Konstytucyjna zasada zachowania praw słusznie nabytych stanowi kanon demokratycznego państwa prawa, ponieważ przeciwdziała manipulacjom władzy w zakresie pogarszania sytuacji prawnej obywateli z przyczyn nieuzasadnionych i prawnie niedopuszczalnych.
Odzwierciedlona jest w art. 31 Konstytucji. Z zasady tej najogólniej wynika, że władza nie może pozbawić obywatela praw słusznie i w dobrej wierze nabytych. Odstępstwo od tej zasady jest dopuszczalne wyłącznie wówczas, gdy zaistnieje jedna z 6 przesłanek przewidzianych w powołanym przepisie ustawy zasadniczej.
Na tle zasady zachowania praw słusznie nabytych mamy do czynienia z bardzo bogatym i jednoznacznym orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego zapadłym zarówno przed wejściem w życie Konstytucji, jak i pod rządami jej obowiązywania.
Pomimo tej klarowności orzeczniczej w praktyce uchwalania i stosowania ustaw mamy do czynienia powszechnie z naruszaniem przez władzę tej zasady, ponieważ sprzyja takiemu zabiegowi brak legalnej, wiążącej wykładni ustaw.
Początek naruszania zasady zachowania praw słusznie nabytych datuje się już od 1990 r., a więc na kilka lat przed wejściem w życie Konstytucji, kiedy to omawiana zasada nie miała jeszcze umocowania konstytucyjnego i z tego powodu była trudniejsza do przestrzegania, mimo obowiązywania wówczas legalnej wykładni ustaw.
Najbardziej szerokim i powszechnym przykładem naruszania zasady zachowania praw słusznie nabytych było kreowanie wykonywania pracy najemnej nie w ramach stosunku pracy, czyli legalnie, ale w ramach umów cywilno-prawnych, czyli nielegalnie.
Niechlubną rolę odegrało tu orzecznictwo Sądu Najwyższego, które posłużyło do dokonania niedopuszczalnego wyłomu w stosunkach pracy. Ten manewr stopniowo powodował, że coraz więcej osób wykonywało pracę najemną w ramach umów cywilno-prawnych, a taki stan akceptowało sądownictwo pracy, przy kierunkowym, wzorcowym znaczeniu rozstrzygnięć Sądu Najwyższego.
Mimo niedopuszczalności takiego stanu rzeczy z punktu widzenia przepisów obowiązującego Kodeksu pracy, poczęto tworzyć coraz to bardziej pokraczne interpretacje prawa pracy na użytek rozwijającego się kapitalizmu.
Przesłanką istotną była potrzeba poświęcenia reguł prawa pracy na rzecz reformującej się gospodarki, która wymagała taniej siły roboczej. Z polityczno-medialnego punktu widzenia była to tak silna presja, że praktycznie cały krajowy świat fachowców z zakresu prawa pracy przeciwko temu bezprawiu nie protestował.
Były oczywiście podstawy ku temu, aby okresowo dopuścić pewne odstępstwa od regulacji przepisów prawa pracy, ale należało to zrobić zasadniczo w wyniku nowelizacji Kodeksu pracy na pewien okres przejściowy.
Obłuda polityczna polegała na tym, że zdecydowano się na takie odstępstwa od przepisów prawa pracy, a ponadto przy pomocy wadliwego orzecznictwa sądowego dokonywano nielegalnego odstępstwa od przepisów i zasad prawa pracy o charakterze powszechnie ukształtowanym i dotychczas obowiązującym.
W ten sposób najsłabsze grupy społeczne sprowadzono do roli przysłowiowych Murzynów, służących powstawaniu i bogaceniu się nieuczciwie polskiego kapitalizmu. W świadomości społecznej stan ten pojmowany był, jako szczególnie niekorzystny dla ludzi pracy, którzy zasadniczo przyczynili się do zmiany ustroju społeczno-politycznego.
Zagadnienie sprytnie wykorzystała rządząca wówczas lewica, przy budowie zrębów Konstytucji. Powszechnemu niezadowoleniu społecznemu przeciwstawiono bardzo ładnie sprecyzowane w Konstytucji prawa obywatelskie, w tym uprawnienia socjalne zabezpieczone zasadą zachowania praw słusznie nabytych, co spowodowało powszechną akceptację projektu ustawy zasadniczej.
