POMIESZANIE Z POPLĄTANIEM…

Motto: jednostronne krytyczne przelewanie z pustego w próżne…

Czytam regularnie „Gazetę Polską”, bo zaprenumerowałem. Większość opracowań śledzę z zaciekawieniem i akceptuję, ale nie wszystkie. Wiem, że każde medium w tym gazetowe prezentuje prawdziwe, nieprawdziwe i kontrowersyjne informacje.

Gazeta sprzyja poprzedniej władzy, ale nie rozumiem czemu wiesza sloganowe psy na Wojciechu Jaruzelskim nazywając go zdrajcą i sprzedawczykiem, choć te cechy do niego nie pasują?

Nie tylko nie są prawdziwe, co jeszcze bardziej musi rozsierdzać elektorat lewicowy, w którym przed wyborami prezydenckimi prawica być może widzi częściowe poparcie dla swojego kandydata na ten urząd.

Czy oni nie rozumieją, że Wojciech Jaruzelski jest ikoną dla tego elektoratu, podobnie jak marszałek Józef Piłsudski to ikona prawicowców? Po co namówiono kilku historyków do potwierdzania swoim autorytetem tych sloganowo-politycznych bzdur?

Gwoli ścisłości do końca PRL byłem krytykiem stanu wojennego. Nie wiedziałem, z racji tajemnicy wojskowej, że Ludowe Wojsko Polskie było opanowane przez sowieckie służby specjalne, czyli praktycznie ubezwłasnowolnione…

Stacjonująca w Polsce armia radziecka w liczbie ponad 100 tysięcy żołnierzy mogła w tym warunkach samodzielnie przeprowadzić stan wojenny, a LWP byłoby w tym czasie pozamykane w koszarach i pozbawione broni.

O tym dowiedziałem się w III RP, kiedy wiedza na ten temat przestała być tajemnicą wojskową. Ale generał W. Jaruzelski doskonale znał prawdę i dlatego wolał uchronić nas przed przemocą Rosjan, a do czego oni są zdolni to widzimy na Ukrainie…

Upolityczniony sloganizm ma niestety szerszy charakter, bo obejmuje przykładowo stosunki polsko-ukraińskie, które po wybuchu wojny ze względu na niesioną przez nas pomoc uległy znacznej poprawie.

Nie wszystkim się to podoba, a zwłaszcza Rosji, która od wieków prowadziła politykę zmierzająca do skłócania Polaków z Ukraińcami. Niestety mamy słabych historyków, albo ich głos nie przebija się odpowiednio głośno w mediach.

Przykładem jest rzeź wołyńska, jako skutek systematycznego skłócania naszych narodów właśnie przez Rosjan. Za czasów S. Petluri, J. Piłsudski usiłował stworzyć przymierze, ale ataman nie reprezentował całego kraju i dlatego do tego nie doszło.

Szpiedzy rosyjscy a potem radzieccy mieli ułatwione zadanie w zakresie skłócania naszych narodów, co w efekcie doprowadziło do rzezi wołyńskiej. Po II wojnie światowej akcja wysiedlania z Polski Ukraińców była tego dalszą konsekwencją.

Nie leżało i nie leży nadal w interesie Rosji sojusz między Polską a Ukrainą i dlatego wszelkimi dostępnymi środkami propagandy medialnej usiłują za wszelka cenę temu zapobiec.

Natrafiają na korzystny grunt oburzonych Polaków na hołdy czynione przez Ukraińców ich bohaterowi walki o niepodległość S. Banderze, którego sprytnie usiłuje się łączyć z rzezią wołyńską, choć w tym czasie siedział w niemieckim więzieniu.

Zarzuca mu się brak odcięcia od zbrodni i potępienia, ale, polityka tak nie funkcjonuje. Polacy walczyli z Niemcami na wszystkich frontach II wojny światowej – czy alianci, którzy nas po wojnie sprzedali ZSRR przeprosili za to, czy NIE?

Krajan nierozważnie patrzących na rzeczywistość tego rodzaju podburzanie doprowadza do nienawiści względem S. Bandery, który walcząc o wolność Ukrainy, postępował analogicznie, jak w naszym przypadku J. Piłsudski względem Rosji.

Dlaczego w PRL marszałek J. Piłsudski był tępiony? Otóż ten twórca wolnej Polski był względem Rosji terrorystą, stąd z oczywistych względów po zawładnięciu naszym krajem przez ZSRR uznano go za politycznego wroga, choć był nam bohaterem.

Jego zamach majowy 1926 r. historycy PRL powszechnie uznawali za błąd, chociaż de facto uratował naszą suwerenność, bo inaczej mogliśmy się stać szybko kolejną republiką radziecką.

Właśnie dlatego, że to się nie udało, dla aparatczyków moskiewskich i ich polskich pobratymców J. Piłsudski był wrogiem, a nie bohaterem narodowym. Historię trzeba odczytywać obiektywnie, gdyż takie podejście pokaże wskazówki na przyszłość.

Krytyka istniejącego aktualnie w Polsce stanu niepraworządności opisywana powszechnie w „Gazecie Polskiej” jest prawdziwa i słuszna, ale to nie wystarczy. Nam potrzeba budować zręby naprawcze Rzeczypospolitej.

Kiedy słyszę z ust polityków prawicy pierwszoplanowe hasło – my was rozliczymy za istniejącą anarchię – to sobie myślę, że coś tu nie gra. Główną przecież potrzebą dla całego społeczeństwa nie jest ping pong rozliczeniowy, ale naprawa państwa.

Najważniejsze jest, aby tak usprawnić system funkcjonowania prawa, aby w żadnym razie nie pozwolił w przyszłości na obecne harce prawnicze… Słowem, brakuje mi w „Gazecie Polskiej” konkretnych propozycji naprawy Rzeczypospolitej.

O tym powinniśmy w mediach dyskutować, aby wypracować najskuteczniejszy model naprawczy, zawsze bowiem każdą zmianę poprzedzają idee, czyli jej założenia, ale o takowych w mediach w ogóle nic nie słychać.

W opracowaniu pt. „Polska naszych marzeń” Jarosław Kaczyński w 2011 r. , (władzę zdobył pod koniec 2015 r.), zarysował, co chce osiągnąć i zdecydowaną większość zamierzeń wykonał.

Teraz brakuje podobnej książki, gdyż czas nagli i nie wiadomo do jakiej katastrofy może nas bezprawie doprowadzić, gdyż to, co słychać we wszystkich mediach jest jakimś pomieszaniem z poplątaniem…

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *