Przed finałowym meczem w singlu pań przeglądałem internet, chcąc zapoznać się z opiniami ekspertów. Zauważyłem, że Iga nie jest jeszcze w optymalnej formie, bo męczyła się w półfinale z Sabalenką, a przeciwniczka gładko pokonała konkurentkę.
Natrafiłem na notowania dające zwycięstwo Idze oraz na zaskakującą wypowiedź Jabeur pragnącej zemścić się na Świątek za ostatnie porażki. Nie znam kultury afrykańskiej toteż być może nie zrozumiałem dobrze jej wypowiedzi?
Przenosząc ją na kulturę europejską i realia sportowe, oświadczenie wydało mi się niewłaściwe, niepotrzebne i szkodliwe. Pomyślałem, że taki przejaw zabarwienia emocjonalnego może przynieść Idze łatwe zwycięstwo w dwóch setach.
Iga weszła w grę w pełni zaangażowana i szybko zdobyła znaczną przewagę. Jabeur o dziwo nie sprawiała wrażenia osoby działające z pobudek zemsty. Jej stan psychiczny wskazywał na bezradność, a czasem nawet na swoistego rodzaju apatię względem rozgrywanej konkurencji.
Drugi set mógł być bliźniaczo podobny do pierwszego, gdyż Jabeur nie ujawniła zapału charakterystycznego dla stanu zemsty. Iga jednak nabrała tempa pociągu ekspresowego i w ferworze pośpiechu oddała dwa swoje gemy serwisowe.
Mecz się pozornie wyrównał, ale jedynka turniejowa panowała nad sytuacją, wpływając swoją grą niekorzystnie na przeciwniczkę, która nawet poczęła rzucać rakietą tenisową. Skończyło się zwycięstwem Igi przewidywanym w dwóch setach.
W wypowiedziach pomeczowych Tunezyjka znów mnie zaskoczyłam mówiąc, że teraz troszeczkę Igi nie lubi – chyba w związku z przegranym meczem? Wszystko to świadczy, że Jabeur nie była psychicznie właściwie nastawiona do meczu.
Po wypowiedzi Świątek, która oświadczyła, że Tunezyjka na pewno nie raz z nią jeszcze wygra, uśmiech wrócił na twarz przeciwniczki, pozującej do zdjęć wspólnie ze zwyciężczynią.
Analizując przebieg zdarzeń dostrzegam nie tylko niezrozumiałe zachowanie Jabeur, ale wręcz szkodliwe dla niej samej. Wierze, bowiem, że świat, kosmos działa na zasadzie ciągłego przepływu energii.
Przy czym, jako istoty myślące możemy wysyłać w eter energię zabarwioną pozytywnie lub negatywnie. Każda wysłana w taki sposób energia po pewnym czasie do nas wraca, tak samo zła lub dobra, czyli taka, jaką wysłaliśmy.
Jeżeli wzburzeni emocjonalnie wyślemy złą energie, to jej powrót będzie wpisany w system codziennego życia niepozbawiony błędów. Inaczej rzecz wygląda, gdy eksperymentujemy ze złą energią, wysyłając ją świadomie, choć bez uzasadnienia, podburzeni emocjonalnymi czynnikami medialnymi.
Kojarzą mi się niedawne rozmowy z koleżankami. Jedna z nich zionęła nienawiścią do PiS-u, życząc mu wszystkiego najgorszego. Druga oświadczyła, że ją zawiódł w oczekiwaniach naprawczych.
Kiedy zapytałem o szczegóły uzasadnienia tych poglądów, jedna nie była w stanie nic rzeczowego powiedzieć poza sloganami powtórzonymi za pewną wrażą stacją telewizyjną, a jako konkret podała, że bezczelnie obniżono jej w styczniu br. emeryturę.
Spytałem, czy dostała w lutym wyrównanie? Potwierdziła i żachnęła się, jak można było w styczniu tak potraktować emerytów, którzy liczą każdą złotówkę? Dodała z rezonem, że ocena PiS-u została poprzedzona głęboką analizą logiczną wszystkich przesłanek za i przeciw, z których ani jednej więcej nie była w stanie konkretnie przytoczyć.
Zapędzona w kozi róg, oświadczyła, że może jest głupią babą w ogóle nieznającą się na polityce? Nie potwierdziłem, nie chcąc psuć naszych stosunków, ale pomyślałem, że w tym zakresie jest chyba bliska prawdy.
Druga, zawiedziona została obietnicami związanymi z likwidacją bezczelnego pozyskiwania przez rządzących korzyści ze spółek skarbu państwa, w szczególności z tytułu desygnowania swoich ludzi do rad nadzorczych.
Gdy zapytałem, czy uważa te korzyści za prawnie nielegalne, odwołała się znów do obietnicy Jarosława Kaczyńskiego. Jako doktor nauk prawnych, dodałem, nie mógł obiecywać walki z czymś, co jest legalne, stąd zapewne pozostajesz w błędzie emitowanym przez słuchane, czy oglądane medium, wkładające w usta prezesa PiS-u słowa, których nie wypowiedział.
Na dowód faktycznych obietnic Jarosława Kaczyńskiego zaproponowałem przeczytanie jego książki pt. „Polska naszych marzeń”, w której treści na próżno szukać obietnicy pozbawienia zwycięzców wyborczych legalnie należnych korzyści.
Wreszcie obu koleżankom jednej emerytce, a drugiej tuż przed emeryturą, poradziłem samokontrolę korzyści osobistych w wyniku zbadania akt personalnych za ostatnie kilkanaście lat i ustalenie, który rząd dawał im podwyżki wynagrodzeń istotne dla wysokości emerytury?
Napisałem o tym skojarzeniu dlatego, że nie znając kultury tunezyjskiej nie wiem, czy zachowanie Jabeur nie wynikało z jakichś jej uwarunkowań? W przypadku koleżanek, mogę natomiast stwierdzić, że działanie przeciwko swojemu interesowi zalicza się do totalnej głupoty…
Karabeusz