Ostatnio postawiona w blogu teza, że w Polsce i w Unii Europejskiej rzeczywista demokracja nie funkcjonuje doczekała się szybko echa. Jakby za powiedzeniem: „uderz w stół, a nożyce się odezwą”, w przestrzeni publicznej pojawiła się koncepcja zagwarantowania naszego uczestnictwa we wspólnocie europejskiej w sposób konstytucyjny.
Mechanizmem ma być potrzeba uzyskania zgody 2/3 obywateli na wystąpienie z międzynarodowego traktatu. Nie wiem, czy rządzący, wykazujący dbałość o Polskę poważnie, czy taktycznie nie zanegowali z założenia absurdalnego pomysłu, który wywróciłby interes narodowy do góry nogami…
Gwarancje kwalifikowanej większości na określone rozwiązanie nadają się do przypadku uszczuplenia suwerenności państwa, czyli mogły funkcjonować w momencie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, czego nie zrobiono.
Wadliwość takiej większości w kwestii wystąpienia z Unii polega na tym, że w ten sposób sami sobie zakładalibyśmy pętlę na szyję, w wyniku praktycznej niemożliwości opuszczenia traktatu działającego na szkodę Polski.
Przy obecnym układzie krajowych sił politycznych i braku zmiany ustroju na rzeczywistą demokrację, praktycznie niepodobna byłoby zebrać większości 2/3 obywateli niezgadzających się na szubrawstwa unijnych zaborców.
W następstwie tego, hegemonii europejscy w strukturze: Niemcy, Francja i Rosja zarządzaliby legalnie Rzeczpospolitą i jej majątkiem, bez potrzeby dokonywania jakichkolwiek działań organizujących na siłę takie panowanie.
W tych warunkach zbędny byłby nawet wyrok TSUE zakazujący wystąpienia z traktatu międzynarodowego pod nazwą Unia Europejska, o czym jest mowa w felietonie pt. „Demokracja”.
O zaborczym charakterze dzisiejszej Unii i jej polityków świadczą nie tylko destabilizujące państwo przepisy unijne, które pod pozorem dbałości o gospodarkę, mają naszą rozłożyć na 4 łopatki, pozbawiając np. korzystania z polskiego złota w postaci węgla kamiennego, ale także szerzone i narzucane idee kulturowe rażąco sprzeczne z zasadami dekalogu.
Mamy, więc do czynienia w przypadku Unii Europejskiej z analogią wynaradawiania polskości tak charakterystyczną dla XIX wiecznej okrutnej działalności Prusaków względem Polaków.
Niektórzy historycy czwartym rozbiorem Polski nazywają sprzedanie w 1945 r. w Poczdamie, Polski Związkowi Radzieckiemu. Jeśli uwzględnić tę okoliczność, to mielibyśmy obecnie do czynienia z rozbiorem piątym, tym razem na własne życzenie i za naszą zgodą!
Bliskość zdarzeń czwartego i piątego rozbioru wykazuje zresztą podobieństwa. Zapisywano przecież w Konstytucji PRL-u z 1952 r. Związek Radziecki, jako opokę odpowiadającą obecnej Unii Europejskiej.
O ile ówczesne czasy zamordyzmu politycznego wykluczały przez dziesięciolecia możliwość zrealizowania woli większości narodu, o tyle dzisiaj przy pomocy kłamstw, gróźb i szantaży usiłuje się skłonić rodaków do niezmiennego uczestnictwa w reżimowej de facto UE.
Znaczna część polskiego społeczeństwa, a może nawet jeszcze większość zachowuje się tak, jakby nie potrafiła zdjąć różowych unijnych okularów prowadzących nas wprost do piątego nieszczęścia zaborczego.
W tym momencie nie wystarczy stwierdzenie: naiwny, frajer, jak Polak, ale wręcz głupi, jak Polak, bo taka przysłowiowa maksyma może na długo zafunkcjonować…
Karabeusz