Przysłuchując się wypowiedziom współczesnych prawników różnych specjalizacji dyskutujących o kondycji naszego wymiaru sprawiedliwości, w tym głównie stanu sędziowskiego, mam nieodparte poczucie potrzeby totalnego śmiechu na sali…
Kojarzy mi się od razu wypowiedź prof. dra hab. Arkadiusza Sobczyka, który parę lat temu udzielając wywiadu bodaj „Rzeczpospolitej” uchylił rąbka tajemnicy z okresu, gdy stawiał pierwsze kroki w Katedrze Prawa Pracy i Polityki Społecznej UJ.
Jako prowadzący ćwiczenia ze studentami z zakresu prawa pracy, będąc wówczas w roli asystenta, powszechnie śmiał się z całego ustawodawstwa pracy, ponieważ dostrzegał jego oczywistą rozbieżność pomiędzy istniejącą normą prawną, a jej praktycznym zastosowaniem.
Szczegóły i słuszność swoich poglądów prof. Arkadiusz Sobczyk wyjaśnił następnie w II tomowej pozycji pt. „Prawo pracy w świetle Konstytucji RP”, Warszawa 2013, która to monografia była podstawą przyznania tytułu profesora nauk prawnych.
Najogólniej mówiąc monografia ta zmierza m.in. do udowodnienia dość oczywistego faktu, iż praca najemna może być świadczona zasadniczo wyłącznie na podstawie stosunku pracy, z czym, moim zdaniem, trzeba się zgodzić, gdyż istniejący Kodeks pracy wyraźnie tak stanowi.
Niestety, w wyniku funkcjonującej w Polsce sądokracji stopniowo i pomału zaczęto z naruszeniem zasady trójpodziału władzy z pracownika robić zleceniobiorcę, a głównym spiritus movens tej działalności był Sąd Najwyższy.
Jak to było możliwe ? Zacząć trzeba od tego, że stworzony system braku rzeczywistej odpowiedzialności sędziego za wydawane orzeczenia, sprzyjał bezpośrednio temu zjawisku, polegającemu na tym, że przy pomocy wyroku sądowego usiłuje się zmieniać obowiązujące przepisy prawa.
Działalność taka jest oczywiście niedopuszczalna, gdyż narusza zasadę trójpodziału władzy, w postaci bezprawnego wkroczenia przez sąd w rolę ustawodawcy, do czego władza sądowa nie jest konstytucyjnie upoważniona.
Żadnemu sądowi czegoś takiego czynić nie wolno było, ale to robił w braku sankcji za naruszanie ustawy zasadniczej. Już po wejściu w życie Konstytucji RP z 1997 r. sami sędziowie przyznawali się do nieznajomości jej przepisów, co słusznie piętnował ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich.
W artykule pt. „Sędziowie nie lubią pytać Trybunału” (Rzeczpospolita z 10.12.2001 r.), prof. dr hab. Andrzej Zoll stwierdził: „Bardzo niepokoją wyniki sondażu przeprowadzonego przez redakcję „Życia Warszawy” na temat znajomości konstytucji przez sędziów. Niektórzy przyznawali się do nieznajomości tekstu ustawy zasadniczej.”.
Z dzisiejszej perspektywy mam następujące pytanie – jak to się stało, że ujawniony skandal nie spowodował żadnych konkretnych działań władzy w celu weryfikacji znajomości przez sędziów ustawy zasadniczej, której przepisy należą do norm najwyżej usytuowanych w hierarchii regulacji , do których przestrzegania sędziowie są zobowiązani na podstawie art. 178 ust.1 Konstytucji?
Jak w ogóle można sobie wyobrazić, w sferze jakiejś logicznej poprawności, kogoś, kto nie znając najwyżej usytuowanego aktu prawnego regulującego jego podstawowe zawodowe obowiązki nadal funkcjonuje?
Przecież taka osoba z założenia nie nadaje się do wykonywania danego zawodu i powinna być z niego niezwłocznie wyeliminowana!. Tymczasem latami tolerowano taki stan, co prowadziło do kolejnych nadużyć Konstytucji i wydawania następnych wyroków w ramach sądokracji, która bezprawnie zmieniała obowiązujące przepisy ustaw.
