Wydarzenia ostatnich lat, licząc od końca 2015 r. ukazały medialny pęd do praworządności, której podwaliną była nie tyle Konstytucja, ile jej specyficzna interpretacja. Aby móc wyjaśnić podstawy demokratycznego ruchu, trzeba rozpocząć od oceny systemowej Konstytucji RP, czyli ustawy zasadniczej.
Zastrzegam, że próba rozwikłania problemu sprowadza się do potocznego rozumienia Konstytucji i jej znaczenia, jako podstawowego aktu prawnego w państwie, co staram się wyjaśnić w formie najbardziej prostej pozbawionej specyficznych zwrotów prawniczych.
Po bezkrwawej rewolucji w 1989 r. najpierw dokonano przy pomocy małej Konstytucji z 1992 r. odstępstw od PRL-owskiej Konstytucji z 1952 r., a następnie rozpoczęto systemowe prace nad obecną ustawą zasadniczą.
Jak zawsze w takim przypadku ścierały się różne poglądy na temat kształtu najważniejszego aktu prawnego. Układ sił politycznych spowodował, że nową ustawę zasadniczą budowali głównie postkomuniści, a nie siły rewolucyjno-reformatorskie.
Lata 90-te XX wieku to okres reform społeczno-gospodarczych powodujących znamienne negatywne konsekwencje dla świata pracy. Z drugiej strony z poniedziałku na wtorek powstawały indywidualne fortuny osób bogacących się nieuczciwie na wartościach i własności ogólnonarodowej.
W tych warunkach niełatwo było stworzyć akt prawny, który zachęciłby większość Polaków do akceptacji, dlatego główny nacisk położono na szeroką konstrukcję praw obywatelskich, aby uzmysłowić przeciętnemu wyborcy, jakie dobrodziejstwa niesie za sobą tworzona w interesie narodu Konstytucja.
Trzeba przyznać, że rozdział II, dotyczący praw obywatelskich został starannie i spójnie skonstruowany. Służył on przekonaniu większości społeczeństwa o niezbędnej konieczności zaakceptowania w referendum ogólnonarodowym nowej Konstytucji.
Chwiejność i zmienność układów rządzących frakcji politycznych powodowała poważne zagrożenie dla tych, którzy w nieuczciwy sposób dorobili się majątku kosztem całego społeczeństwa.
Realna groźba polegała na tym, że dojdzie do władzy rząd, który pod hasłem sprawiedliwości odwróci ten model pozyskiwania dóbr, pozbawiając krętaczy ich nieuczciwego dobytku.
Działając w asekuracyjnym kierunku, dokonano zabiegu, polegającego na likwidacji legalnej, czyli powszechnie wiążącej wykładni ustaw, powodując przez to brak jednoznaczności litery prawa i możliwość jej różnorodnego interpretowania.
Należy przy tym zaznaczyć, że legalna wykładnia ustaw, jako instytucja przy pomocy której funkcjonował już wiele lat Trybunał Konstytucyjny, nie była sprzeczna z założeniami tworzącego się demokratycznego państwa.
Zabieg pomijający w art. 188 Konstytucji RP uprawnienie Trybunału Konstytucyjnego do wydawania legalnej wykładni ustaw spowodował zasadnicze kalectwo całego polskiego systemu prawnego.
W momencie uchwalania Konstytucji element ten nie był analizowany publicznie, bo gdyby tak było, mogłoby się okazać, że ustawa zasadnicza nie zostanie zaakceptowana przez suwerena.
Instytucja ta mimo ogromnego znaczenia praktycznego mogła być dostrzeżona tylko przez konstytucjonalistów lub zapaleńców analizy powstawania Konstytucji. Już w chwili referendum konstytucyjnego społeczeństwo polskie zostało oszukane, gdyż było medialnie utwierdzane w przekonaniu dobroczynności ustawy zasadniczej.
Tymczasem pierwsze skutki obowiązywania Konstytucji pokazały, że prawa obywatelskie w niej zapisane, w tym zasada zachowania przez obywateli praw słusznie nabytych, w zależności od potrzeby rządzących mogą być zwykłą fasadą.
Skutecznie natomiast konstytucyjny system prawny broni cwaniaków, aferzystów i nieuczciwych dorobkiewiczów. Dlaczego tak się stało? Z prostego powodu. Akceptując w referendum uchwaloną Konstytucję suweren nie miał świadomości, że jest podstępnie wykorzystywany!
Nie wiedział o tym dlatego, że zasadniczo wszystkie ośrodki medialne, komentując projekt Konstytucji za pośrednictwem ekspertów prawnych zapewniały, że jest to doskonały akt prawny.
Przy pomocy takich jednokierunkowych komentarzy, 38 milionowy naród uległ iluzji i większościowo zaakceptował ustawę zasadniczą, nie zdając sobie sprawy z tego, w jaką pułapkę wpada.
Tadeusz Michał Nycz