Motto: asymetria, czyli rozmowy niesymetryczne…
Przeglądałem wywiady w ramach „Rozmów niesymetrycznych” emitowanych przez TVP Info i wśród zaproszonych gości dojrzałem prof. dr hab. Adama Strzembosza. Pod wywiadem przeczytałem wiele pozytywnych opinii, stąd postanowiłem sprawdzić, o czym były Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego prawił?
Jako prawnik, uczony przez swojego mistrza uniwersyteckiego szacunku do opinii, przekonań i argumentów zwłaszcza profesorów nauk prawnych, z zaciekawieniem prześledziłem wywiad, poszukując szczególnie przekonującej argumentacji prezentowanych poglądów.
Same wypowiedzi rozmówcy, oceniając w języku potocznym, przekazywane były w sposób logiczny i przekonujący, stąd nie dziwią pozytywne opinie. Jako znający zagadnienia, o których profesor A. Strzembosz opowiadał, mógłbym polemizować, ale spór nie ma sensu w dobie ślepego wierzenia ekspertom, wśród których profesorowie zajmują czołowe miejsce.
Społeczeństwo większościowo przyznaje rację specjalistom, nie zamierzając nawet wchodzić w szczegóły poszczególnych zagadnień, stąd na polemikę szkoda papieru. Poza tym o szeregu sprawach poruszanych przez profesora A. Strzembosza wypowiadaliśmy się obszernie w blogu, stąd dublowanie uważam za zbędne.
Zastanawiam się natomiast nad manierą jednoznacznych wypowiedzi, niepopartych argumentacją prawniczą, które z ust tego uczestnika audycji telewizyjnej padały w tak prosty sposób, jakby chodziło o promienie świecące na Niebie, czyli wszystko jasne jak Słońce…
Być może gość tego programu był szczerze przekonany o słuszności prezentowanych poglądów np. w zakresie instytucji ułaskawienia przysługującej Prezydentowi RP, jako jego konstytucyjna prerogatywa, ale od profesora nauk prawnych wymaga się argumentów prawniczych na poparcie tezy, zwłaszcza w sprawie, która publicznie budziła kontrowersje.
Takie argumenty w ustach szacownego profesora byłyby tym bardziej potrzebne, że akurat Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Prezydent RP stosując względem Kamińskiego i Wąsika prawo łaski Konstytucji nie naruszył.
Skwitowanie całej sprawy twierdzeniem, iż pewien wnuk przedszkolak dopatrzył się w postępowaniu Prezydenta RP jakiejś nielogiczności, nie jest wypowiedzią godną tytułu belwederskiego profesora nauk prawnych.
Przypomniała mi się w tym miejscu rozmowa również z profesorem, prawnikiem z UJ, który proszony o argumenty prawnicze na poparcie twierdzenia naruszenia Konstytucji przez Prezydenta RP w sprawie stosowania ułaskawienia wykpił się twierdzeniem, że o polityce nie będzie dyskutował.
Ta odpowiedź dała mi do zrozumienia, że zarzut naruszenia Konstytucji przez Prezydenta RP w tej sprawie ma charakter polityczny, a nie prawniczy. Podobnie rzecz wygląda z Krajową Radą Sądownictwa, w zakresie rzekomo naruszonej Konstytucji poprzez wybór jej 15 członków przez Sejm, a nie przez samych sędziów.
Dotychczas sędziowie sami siebie wybierali, ale zwyczaj nie przekształca się w prawo konstytucyjne, gdyż taka instytucja prawna nie funkcjonuje. Nie sposób natomiast mówić o naruszeniu Konstytucji, gdyż sposób wyboru sędziów określa ustawa zwykła, a art. 187 ust. 1 pkt 2 ustawy zasadniczej określa tylko, spośród kogo wybór ma nastąpić, a nie, przez kogo.
Przy okazji tego programu zastanawiam się, dlaczego profesor A. Strzembosz był zajadłym przeciwnikiem funkcjonowania w Konstytucji legalnej wykładni ustaw, podczas gdy inna sława prawnicza prof. dr hab. Andrzej Zoll był i jest zwolennikiem tej wykładni?
Jak mnie uczyli moi mistrzowie uniwersyteccy z UJ prof. dr hab. Kazimierz Opałek i prof. dr hab. Witold Zakrzewski legalna wykładnia ustaw to element ewidentnie sprzyjający jednolitemu stosowaniu prawa, natomiast jej brak tworzy chaos prawny.
W logice rozumowania dochodzę do wniosku, że brak legalnej wykładni ustaw prowadzi do wynaturzeń typu bezkarnego naruszania np. podstawowej konstytucyjnej zasady bezstronności sędziego, od czego zaczęła się w 2015 r. cała afera dotycząca funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego.
To właśnie brak funkcjonowania wiążącej wykładni ustaw zarówno w Polsce, jak i szeroko w Europie, pozwolił na bezkarne łamanie bezstronności sędziego w wyniku orzekania przez Trybunał Konstytucyjny o zgodności z Konstytucją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.
Gdyby wiążąca wykładnia ustaw powszechnie funkcjonowała nikt by się nie poważyć łamać oczywistej zasady bezstronności sędziego, a to miało w Polsce miejsce w 2015 r. z inspiracji tzw. Komisji Wiedeńskiej i było akceptowane przez obie strony sporu politycznego, co jest zwykłym skandalem prawniczym.
Dalszą konsekwencją tego zdarzenia jest asymetria między realnie obowiązującym w Polsce prawem, a wypowiedziami na temat jego pokracznej wykładni, podejmowanymi z pobudek politycznych bez jakichkolwiek racjonalnych argumentów prawnych.
Podstawowym uzasadnieniem dla takiego postępowania jest twierdzenie, że politycy będą tak stosować prawo, jak oni je rozumieją, a nie jak brzmi jego litera, ponieważ o jego literze właśnie przesądza wiążąca wykładnia ustaw, której od dawna brakuje.
Dziwi mnie naiwność ogromnych rzesz dających się nabrać politykom na przysłowiowe twierdzenie: jak Kali ukraść to dobrze, a jak Kalemu ukraść to źle. Zrozumienie jednak sensu powieści „W pustyni i w puszczy” autorstwa znanego z imienia Sienkiewicza chyba doprowadziło niestety do braku odróżniania Bartłomieja od Henryka…
Karabeusz