Od kilku dni w Sejmie obserwujemy zabawę w kotka i myszkę… Opozycja ubzdurała sobie, że zmusi rządzących do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej i otworzy sobie kolejny front walki z PiS-em, po klapie protestów w wymiarze sprawiedliwości.
Afery sądownicze mają się ku końcowi, gdyż w kwietniu 2020 r. upływa kadencja 1 Prezes Sądu Najwyższego, toteż o dalszym podtrzymywaniu sporów w tym zakresie nie ma co marzyć, tym bardziej w dobie koronawirusa, kiedy to każdy sędzia, także ten sprzyjający opozycji, będzie się kierował przesłaniem, że bliższa koszula ciału…
Przedstawiciele forsowanej medialnie od lat elity polskiej inteligencji i myślicieli nie próżnują, lecz tworzą nowe możliwości skutecznej walki z obecną władzą. Wpadli na chytry pomysł polegający na tym, że:
- nie wyrażą zgody na zmianę sposobu głosowania w postaci korespondencyjnej, w czym pomaga im ugrupowanie Jarosława Gowina, a przynajmniej tak sądzą,
- nie wyrażą zgody na zmianę Konstytucji i wydłużenie kadencji obecnego Prezydenta do lat 7,
co spowoduje ten skutek, że władza będzie musiała wprowadzić stan klęski żywiołowej.
Tenże zaś stan wprowadzony zostanie sprzecznie z przepisami Konstytucji, co pozwoli opozycji na otwarcie kolejnego frontu sporów wewnętrznych i zewnętrznych, opartych na zarzucie naruszenia Konstytucji, w tym praw obywatelskich.
Władza doskonale wie, że zgodnie z art. 228 ust. 1 Konstytucji stanu klęski żywiołowej wprowadzić nie może, ponieważ stan ten wymaga spełnienia przesłanki w postaci niewystarczających środków konstytucyjnych do zwalczania epidemii, który to warunek obecnie nie występuje.
Ponadto, analogiczny stan nadzwyczajny został wprowadzony aktualnie na Węgrzech i Komisja Europejska już rozpoczęła krytykę, zarzucając Orbanowi naruszanie praw obywatelskich. Jarosław Kaczyński jest za doświadczonym politykiem, aby dał się wpuścić w takie maliny…
Wymyślił, więc bardzo sprytny fortel w postaci pokazania rzekomego rozdźwięku wśród rządzących i przedstawienia opozycji dwóch powyższych rozwiązań, na które opozycja kierując się własnymi partykularnymi interesami zgodzić się nie chce, choć obie propozycje są racjonalne w dobie epidemii.
Do tego jeszcze rządzący doskonale wykorzystują uchwaloną przez PO i PSL ustawę z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (j.t. Dz. U. z 2019 r. poz. 1239), dowodnie pokazując, że wprowadzanie dalszych ograniczeń nie jest potrzebne.
Opozycja gra na zwłokę, sądząc że czas jest ich sprzymierzeńcem, bowiem 30 dniowy senacki termin na rozpatrzenie ustawy w sprawie wyborów korespondencyjnych może skutecznie uniemożliwić rządzącym wprowadzenie tej formy wyborów.
Do tego jeszcze, poniektórzy samorządowcy sprzyjający opozycji już dzisiaj pokazują trudności i niechęć do przeprowadzenia wyborów 10 maja 2020 r., a niekiedy nawet wyrażają tę kwestię w postaci niepodporządkowania się nakazom konstytucyjnym.
Rządzący czekają spokojnie na dalszy rozwój wypadków, gdyż w rzeczywistości upływ czasu, to woda na ich młyn…, o czym wybitnie inteligentna opozycja nie ma chyba pojęcia, gdyż konsekwentnie zbliża się do przepaści…
Sprawa wyborów jest prosta, ponieważ rządzący nie są w ciemię bici i stanu klęski żywiołowej nie wprowadzą. Będą natomiast monitorować przygotowania komisji wyborczych i tam, gdzie ustalą nieprawidłowości, lub zahamowania, wykorzystując swoje uprawnienia podmienią wójtów na zarządców komisarycznych, a w razie czego sięgną do pomocy Wojsk Obrony Terytorialnej…
Nadejdzie 10 maja 2020 r. wybory odbędą się w tradycyjny sposób, przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności przeciwepidemicznej. Twardy elektorat PiS- u zabezpieczony maseczkami stawi się w komisjach wyborczych i Andrzej Duda wygra w pierwszej turze.
Całe odium ten awantury spadnie oczywiście na opozycję, której notowania zlecą na łeb na szyję i nic im nawet nie pomogą ostrzeżenia Przewodniczącej Komisji Europejskiej o tym, że Polska nie wykazuje solidarności z innymi krajami europejskimi, hamując swobodny przepływ towarów służących ochronie zdrowia…
Przestrogi te miałyby jakiekolwiek uzasadnienie choćby moralne, gdyby Niemcy zapłacili Polsce reparacje wojenne, a późnie dopiero nawoływali do solidarności europejskiej. Same słowa nic nie znaczą, i nikt się nimi nie przejmie, podobnie jak przeprosinami pod adresem Włochów za brak pomocy ze strony Komisji Europejskiej w dobie koronawirusa.
Puste gadania i przyznawanie się czy to błędów, czy do zbrodni wojennych są czczą gadaniną, która nic nie kosztuje i tym samym nie wpływa na poprawę stosunków między państwami europejskimi.
Jeśli władze europejskie będą się dalej tak zachowywać, to z czasem wykluczyć tego nie można, że większość Polaków otworzy szeroko oczy i zobaczy, że w takim bagnie, jakim jest Unia Europejska, po prostu nie warto egzystować, tym bardziej, że koronawirus poważnie ograniczy podróże turystyczne.
Już, co mądrzejsi mimo zachęt materialnych dla pozostania, opuszczają Niemcy i inne państwa zachodnie, wracając do kraju, bo gdy trwoga to do Boga i do Ojczyzny, tym bardziej, że w ojczystym miejscu każdy czuje się nie tylko swojsko, ale i bardziej bezpiecznie w porównaniu do sytuacji w innych krajach UE.
Karabeusz