Motto: dyskusji poziom intelektualny…
Jako emerytowany inspektor pracy interesuję się nadal moją byłą Instytucją, toteż przeglądam w internecie, co ciekawsze informacje o Państwowej Inspekcji Pracy. Drugi miesiąc mamy nowego Głównego Inspektora Pracy, został nim dr Marcin Stanecki niegdyś szeregowy inspektor pracy z OIP w Łodzi.
Już pierwsza decyzja nowego GIP-a dotyczą przywrócenia inspektorom pracy używania na ważnych dokumentach godła państwa zasługuje na pełną aprobatę. Współczuję nieco Szefowi PIP, bo chyba nie wie, w jakie przysłowiowe „gniazdo os” się dostał…
Na szczęście ma dość mocną pozycję poparcia w osobie Marszałka Sejmu toteż może się na razie czuć stabilnie. Niestety Inspekcja Pracy od momentu powrotu do grona instytucji państwowych, czyli od 1981 r. została politycznie naznaczona.
Nie można się dziwić okresowi PRL-u, ponieważ ówczesna władza chciała mieć wszystkie istotne instytucje w swoim wyłącznym władaniu. Mechanizm ten błędnie kontynuowano po zmianie ustroju, co było główną przyczyną braku systemowych długofalowych reform.
Powołany na funkcję GIP –a w 1990 r. dr Tadeusz Sułkowski, uznawany przez kadrę inspektorską za najlepszego dotychczas Szefa, rozpoczął proces unowocześniania Inspekcji, ale ze względów politycznych został on przerwany po 9 latach.
Później PIP, co 2-3 lata zmieniała swoich szefów, jak przysłowiowe rękawiczki i stąd względy polityczne nie pozwalały na kontynuowanie dalszej racjonalnej, postępującej, nowoczesnej sprawności tej Instytucji na wzór inspekcji zachodnich.
Mogę coś powiedzieć o owym „gnieździe os”, ponieważ będąc przez 22 lata członkiem Komisji Prawnej GIP miałem przyjemności współpracy z wieloma pracownikami Głównego Inspektoratu Pracy.
Owa pejoratywna ocena w latach moich doświadczeń nie wynikała bynajmniej z lekceważenia kadr centrali PIP, gdyż było tam zatrudnionych wielu wybitnych specjalistów z różnych dziedzin merytorycznego zakresu działania PIP, ale z politycznego modelu funkcjonowania całej instytucji.
Głównym motywem działania były aspekty polityczne mające chronić Głównego Inspektora Pracy przed ewentualnym odwołaniem, a nie przede wszystkim skupienie się na racjonalnych rozwiązaniach służących poprawnemu funkcjonowaniu samej Inspekcji.
Model postępowania wynikał chyba z ewolucyjnych zmian pokoleniowych, czyli ludzi nauczonych w PRL-u takiego postępowania i braku zmiany stylu podejścia do Państwowej Inspekcji Pracy w nowo tworzonym demokratycznym ustroju.
Zjawisko upolitycznienia PIP było jednak nieco niezrozumiałe, jeśli zważyć brak rzeczywistego zainteresowania tą instytucją ze strony Rady Ochrony Pracy sprawującej sejmowy nadzór. Potwierdzają to wypowiedzi członków tejże Rady na forum strony Stowarzyszenia Inspektorów Pracy RP.
Jak dotychczas nie znalazła się żadna silna osobowość na funkcji Głównego Inspektora Pracy, której udałoby się odwrócić ten trend, być może będzie nim obecny GIP. Władzy trzeba uzmysłowić, że skuteczność oddziaływania PIP na pracodawców zależy od wielu czynników, mieszczących się w procesie naprawy tej Instytucji, wymagającym ewolucyjnych, spokojnych zmian, czemu sprzyja stabilność na funkcji Głównego Inspektora Pracy.
Może w ustawie o PIP trzeba stworzyć kadencyjność GIP i OIP służącą właśnie racjonalnej naprawie? Od kilku lat jestem na emeryturze, stąd nie znam aktualnych problemów i bolączek inspektorskich, ale jestem przerażony informacjami medialnymi o problemach niemożliwych od lat do rozwiązania.
Sztandarowym przykładem jest zapewnienie inspektorowi pracy, jako organowi I instancji PIP papieru firmowego z godłem państwa. Dyskusja tocząca się wokół tego zagadnienia już od ponad 20 lat dowodzi niestety nizinnego poziomu intelektualnego zwolenników mówiących: nie.
Tu nie ma mowy o jakichkolwiek problemach prawnych, ponieważ używanie orła w koronie, jako godła państwa przynależy z nazwy Instytucji zwanej Państwowa Inspekcja Pracy. Obecny GIP, jako doktor nauk prawnych doskonale to rozumie i stąd jego szybka decyzja.
Jeżeli przez ponad dwie dekady inspektorzy pracy nie mogli się doprosić czegoś, co im się należało jak przysłowiowa psu miska, to znaczy, że ze społecznym poziomem intelektualnym jest bardzo źle.
Alarm podnoszę dlatego, że merytoryczna kadra Państwowej Inspekcji Pracy to są ludzie wyłącznie z wyższym wykształceniem, często ze studiami podyplomowymi, oczywiście posiadający uprawnienia państwowego inspektora pracy, czyli szkoleni w Szkole Inspekcji Pracy we Wrocławiu, gdzie niegdyś sam miałem przyjemność być wykładowcą.
Jeżeli w tak oczywistej sprawie, jak prawo używania godła państwa przez państwowego inspektora pracy nie można było rozwiązać problemu przez tyle lat, to niestety zachodzi pytanie o stopień wtórego analfabetyzmu inspekcyjnego…
Życząc Głównemu Inspektorowi Pracy dalszej rzeczowości w podejmowanych decyzjach dla dobra funkcjonowania Inspekcji, stawiam jednak otwarte pytanie o sposób naprawy kadr inspekcyjnych w kierunku racjonalnego, zgodnego z prawem myślenia?
Tadeusz Michał Nycz