akty, jako historyczne uroczystości, których zasadnicza istota nie przemawia do młodości nastawionej w znacznej mierze merkantylnie.

Dla tego rodzaju działań, aby były w perspektywie skuteczne, musi się stworzyć solidny fundament. Oznacza to potrzebę wykazania, że poprawa dobrobytu narodu jest możliwa w sposób sprawiedliwy i wzorujący się na postępowaniu naszych przodków.

Zacząć trzeba od nowej edukacji polskiej młodzieży, poprzez historyczne wykazanie, że jesteśmy w stanie dokonać bardzo wiele, jeżeli tylko zjednoczymy siły w celach dążących do określonego zamierzenia.

Świadczy o tym odrodzenie wolnej Polski w 1918 r., które Polacy zawdzięczają wyłącznie sobie. To nie wielkie mocarstwa uczyniły nam łaskę tworząc nowe wówczas państwo, ale to nasi dziadowie i pradziadowie działając jednokierunkowo do tego doprowadzili.

Oni zrozumieli po upadku powstań: kościuszkowskiego, listopadowego i styczniowego, że tylko ogromna większość narodu zjednoczona w celu przywrócenia niepodległości jest w stanie ten cel osiągnąć i osiągnęła.

To nie żadne zbiegi okoliczności, czy sympatia ze strony Prezydenta USA W. Wilsona doprowadziły do powstanie II RP, ale nasza po I wojnie światowej siła militarna w postaci 200 tysięcznej armii hallerczyków, z którą członkowie konferencji wersalskiej musieli się liczyć, jeśli chcieli zakończyć wojnę w Europie.

W tej sferze nie ma sentymentów, stąd pianista Ignacy Paderewski mimo bezpośrednich kontaktów z Prezydentem USA niczego by nie zdziałał, gdyby nie armia hallerczyków i to są twarde fakty, którym zaprzeczyć się nie da, jeśli ktoś zna choćby a, b, c polityki.

Jeżeli dzisiaj obrazuje się Polskę funkcjonującą pod poprzednią władzą w postaci „Domu z papieru”, to zmierzając do uzdrowienia państwa musimy w pierwszym rzędzie przekonać młode pokolenie, że jest to w pełni realne i pokazać im, w jaki sposób należy to uczynić.

Wyjaśniać, jak naprawić system prawny, stawiając go z głowy na nogi, w wyniku przywrócenia legalnej wykładni ustaw, która będzie elementem sprzyjającym jednakowemu stosowaniu prawa, ale też środkiem dyscyplinującym każdą władzę na wypadek zmierzania w kierunku „Domu z papieru”…

Młodzi chętnie przyjmują tego rodzaju wyzwania, co pozostaje w zgodzie z ich temperamentem naładowanym przedsiębiorczą energią. Ale warunkiem niezbędnym jest zmiana edukacji, bo czego się Jaś nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał…

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *