W Gazecie Wyborczej z 25 października 2018 r. na pierwszej stronie przeczytałem znamienny tytuł: „Nauczyciel tylko w teorii jest chroniony przez Kartę”. Skojarzyłem ten tytuł z aktualną sytuacją wzmożonego planowanego ruchu strajkowego nauczycieli.
Wiadomość trafna, tyle, że trzeba ją odnieść do polskiego pracownika. Autor ubolewa, że wielu pedagogów latami pracuje na podstawie terminowych umów o pracę, a ja ubolewam, że w demokratycznej Polsce kilkaset tysięcy obywateli wykonuje pracę najemną na podstawie umowy cywilno-prawnej, mimo, że Kodeks pracy gwarantuje im umowę o pracę.
Tymczasem od początku lat 90-tych XX wieku rozpoczęto powszechny, stopniowy wyzysk w zatrudnieniu, dopuszczając sądownie, aby wbrew przepisom i zasadom Konstytucji z 1997 r. wolno było wykonawcę pracy najemnej pozbawiać urlopu i innych świadczeń pracowniczych.
Żyjemy chyba w jakimś chorym społeczeństwie, które na barkach pracowniczej solidarności z czasem pozbyło się niechcianego ustroju komunistycznego, po to, aby popaść w maksymalny wyzysk charakterystyczny dla schyłku XIX wieku, w którym z tego powodu zaczęły powszechnie rozwijać się ruchy związkowe i powstawać inspekcje pracy.
Niedawno zakończył się kongres NSZZ „Solidarność”. Przywódcy związkowi głośno obwieszczali ważność ochrony praw pracowniczych. Gratulowali sobie wzajemnie osiągnięć, a mnie wcale aura radosna nie przyćmiewa rzeczywistości.
Realnie patrząc, powstaje pytanie – czy jest się, z czego cieszyć, skoro przy pomocy mas pracowniczych zmieniono formację społeczno-polityczno-gospodarczą i potem te masy zaprzęgnięto do pracy, jak konia pociągowego, po to, aby jednostki mogły pływać w dobrobycie, jak pączki w maśle?
Byłbym zdania, że wszystkie związki zawodowe nie mają się, czym chwalić. Przeciwnie, powinny ubolewać, jako główna siła sprawcza tych przemian, że dały się totalnie ograć i zmarginalizować!
Dzisiaj, w miarę uczciwy PiS usiłuje tę złą rzeczywistość zmieniać. Nie ma jednak wystarczającego, konstytucyjnego poparcia i nie może przywrócić legalnej, wiążącej wykładni ustaw, gdyż właściciele olbrzymiego kapitału europejskiego, w tym polskiego skutecznie dbają o status quo.
W Unii Europejskiej jest ten sam chaos prawny, co w Polsce, bo także nie ma legalnej wiążącej wykładni prawa unijnego, co sprzyja różnego rodzaju manipulacjom politycznym, których skutki nasza Ojczyzna już niejeden raz odczuła.
Bez domknięcia systemu prawa w postaci wiążącej wykładni, niczego w trwały sposób nie da się naprawić, ponieważ w braku jednoznaczności przepisu, każdy cwaniak, przekrętowicz i złodziej będzie uchodził przed sprawiedliwością.
Nawet ten, który został złapany na gorącym uczynku kradzieży pieniędzy, gdyż Sąd Najwyższy może sobie bezkarnie łamać wszelkie kanony prawne i w konsekwencji uwalniać złodzieja od prawnej odpowiedzialności.
Dzisiaj, bardzo trafnie stawiane jest pytanie, z jakiego powodu nie słyszymy o prawomocnych wyrokach skazujących złodziei za kradzież i malwersację, mimo ogromu śledztw i sporządzanych aktów oskarżenia?
Nie słyszymy dlatego, że mamy nieodpowiedzialne wyższe instancje sądowe, które zamiast sądzić zajmują się polityką, łamiąc zasadę trójpodziału władzy. Niektórzy sędziowie publicznie sprzeniewierzają się podstawowej zasadzie bezstronności sędziego , wchodząc w profesję otwarcie działających polityków, co dla świata sędziowskiego jest zakazane.
Mimo oczywistości naruszeń prawa, brak jego wiążącej wykładni daje możliwość tolerowania takich zjawisk, czyniąc je bezkarnymi. W systemie prawnym, w którym nie ma nic pewnego, poza śmiercią, niczego w skuteczny sposób naprawić się nie da.
Labilne, niejasne i dowolnie tłumaczone prawo jest instrumentem, przy pomocy, którego można maluczkich trzymać w ryzach, a bogatym i zajmującym eksponowane stanowiska pozwalać bezkarnie na wszelkie bezeceństwa.
Elity, które ustanowiły ten model prawa lub przyczyniły się do jego powstania, będą się rękami i nogami bronić przed jakąkolwiek zmianą. Dyskusję na ten temat czas zacząć po to, aby zrozumieć, gdzie tkwi główny powód zła, nazwać go po imieniu i rozpocząć krucjatę naprawczą.
Dzisiaj jesteśmy na bardzo dalekim etapie naprawy, gdyż nawet nie rozpoczęto debaty o potrzebie przywrócenia legalnej wykładni ustaw. W publicznych wypowiedziach polityków w ogóle nie słychać nic na temat legalnej wykładni, tak jakby nie potrafili, albo nie chcieli dostrzec głównego problemu współczesnych stosunków społecznych.
Wmawia się natomiast obywatelom, iż rzekomo oni chcą reformy sądowniczej polegającej głównie na szybszym rozpatrywaniu sprawy, tak, jakby szybciej wydany łajdacki wyrok, cokolwiek w rzeczywistości naprawiał!
Biorąc to pod uwagę, nie wróżę nam szybkiej, trwałej naprawy państwa. Jednak pierwszym krokiem w tym kierunku jest uświadomienie sobie głównej przyczyny bezprawia, dlatego apeluję o trzeźwą refleksję nad rzeczywistością, co jest szczególnie ważne na etapach wyborów powszechnych, jakie kolejno nas czekają.
Karabeusz