W I części cyklu podniosłem, że zachodnia demokracja, to ustrój, który służy najbogatszym jednostkom na świecie, a konstytucyjne zapisy o roli suwerenów w poszczególnych państwach mają charakter iluzji.
Przedstawiony uzasadniony jak sądzę jasno wywód nie stawia mnie bynajmniej w gronie wybitnych filozofów, gdyż jest zwykłym procesem logicznego rozumowania na poziomie szkoły średniej.
Jaka jest przyczyna powszechnej pozoracji politycznej, której efekty pozostają opłakane dla większości społeczeństwa poszczególnych państw świata, któremu skutecznie wmówiono, że ułomny system polityczny jest najlepszy na świecie?
Zjawisko nadaje się do wielowątkowego omówienia, ale skoncentruję się na kwestii podstawowej. Sprytne wykorzystywanie dotychczasowej skłonności przeciętnego człowieka polegającej na chciwości i zaborczości w zdobywaniu dóbr tego świata jest powodem zasadniczym.
Pęd do zdobywania dóbr z natury rzeczy jest korzystny, bo dopinguje do przedsiębiorczości, bez której żaden rozwój społeczny nie mógłby zaistnieć. Jednakże stałe medialne podkręcanie zaborczości powoduje, że staje się ona ideą główną nawet nieliczącą się z indywidualnymi potrzebami konkretnego człowieka w zakresie jego osobniczego szczęścia.
Potrzebę dążenia do ziemskiej szczęśliwości tym sposobem utożsamiono wyłącznie z pozyskiwaniem pieniędzy i dobrobytem, a z czasem z luksusem, przewracającym wielu ludziom realny świat do góry nogami…
Rzecz w tym, że pieniądze, czy określone dobra są potrzebne do życia, ale gonitwa za wszelką cenę za luksusem już nie. Zajęty tym wabikiem przeciętny człowiek zapomina o zrozumieniu samego siebie.
Każdy jest indywidualistą, to znaczy zgodnie z osobniczym kodem genowym posiada określone niepowtarzalne cechy. W następstwie tego, pojęcie szczęścia posiada subiektywny charakter.
Bombardowani reklamą zdobywania dóbr pozostawiamy tę najważniejszą dla nas sprawę na uboczu, a często wręcz dziewiczą. Nie stawiamy sobie pytania o indywidualne pojęcie szczęścia?
Co mi jest potrzebne do szczęśliwego przebiegu ziemskiej egzystencji? Nie prowadząc takiej dysputy ze samy sobą nie jesteśmy w stanie poznać siebie, lecz dajemy się wciągnąć w propagandowy sloganowy wir zdobywania, co rzeczywistego szczęścia nam nie przynosi.
Z czasem nawyki zawłaszczania dóbr dochodzą do tak powszechnych codziennych odruchów, że zachowujemy się niczym krwiożercze zwierzęta chroniące swojej codziennej zdobyczy żernej.
Różnica jest zasadnicza, bo zwierzę broni zdobyczy niezbędnej do przeżycia, a my nie walczymy o przeżycie, ale o standard egzystencji, który w efekcie nie musi prowadzić do szczęścia, lecz zawsze przynosi zyski tym promilowym osobnikom na kuli ziemskiej trzymającym w rękach bogactwo świata.
Fakt, że ci najbogatsi na Niebieskiej Planecie mający wszelkie dobra również nie poznali swojego szczęścia, mniej mnie interesuje. To ich problem, tak samo jak statystyka samobójstw wysoka w gronie ludzi opływających luksusem.
Ja chciałbym wskazać na potrzebę głębokiej refleksji każdego człowieka. Sprzyjać ona będzie zrozumieniu siebie i dostrzeżeniu indywidualnego pojęcia szczęścia. Jednocześnie model głębokiej refleksji pozwoli inaczej spojrzeć na rzeczywistość, ponieważ przemożny wpływ pożądająco-zaborczy będziemy musieli odstawić na dalszy plan.
W konsekwencji, pozbawieni codziennego odruchu pożądania będziemy mogli trafniej spojrzeć na otaczającą rzeczywistość, gdyż jej kryteria ocenne zostaną poprzez eliminację nawyku zaborczego znacznie wyostrzone.
Tym sposobem będziemy mogli bez trudu zrozumieć iluzję, którą jesteśmy na co dzień karmieni i znaleźć proste, wynikające z logicznego rozumowania rozwiązanie naprawcze, do którego dzisiaj nie dochodzimy z powodu szumu propagandowego niepozwalającego na składne użycie zwykłej znanej logiki rozumowania.
Tadeusz Michał Nycz