Motto: kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada
Pewien premier miał w zwyczaju
Kłamać pełną gęba w kraju.
Mieszał obóz przeciwległy
Równo z błotem, niczym biegły.
Perorując słowem Dyzmy…
Wieścił same kataklizmy.
Nie ma takiej przypadłości,
Której by nie użył w złości.
Faktem ujmy zawiedziony.
Kiedy spuszczał most zwodzony,
Emigrując z ziemi Polan,
Musiał z żalem paść do kolan
Tej, co w skali swej dobroci
Przysporzyła euro kroci.
Wkrótce dzięki usłużności
Na linewce staranności,
W mig dorobił się medali…
I pomagał swoim z dali.
Uśmiechnięci kumple radzi,
Farmazony każdy kadzi,
Stąd, gdy bawił się w pirata
Żadna była z tego strata.
Przyznawali oczywiście,
Że zazdroszczą werwy iście.
Czym zasłużył na zadanie.
Na rodowe wyczerpanie
Demokracji w wersji kaczej,
Którą Unia zna inaczej…
Wierząc mocno w prymat medii,
Powtórkowej chce komedii.
Gdyż nie mając argumentów,
Wdraża tylko nić fermentów.
Wybrał jednak trudną porę.
Białoruską tnie zaporę.
Nierozważnie siejąc zamęt
Potępiony przez parlament –
Ten unijny i krajowy.
Każdy na umyśle zdrowy,
Puknąłby się mocno w czoło,
Zamiast tak rozrabiać w koło!
Zwłaszcza, że w ferworze walki
Kłamie z nut w postaci kalki…
Przeniesionej z czasów rządów,
Gdy do ruskich zmierzał prądów…
Puste jednak partii lalki
Do „Wiktorii” dążą pralki,
Sądząc naród po ciemnocie
I totalnej wręcz głupocie.
A tymczasem zmyślna „Frania”
Też poręczna na starania,
Wyprać może do imentu
Słupka sondaż do procentu!
Tadeusz Miłowit Lubrza