Ten psychologiczno-socjologiczny element skutkował większościową akceptacją Konstytucji, ponieważ ludzie pracy dostrzegli w ustawie zasadniczej elementy prawne wyraźnie poprawiające ich sytuację bytową.
Nie potrzeba było specjalnie przekonywać głosujących za poparciem Konstytucji, choć dla większego wrażenia czynił to ówczesny Prezydent RP, przesyłając obywatelom egzemplarz Konstytucji z własną, pełną aprobatą jej treści.
Był to element dodatkowo nastawiony na reelekcję Prezydenta, który przypisał sobie szczególne zasługi w budowie nowej, korzystnej dla ludzi pracy Konstytucji, która w odróżnieniu od dwóch jej poprzedniczek, przewidywała wprost zapisy praw obywatelskich zabezpieczone zasadą zachowania praw słusznie nabytych.
W tym momencie nikt w skali publicznej nie zwracał uwagi na wady, jakie wprowadzała ustawa zasadnicza, w postaci wyeliminowania z obrotu prawnego legalnej, wiążącej wykładni ustaw, co powodowało inwalidztwo całego systemu prawnego.
Warto przypomnieć, że ścierały się w tym zakresie poglądy w ramach władzy sądowniczej. Trybunał Konstytucyjny wraz z prezesem prof. dr hab. Andrzejem Zollem optował za pozostawieniem Trybunałowi prawa wydawania legalnej wykładni ustaw, natomiast Sąd Najwyższy z pierwszym prezesem prof. dr hab. Adamem Strzemboszem był temu przeciwny.
Wprowadzona w wyniku wejścia w życie Konstytucji nowa konstrukcja systemu prawnego pozbawionego legalnej, wiążącej wykładni ustaw miała na celu obronę interesów kapitalistów, którzy w wyniku afer gospodarczych stali się milionerami z poniedziałku na wtorek, bez rzetelnego, stopniowego dochodzenia do majątku w wyniku sprawnego wieloletniego prowadzenia działalności gospodarczej.
Dowodem na to są umarzane postępowania karne w wielu poważnych aferach gospodarczych z aferą FOZZ na czele, co pozostawiam bez szerszego komentarza.
Skutki wprowadzenia Konstytucji koncentruję na ustanowieniu niedomkniętego systemu prawnego, który wyraźnie zapisane w Konstytucji uprawnienia obywatelskie, chronione zasadą zachowania praw słusznie nabytych pozwala przestrzegać, bądź nie przestrzegać w zależności od woli władzy w konkretnych sprawach związanych ze stosowaniem prawa w ogóle.
Obrazowo, mamy do czynienia z bardzo ładnie zapisaną w Konstytucji zasadą zachowania praw słusznie nabytych, od której odstępstwo jest dopuszczalne, ale jedynie w warunkach zaistnienia jednej z przesłanek wymienionych w art. 31 ust. 3 Konstytucji.
Tymczasem, w wyniku likwidacji legalnej wykładni ustaw, ta zasada zachowania praw słusznie nabytych może być bezkarnie obchodzona w zależności od manipulacyjnych potrzeb władzy wykonawczej.
Mechanizm jest prosty. Władza uchwala przepisy, które budzą wątpliwości, co do zgodności z ustawą zasadniczą. Na protesty obywateli, czy ich organizacji, odpowiada, że zgodnie z zasadą legalizmu prawnego ustawa w całości jest legalna dopóki TK nie stwierdzi sprzeczności konkretnego przepisu z Konstytucją.
Pomimo kierowanych wniosków do różnych podmiotów władzy w sprawie zbadania zgodności przepisów z Konstytucją, przez uprawniony do tego Trybunał Konstytucyjny, działania takie nie są podejmowane.
Indagowany Rzecznik Praw Obywatelskich także tego nie czynił. Jeśli dany obywatel w indywidualnej sądowej sprawie wnioskował o skierowanie zapytania do Trybunału Konstytucyjnego, co do zgodności przepisu z Konstytucją, sąd również odmawiał, powołując się na zasadę uznania w tym zakresie.
Pokrzywdzony nie miał i nie ma skutecznej możliwości wykazania, że władza uchwala i wprowadza do obrotu prawnego regulacje sprzeczne z przepisami Konstytucji.
Jednocześnie brak legalnej, wiążącej wykładni ustaw powoduje, że władza może uchwalać ustawy zgodne z Konstytucją, które następnie będą w wyniku interpretacji stosowane wbrew zasadom konstytucyjnym, ponieważ w wykładni ustawy nie jest niczym związana.
Takim najszerszym podmiotowo przykładem naruszania zasady zachowania praw słusznie nabytych jest likwidacja prawa obywatela do wykonywania pracy najemnej wyłącznie w ramach stosunku pracy, jak to wyraźnie nakazuje Kodeks pracy.
Zasada ta była naruszana przed wejściem w życie Konstytucji, jak i pod jej rządami w sposób systematyczny i ciągły, pozbawiając kandydatów do pracy uprawnień przysługujących pracownikom na podstawie przepisów prawa pracy.
Ten delikt prawny był usprawiedliwiany wytrychem w postaci orzecznictwa sądowego, które wbrew Kodeksowi pracy, a od 1997 r. także wbrew Konstytucji w związku z przepisami Kodeksu pracy, ten stan powszechnie akceptowało.
Za to oczywiste bezprawie nikt nie może być pociągnięty do odpowiedzialności prawnej, ponieważ eliminacja legalnej wykładni ustaw, wyklucza przypisanie komukolwiek rażącego naruszenia prawa, będącego niezbędną przesłanką takiej odpowiedzialności.
W potocznym rozumieniu często używamy zwrotu o rażącym naruszeniu prawa, ale w prawniczym ujęciu przy braku legalnej wykładni ustaw, każda wątpliwość prawna w sprawie stosowania danego przepisu, już eliminuje cechę rażącego naruszenia prawa.
W sferze odpowiedzialności karnej widać to jeszcze wyraźniej, gdyż procedura nakazuje wszelkie wątpliwości poczytywać na korzyść oskarżonego. Wątpliwością taką może być każda opinia prawna przedstawiona przez profesjonalistę np. z tytułem naukowym, nawet, jeśli jej treść jest błędna, czy wręcz absurdalna.
Opinii takiej nie można pozbawić prawa określonego poglądu w danej sprawie, gdyż autorowi wypisującemu bzdury nie da się przypisać rażącego naruszenia prawa w prowadzonych wywodach, właśnie ze względu na brak legalnej wykładni ustaw, która by ten stan bezsprzecznie potwierdzała.
Tym sposobem funkcjonują w obrocie prawnym opinie prawne sprzeczne z ustawą, ale nie można im przypisać cechy rażącego naruszenia prawa, gdyż brakuje legalnej wykładni ustaw.
Mamy, więc krąg zaczarowanego modelu prawnego, w którym wszyscy mówią o potrzebie przestrzegania prawa, czyli praworządności, ale nikt publicznie nie dostrzega podstawowej przyczyny wadliwości stosowania prawa, wynikającej z braku legalnej wykładni ustaw.
Pomimo trwającego procederu wykorzystywania ludzi pracy przez ponad 30 lat, żaden uprawniony do kierowania zapytań podmiot nie postawił Trybunałowi Konstytucyjnemu prostego pytania:
„Czy wykonywanie pracy najemnej w ramach umów cywilno-prawnych jest zgodne z Konstytucją w związku z przepisami Kodeksu pracy”?
Nie uczyniono tego, chociaż ten charakter zatrudnienia jest publicznie powszechnie krytykowany. Od kilku lat mamy nawet monografię prof. dr hab. Arkadiusza Sobczyka, pt. „Prawo pracy w świetle Konstytucji RP”, stanowiącą doskonałe szerokie uzasadnienie dla takiego zapytania prawnego.
Wszystko to potwierdza fasadowy, iluzoryczny charakter Konstytucji RP, stanowiącej zasłonę dymną dla dość powszechnego naruszania prawa przez władzę, czego dalszymi przykładami będą zdarzenia opisane w następnych księgach.
Tadeusz Michał Nycz