Reporter TVN-u z Waszyngtonu donosi, że TVN jest największą inwestycją amerykańską w Polsce. Nie jestem mocny w biznesie, ale podejrzewam, że dostawa gazu z USA, już pomijając umowy o dostawę uzbrojenia armii polskiej są finansowo nieporównywalnie większe!
Redaktorzy tej stacji tak przestraszyli się możliwością nieotrzymania licencji przez TVN, że w celu totalnego skrytykowania nowelizacji ustawy o mediach, nazwali ją anty-TVN-owską i zamachem na niezależną telewizję.
Uczestnicy spotkania ostro skrytykowali zamiar naruszenia wolności mediów, chcąc przekonać widzów, że coś na rzeczy musi być. Tyle, że sama nazwa „ustawa anty-TVN-owska” zawiera w sobie oczywistą blagę, gdyż nikt nie zamierza likwidować tego ośrodka telewizyjnego.
Chodzi jedynie o uporządkowanie rynku medialnego w taki sposób, aby media funkcjonujące w kraju większościowo były finansowane przez kapitał polski, a nie obcy, czyli każdy, a nie tylko amerykański.
W braku zapisu ustawowego ograniczającego obcy kapitał do 49%, mogą zacząć funkcjonować w Polsce media większościowo finansowane np. przez Rosję, Chiny, czy kraje muzułmańskie, czego, jako gospodarze naszej Ojczyzny możemy sobie nie życzyć.
Jako uzasadnienie projektu nowelizacji ustawy medialnej podawane są analogiczne uregulowania prawne obowiązujące w innych państwach Unii Europejskiej.
Argument ten nie był jednak w ogóle przedmiotem rozważań w czasie audycji TVN-u, ponieważ racjonalna dyskusja nie doprowadziłaby do efektu w postaci zarzutu zamachu na wolne media.
Rozgrywający taktycznie program od razu przeszli do warunków amerykańskich i brytyjskich, gdzie podobno żadnych ograniczeń prawnych w tym zakresie nie ma.
Mnie jednak nie interesują wzorcowe przykłady spoza wspólnoty europejskiej, ponieważ nie stanowią one przykładu do naśladowania.
Weźmy model amerykański, w którym nie ma mediów publicznych, a te „wolne” mają prawo cenzurować głos urzędującemu Prezydentowi USA, uniemożliwiając mu kontakt ze społeczeństwem, co nie jest formułą wartą naśladowania.
Jeśli Amerykanie to akceptują, to mają do tego pełne prawo, tak samo, jak my mamy prawo wprowadzić regulację medialną ograniczającą udział obcego kapitału w mediach, na wzór rozwiązań w innych państwach unijnych.
Dla większego wrażenia do programu zaproszono księdza w koloratce, który bardzo narzekał na ewentualny brak TVN-u, co uniemożliwiłoby polskiemu Kościołowi Katolickiemu komunikację z wiernymi.
Dosyć komicznie to zabrzmiało, gdy się zważy funkcjonowanie „Radia Maryja” i telewizji TRWAM Ojca Rydzyka, a także powszechne emitowanie mszy świętych przez telewizję publiczną.
Jeżeli jednak jakieś odłamy kościelne uważają, że jest to za mało, to mają pełne prawo współfinansować TVN, doprowadzając do tego, aby większość kapitału tej stacji znalazła się w polskich rękach.
Swoją drogą dokładna analiza toczonej w TVN-ie dyskusji pokazuje umiejętność taktyczną odwracania kota ogonem… Dzisiaj, gdy mamy do czynienia z projektem nowelizacji ustawy medialnej, wytacza się potężne działa z zarzutami zamachu na wolne media.
W czasach, kiedy wszystkie media poza zwalczanym przez rządzących „Radiem Maryja”, były jednokierunkową tubą medialną władzy, nikt w TVN nie bił na alarm w związku z rzeczywistym naruszaniem konstytucyjnej wolności mediów.
Na koniec Agnieszka Holland podała, że podobno sporo pisowców ogląda TVN, natomiast zwolennicy obecnej opozycji nie oglądają telewizji publicznej. Bezwiednie chyba pochwaliła zwolenników obecnej władzy, jako ludzi roztropnych.
Znając mechanizmy funkcjonowania mediów, człowiek podchodzący do rzeczywistości konstruktywnie musi pozyskiwać informacje z różnych źródeł, zwłaszcza przeciwstawnych, bo tylko wtedy jest w stanie wyrobić sobie poprawne zdanie na dany temat.
Osoba nawet wysoko wykształcona, przykładowo z cenzusem profesora, jeśli ogląda tylko jednokierunkowe media, to zostaje poddana mechanizmowi pełnego uwierzenia w płynące do niej informacje i wobec braku znajomości odmiennych poglądów nie ma szans na analizę słuszności danego zapatrywania, co czyni ją bezwolną ofiarą tego typu audycji o ustawie antyTVN-owskiej.
Zjawisko jest dosyć dziwne, bo nawet niektórzy poważni profesorowie belwederscy przyznają się publicznie do słuchania, czy oglądania mediów jednokierunkowych, jakby zapominając o podstawowej metodzie badawczej, którą się posługują we własnej dziedzinie nauki.
Każda sfera wiedzy naukowej posiada w swoim dorobku teoretycznym opracowania o charakterze poprawnym, kontrowersyjnym i błędnym, gdyż na tym polega naukowe ścieranie się różnych poglądów, doprowadzające w efekcie do słusznego wniosku.
Trudno sobie wyobrazić poprawnego naukowca, który w działalności twórczej koncentruje się jednokierunkowo na określonych poglądach, bez analizy przeciwnych zapatrywań i wykazywania ich błędności.
Najbardziej absurdalnym argumentem w omawianej audycji był jednak zarzut odebrania naszej młodzieży niezależnego medium w postaci telewizji TVN.
Takie stanowisko świadczy o całkowitym oderwaniu od rzeczywistości, ponieważ nasza młodzież w ogóle nie ogląda telewizji, lecz siedzi w Internecie, o czym każdy rodzic może się przekonać z autopsji!
Mimo niezwykle sprytnej metody zmierzającej do ukazania afery w postaci gwałtu na wolnych mediach, finalnie w myśl zasady, kto, pod kim dołki kopie, sam w nie wpada, autorzy tej audycji jasno ukazali grubymi nićmi szyte tanie chwyty propagandowo-medialne.
Karabeusz