WYBORY…

Motto: jak szóstka w totolotku…

Amerykańskie społeczeństwo obecnie emocjonuje się wyborami prezydenckimi. Zjawisko ograniczone, bo wchodzi w grę tylko dwoje kandydatów, o których wyborcy tak naprawdę niewiele wiedzą.

Im się wydaje, że dokonają ważnego aktu wyborczego, tymczasem to jest bardzo sprytna iluzja. Konstrukcja tzw. demokracji pośredniej daje wyborcy okresowe igrzyska bynajmniej niepozwalające na rozsądny wybór.

Porównajmy sprawę do prozaicznego zatrudnienia, czyli wyboru pracownika. Pracodawca mikro przeprowadza z taką osobą bezpośrednią rozmowę wstępną. Później może się nawet zdecydować na postępowanie konkursowe.

Kiedy, jako tako uzna, że kandydat do pracy się nadaje, to zwykle zatrudnia go na 3 miesięczny okres próbny, w czasie którego skrupulatnie bada, czy to ten osobnik, o którego mu chodziło?

Należy wspomnieć, że pracownik podlega jeszcze przed dopuszczeniem do pracy profilaktycznemu badaniu lekarskiemu i wstępnemu szkoleniu bhp. Taki precyzyjny tryb jest stosowany przy zwykłym zatrudnianiu pracownika do pracy.

W przypadku polityków, których wybieramy w wyborach powszechnych żaden z wymienionych warunków nie występuje, czyli wychodzi na to, że głosujemy i wybieramy przysłowiowego kota w worku!

Do tego stopień odpowiedzialności za decyzje podejmowane przez polityków jest nieporównywalnie ogromny w stosunku do wagi czynności zwykłego pracownika, choćby był zatrudniany na bardzo odpowiedzialnym stanowisku.

Pewnie mało kto się nad tym zastanawia, ale wybranie na prezydenta państwa nuklearnego osoby niezrównoważonej psychicznie grozi rozpętaniem awantury o nazwie wojna światowa.

Dobrze, że społeczeństwo nad tym zagadnieniem nie rozmyśla, bo wszyscy byliby narażeni na stały stres związany z możliwością naciśnięcia guzika przez niepełnosprawnego szaleńca.

Historia dowodzi, że wśród monarchów rzeczywiście szalonych nie brakowało. Na szczęście, przeszłe czasy nie miały broni nuklearnej mogącej doprowadzić do zagłady całego świata.

Właściwie trudno mówić o jakimkolwiek współczesnym racjonalizmie, skoro tak ważna dla ludzkości sprawa pozostaje samopas… Patrząc w przeszłość z rozwagą można dojść do wniosku, że tylko cud boski chronił nas przed katastrofą.

W cuda definicyjne nie bardzo wierzę, dlatego definiuję je, jako zjawiska jeszcze współcześnie naukowo niewytłumaczalne. Intuicyjnie mogę założyć, że jakaś siła nad nami czuwa i nie pozwala na skrajne głupoty.

Zakładając, że w kosmosie nie jesteśmy jedynymi istotami rozumnymi, można przyjąć, że mamy Anioła Stróża w postaci naszych Starszych Sióstr i Braci z innej planety, którzy pilnują, aby Ziemianie nie popełnili kolejny raz seppuku…

Powtórnie, dlatego, że już raz istniała na Ziemi bardziej rozwinięta cywilizacja ludzka, ale wskutek niebezpiecznej zabawy z bronią omal nie doprowadziła do zagłady całej naszej planety.

Żyjemy w kosmosie, w którym różne siły wzajemnie na siebie oddziałują, toteż nasze niebezpieczne ówcześnie próby militarne musiały zaniepokoić mieszkańców odległej planety X…, którzy zdecydowali się zostać naszymi stróżami bezpieczeństwa.

Oni to robią przede wszystkim w interesie całego kosmosu. Ich ingerencja w nasze życie ogranicza się wyłącznie do bezpieczeństwa wszechświata, toteż inne ziemskie wynaturzenia mogą tylko sprawiać zdziwienie, czy uśmiech…

Z tego powodu patrzą na nasze wybory, jak widz w kinie prezentującym dotychczas nieznane zjawisko. Spektakl z punktu widzenia ziemskiej kategoryzacji może uchodzić za doskonałą komedię wywołującą bez reakcji, pokłady śmiechu.

Tak, jak my, siedząc w kinie w żaden sposób nie reagujemy czynnie naprawczo, tak samo oni zostawiają nas w spokoju z naszymi dziwacznymi ziemskimi zwyczajami. Pewnie mogliby zaradzić, ale ich podejście przebiega tak jak człowieka do mrowiska.

Głupek może się poważyć na zniszczenie gniazda mrówek. Osobnik mądry będzie się tylko przyglądał zdarzeniom i ewentualnie zapisywał ich przebieg, chcąc dla własnych potrzeb zrozumieć sposób zachowania obserwowanych.

Nie mamy co liczyć, że nasi Starsi Bracia z kosmosu będą naprawiać naszą idiotyczną rzeczywistość, bo to nie jest ich zadanie. Oni onegdaj zostawili nam tablice sumeryjskie wskazujące jak żyć poprawnie na planecie i na tym koniec.

Z tego powodu wszystkie ziemskie bolączki musimy rozwiązać sami. Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz mówi przysłowie i wedle tego stwierdzenia musimy się zachowywać, nie przekraczając linii demarkacyjnej bezpieczeństwa kosmicznego.

Schodząc ze stanów futurystycznych na ziemię musimy zdać sobie sprawę, że mając wolną wolę możemy akceptować totalne bzdury, albo je zanegować, sprzeciwić się i wyeliminować.

Wszystko zależy wyłącznie od nas, dlatego bezcelowe jest oczekiwanie na cud naprawczy. Musimy się otrząsnąć i zrozumieć, że ktoś wpuszcza nas w maliny, tworzy okresowe fajerwerki, czyli ówczesne igrzyska…

Kpi z naszego zaangażowania wyborczego, które żadnego racjonalnego efektu nie przynosi, gdyż skuteczność wyborów powszechnych można przyrównać do trafienia szóstki w totolotka!

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *