O MANIPULACJI MEDIALNEJ…

W Gazecie Prawnej z dnia 7 stycznia 2020 r. przeczytałem artykuł pt. „Nie brońcie głupich wyroków”. Tekst skojarzył mi się w tej chwili w związku z wyborczymi zarzutami opozycji na temat upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości.

Autor poddaje ocenie wyrok sądu I instancji, który za oszustwa internetowe dotyczące 150 osób skazał sprawcę czynów przestępczych na 20 lat pozbawienia wolności. Analizujący orzeczenie uważa, że kara nie jest współmierna do popełnionego czynu zabronionego.

Na poparcie przytacza sześć sensownych argumentów dość interesująco uzasadnionych. W efekcie podnosi, że nawet ustawa zezwalająca sędziemu na taki wymiar kary nie uwalnia orzekającego od myślenia i oceny adekwatności kary w stosunku do popełnionego przestępstwa.

Z twierdzeniami tymi można się zgodzić lub nie, ale to nie zmienia samej wartości opracowania zmierzającego do wywołania określonego efektu myślowego. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zapis w szacie graficznej będący podtytułem o brzmieniu:

„Sędziów bezrozumnie wsadzających ludzi na 20 lat do więzienia oceniam o wiele surowiej niż tych, którzy kradną pendrive`y, czy części do wiertarki. Jednak ukraść śrubkę i ukraść komuś kilkanaście lat życia to różnica.”

Nie wiem, czy przywołany tekst pochodzi od autora opracowania, czy nie? Mam wątpliwości dlatego, że zwykle mini teksty pisane zwiększoną czcionką w podtytułach stanowią urywki głównego opracowania, tymczasem w tym przypadku tak nie jest.

Po drugie, zacytowany fragment nie pasuje do całego opracowania, toteż nie jest wykluczona teza o czystej pomyłce w druku albo manipulacji medialnej. Ta ostatnia miałaby miejsce wówczas, gdyby można było udowodnić, że cytowany fragment nie pochodzi od autora, lecz od redakcji.

Istota zabiegu propagandowego polegałaby na podaniu czytelnikowi dwóch rodzajów kradzieży: śrubki i długiego okresu pozbawienia wolności, które przez zestawienie powinny budzić oczywiste zdumienie.

Występuje relatywizacja kradzieży, ponieważ w przykładach nie oceniamy dwóch podobnych sprawców czynów zabronionych.

Podano podświadomą myśl ocenną z jednej strony rygorystycznego sędziego, którego za orzeczenie o 20 latach pozbawienia wolności potępiamy, a z drugiej strony sędziego, który ukradł śrubkę sugerujemy, jako mniej szkodliwego niż rygorystę, działającego zgodnie z prawem, choć w sferze swobodnej oceny wymiaru kary może nierozważnie.

Na potępienia zasługuje w ogóle tego rodzaju podmiotowe zestawienie, ponieważ sędzia, któremu udowodniono kradzież, bez względu na jego zawinienie (może być np. chorym kleptomanem), nie nadaje się do tego zawodu z założenia i dlatego nie może być podmiotem porównań.

Sędzia z tytułu udowodnionej oczywistej kradzieży może być uznany za winnego lub uniewinniony z powodu np. niepoczytalności, ale w obu przypadkach musi być usunięty ze stanu sędziowskiego, gdyż się do niego nie nadaje.

Porównanie jest nietrafne też z tego względu, że każdy sędzia w swojej działalności orzeczniczej realizowanej w granicach prawa może popełnić błąd i dlatego mamy dwuinstancyjny tryb postępowania.

W ramach rozpatrywanej apelacji te 20 lata pozbawienia wolności mogą zostać złagodzone, natomiast piętno złodzieja ciążące na osobie działającej w wymiarze sprawiedliwości niczym wybielić się nie da, gdyż z założenia dyskwalifikuje do wykonywania tej pracy.

Rad bym usłyszeć, kto jest autorem tego podprogowego porównania, a może mamy do czynienia ze zwykłą pomyłką w tekście, za którą redakcja powinna czytelników przeprosić?

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *