Motto: sport reprezentatywny dla większościowego poziomu społeczeństwa…
Olimpiada, olimpiada i już po olimpiadzie. Jesteśmy zdziwieni wynikami sportowymi rodaków. Co prawda z góry mieliśmy skromne zapowiedzi medalowe, ale nawet sztuczna inteligencja dawała nam szanse na 14, w tym 4 złote. Skończyliśmy na złotym jedynaku…
Można podejrzewać, że dla celów prognostycznych analiz sztucznej inteligencji wprowadzono dane medialne z zawłaszczonej telewizji publicznej, gloryfikującej obecną władzę i stąd powstał błąd oceny.
Ktoś stwierdził, że sport i codzienność to naczynia połączone. Poprawnie, sport rozgrywa się w naszej rzeczywistości, a zatem wszystko mieści się w przenośni nie w, dwóch, ale w jednym naczyniu…
Poziom sportu w relacji do społeczeństwa w pełni się sprawdza uwzględniając strukturę zdobytych medali. Mamy wspaniałego polityka, mistrza w spinaczce zdobywania funkcji i stanowisk unijnych, toteż osiągnęliśmy mistrzostwo olimpijskie w spinaczce sportowej…
Dalej już było gorzej, ponieważ nieudaczna władza sądziła, że sportowcy samoistnie osiągną sukcesy olimpijskie bez wsparcia z ich strony. Oni nie tylko nie pomagali kadrze narodowej, ale wręcz szkodzili.
Ten i ów trener w rozliczeniach poolimpijskich przebąkuje o jakichś przyczynach porażek nienadających się do omawiania publicznego. Powód jasny – działacz sportowy nie chce się narażać mściwej władzy, mając świadomość jeszcze ponad trzyletnich rządów tej ekipy.
Olimpiada zaczęła się fatalnie skandalem w sprawie redaktora Przemysława Babiarza. Najpierw podlizując się trendom zachodnim, Bogu ducha winnego człowieka zawieszono, a następnie częściowo odwieszono w zakresie pełnionych obowiązków komentatora.
Najgorsze, co mogło nas spotkać, to przypadek pchających się usilnie do władzy ludzi, którzy kompletnie na zarządzaniu się nie znają. Takie persony z racji dyletanctwa są w stanie przynieść najwięcej nieszczęść.
Ten skandal w dniu inauguracji olimpiady musiał psychicznie oddziaływać negatywnie na całą kadrę narodową. Nie od dziś wiadomo, że w sporcie korzystne nastawienie psychiczne, to już 50% zwycięstwa.
Niektórzy sportowcy są bardzo czuli emocjonalnie, dlatego nie ma się co dziwić, że nawet pewniak do złotego medalu, czyli Iga Światek nie zdzierżyła presji psychicznej i poległa w obliczu skandalu, który dotknął Polaków.
Sportowcy wymieniali informacje na ten temat, musieli być indagowani przez obcokrajowców, kto wie, może kpiącymi sformułowaniami i to wszystko, jako potężny wstyd dla narodu, trzeba było przyjąć na przysłowiową klatę, co nie każdy potrafił.
Jeżeli ktoś powie, że te zdarzenia nie miały wpływu na wyniki sportowe, to jest głupcem niczego w sporcie nierozumiejącym. Nawet Iga poza wioską olimpijską nie wyzbyła się skutków tego skandalu, bo jako osoba wrażliwa rozumiała głupotę władz telewizji.
Na szczególne wyróżnienie zasługują ci, którzy medale zdobyli, bez względu na ich kolor, bo musieli wykazać wyjątkową odporność na skandal. Obserwować będziemy taniec chocholi podsumowania. Władza do żadnej winy poczuwać się nie będzie, bo oni chodzą w zaparte…
Redaktorzy, trenerzy, działacze sportowi, z oczywistych względów obawy o reperkusje, unikać będą rzetelnej oceny sytuacji, przewidując, że jak można było zgnoić niewinnego P. Babiarza, to, co dopiero byłoby na wypadek konkretnych zarzutów pod adresem telewizji?
Sądzę, że odważnych analityków oceny wyników olimpiady nie będzie nawet w mediach uznawanych za tzw. wolne np. w TV Republice. Na koniec PKOL stwierdzi, że raz się wygrywa raz przegrywa i mieliśmy po prostu pecha w zdobywaniu medali.
Pech to przypadek zwykle niezależny od człowieka, dlatego najlepiej nadaje się na wymówkę. Tym razem nie może być mowy o pechu, ale o kardynalnym błędzie wyborców, którzy dopuścili do władzy ludzi nieznających się na zarządzaniu państwem, sportem, etc.
Wybraliśmy nieudaczników, którzy nie tylko nie znają się na gospodarowaniu państwem, ale do tego kompromitują nas na arenie międzynarodowej, w tym przypadku na olimpiadzie, co trzeba zaliczyć do szczytu nieudolności.
Niestety my, większościowo tym się nie przejmujemy, lecz uczestniczymy w tańcach chocholich nieudaczników, nieświadomie prowadząc naród do rozkładu, zgodnie z założeniem tych, którzy chcą nas pozbawić polskiej państwowości.
Bezrefleksyjnie zawalamy wszystkie polskie sprawy i interesy, w tym godzimy się na degrengoladę gospodarczą, wdrażaną przez rządzących w ramach zachodniego planu rozłożenia Rzeczpospolitej na łopatki…
Na zachodzie panicznie się boją pozostałości polskiej mądrości, w tym polityczno-ustrojowej i dlatego konsekwentnie ogłupiają naród przy pomoc chwytliwego euro pokazywanego za szybą pancerną, a my w tę obiecankę niezłomnie wierzymy.
Oni boją się totalnie możliwości naprawy Unii Europejskiej wedle zasad przewidzianych przez ojców założycieli, bo wówczas wyszłyby formalnie na światło dzienne wszystkie knowania przeciwko naszemu narodowi, łącznie z lewym zarzutem naruszania demokracji.
Swoją drogą to jest jakiś intelektualny ewenement, bo jak można naruszać demokrację, która występuje w fałszywej postaci, czyli de facto jej nie ma? Wpojenie narodowi polskiemu życia w demokracji jest oczywiście niezwykle przebiegłym i dla nas fatalnym trikiem.
Z ich punktu widzenia natomiast, to wyjątkowo skuteczny mechanizm pozwalający jak na razie skutecznie robić większości Polakom z mózgu wodę. Pechem dla nich byłoby niewykorzystanie głupoty krajan, ale w miarę upływu czasu staje się to coraz bardziej trudne.
Podawany skandaliczny przykład w dniu otwarcia olimpiady i reperkusje dyskusyjne w internecie, które wymusiły przywrócenie do pracy redaktora P. Babiarza, pokazują coś niepokojącego w sferze możliwości utrzymywania krajan w stanie totalnej głupoty.
Niepokojące są szerokie rozmiary, wyrzucania poza boisko LGBT, przerywania ciąży, mnogości płci, czy szkodliwości dwutlenku węgla i innych idiotyzmów, w które rodacy dotychczas większościowo wierzyli. Jak pech, to pech nie tylko na olimpiadzie…!
Karabeusz