Wystarczy wskazać na klasyczny przykład z dziedziny prawa pracy, kiedy to na mocy uchwały 7 sędziów Sądu Najwyższego z dnia 19 listopada 2008 r., II PZP 11/08, dokonano bezprawnej zmiany definicji pojęciowej podróży służbowej zamieszczonej w art. 775 § 1 K.p. wprowadzając pojęcie pracownika mobilnego, którego Kodeks pracy nie zna!
Logika tego rozstrzygnięcia, abstrahując już od błędnych wywodów prawniczych, zmierzała do przekonania, wbrew zdrowemu rozsądkowi, że jeżeli pracownik incydentalnie wyjeżdża w podróż służbową to należności delegacyjne mu się należą, a ten który dość często, czy systematycznie znajduje się w podróży służbowej będzie tych należności pozbawiony!
Później ustawodawca dokonywał zmian ustawowych usiłując ten absurd zlikwidować, zresztą nieudolnie prawniczo, gdyż uregulował tę kwestię w stosunku do kierowców w transporcie międzynarodowym, podczas, gdy w pozostałym pracowniczym zakresie podmiotowym ta antylogika pozostała niezmieniona.
Obserwowaliśmy na przestrzeni od wejścia w życie Konstytucji RP coraz śmielsze i bardziej konsekwentne naruszanie przez sędziów konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy, co pozostawało bez jakiegokolwiek przeciwdziałania, toteż nie ma się co dziwić, że dzisiaj sędziowie oponują przeciwko skutecznej odpowiedzialności za swą działalność.
Jeśli ktoś się rozbisurmani, jak przysłowiowy dziadowski bicz, to później jest go trudno doprowadzić do porządku. Władza ustawodawcza zachowywała się, jak dotychczas, wobec sędziów dość niezrozumiale.
Usiłowano chyba, i to ostatnio, jakimiś absurdalnymi uprawnieniami ustawić sobie przychylnie najważniejsze ugrupowania sędziowskie, o czym świadczy art.121a Prawa o szkolnictwie wyższym i nauce.
Zgodnie z tym przepisem, którego najważniejszą część warto zacytować dosłownie: :”Nie można rozwiązać umowy o pracę ani zmienić warunków pracy nauczyciela akademickiego będącego sędzią Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego.”( art. 121a ust.1)
Oznacza to, że jeśli jakiś sędzia spośród trzech wymienionych organów sądowych ma zawartą umowę o pracę w charakterze nauczyciela akademickiego w jakiejkolwiek polskiej wyższej uczelni w dniu 1 października 2018 r., to jego stosunek zatrudnieniowy ma trwać do śmierci!
Uczelnia nie ma wpływu na zatrudnienie takiej osoby, ponieważ zgodnie z ust. 2 tego artykułu: „Umowa o pracę nauczyciela akademickiego , o którym mowa w ust. 1, zawarta na czas określony staje się, z dniem objęcia stanowiska sędziego, umową o pracę na czas nieokreślony.”
W drodze wykładni przyjęto, że odpowiednio dotyczy to umów czasowych sędziów TK, SN i NSA trwających w dniu 1 października 2018 r. Najciekawsze jest to, że omawiany przepis został wprowadzony do konstytucji dla nauki przez Senat w składzie funkcjonującym w dniu 13 lipca 2018 r.
Autor tego pomysłu musiał być już chyba w bardzo podeszłych latach nierozróżniających fikcji od rzeczywistości, co będzie dotyczyć niestety tych sędziów, którzy np. w wieku blisko 100, czy więcej lat pozostaną nadal formalnie nauczycielami akademickimi.
Z tych przyczyn, leżących niestety po stronie parlamentu, którego słusznym zamierzeniem była reforma polskiej nauki, ubocznym skutkiem będzie śmiech na sali, jaki dotknie, niezasłużenie ze strony studentów, wiekowych nauczycieli akademickich…
Karabeusz