Mamy kolejny przykład opacznego pojmowania demokracji, tym razem w związku z nowelizacją ustawy medialnej. Działania demokratycznie wybranej władzy, zmierzającej do ochrony wewnętrznego rynku medialnego, na wzór obowiązujący w wielu państwach UE, traktuje się, jako zamach na wolne media.
Jarosław Kaczyński doprowadził do uchwalenia przez Sejm ustawy, która parę miesięcy temu była wykorzystywana, jako pretekst ataku na Polskę pod hasłem naruszenia zasady „wolne media”.
Cała opozycja wyraża oburzenie, uznając ustawę za naruszenie prawa do kolportowania na łamach TVN-u wydumanych mądrości, niestety zbyt często mijających się z prawdą. Opozycjoniści wprost mówią, że bez tego medium nie będą w stanie wygrać wyborów.
Zarzut dość ciekawy, bo jakoś w warunkach platformowego monopolu medialnego PiS-owi ta sztuka się udała! Wychodzi na to, że opozycja nie jest w stanie niczego konkretnego Polakom zaproponować, oprócz hasła „antypisu” i dlatego ma nikłe szanse na zwycięstwo.
Utrzymywanie się w słupkach popularności wymaga od niej pokrętnych działań, przy pomocy których robią wielu wyborcom z mózgu wodę, wciskając kit, którego przeciętny telewidz nie jest w stanie wyjaśnić, bo nie ma na to czasu i dlatego przyjmuje za dobrą monetę.
Metody funkcjonowania wolnych kitowskich mediów są już tak bezczelne, że przekraczają granice zdrowego rozsądku. Ostatnio te „wolne media” wróciły do wypadku premier B. Szydło, pokazując jak to kierowca zmieniający nieostrożnie pas ruchu staje się ofiarą administracji rządzącej.
Mimo, że w wielu programach „Drogówki” takie klasyczne przykłady są jednoznacznie oceniane, jako niezachowanie należytej ostrożności przez zmieniającego pas ruchu, to „wolne media” usiłują twierdzić coś innego.
Cała istota programu zmierza do wykazania, jak to premier pisowska rozbijała się na polskich drogach, a jej władza krzywdziła Bogu ducha winnego przypadkowego kierowcę. W zestawieniu z przypadkiem eks premiera, który kierując samochodem gnał w terenie zabudowanym 107 km/godz. brzmi to jak zwykła farsa.
Ale „wolnym mediom” uznającym pirata za bohatera drogowego o to właśnie chodzi, aby popierać bogatych, mających w pięcie przeciętnego człowieka i bajecznie usprawiedliwiających się chęcią przyciskania guzika obniżającego inflację…
Taki właśnie guzik wychodził z ich rządów, ale ci faryzeusze dzisiaj odważnie torpedują wszystkie rozwiązania rządowe pozwalające nam lepiej przeżyć trudny czas, bo one mogą tych najbogatszych nieco uderzyć po kieszeni.
Każda metoda jest dla wolno medialnych faryzeuszy dobra, nawet argumentacja księżycowa w postaci obarczania PiS-u odpowiedzialnością za inflację, której głównym powodem jest unijny podatek energetyczny.
Jak na razie jeszcze nie obwiniają Jarosława Kaczyńskiego za wybuchy wulkanów na świecie, bo ich oświeceni inteligenci nierzadko z tytułami profesorskimi nie potrafili na ten temat wymyśleć sprytnej, składnej bajeczki.
Karabeusz