Motto: postępująca degrengolada w wiosce ciut słabiej jeszcze wypada…
Prowincjo, czemu mieścisz aż takie uroki?
Muszę wzdychać do ciebie, jak kurczak do kwoki…
Nie mam życia bez woni potoków i lasów.
Ach, czemuż już dożyłem takich dziwnych czasów?
Zmuszających pogardę odczuwać do miasta…
Pożądanie glinianek coraz bardziej wzrasta.
Ubolewam, jak jarzy się zatęchły Kraków,
W którym więcej jest obcych niźli mych rodaków.
Alienację odczuwam w zdwojonym kierunku,
Bowiem świat dziś się kręci na takim stosunku…
W stolicy Małopolski stoi się na głowie…
O prowincji tych zwrotów chyba nikt nie powie.
Woda z góry wciąż ciurczy, nieskażona wcale.
Zagrożenia bakterią w blokach mamy stale.
Zieleń jeszcze się trzyma przez węgla dwutlenek.
W mieście zaś występuje nazbyt często tlenek…
Okolice lesiste – drzewostan w wymianie…
W metropoliach pomniki i sztuczność ostanie.
Wyraziście stworzona zona kulturowa.
W chałupkach już ostatek tradycji się chowa.
Cały byt wywrócony do góry nogami
W szaleńczo opętańczej masie komórkami…
W wiosce mamy zbyt często zaniki sygnału
I, dlatego idiotyzm dociera pomału!
Tadeusz Miłowit Lubrza