Motto: indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli…
Jedni walczą wciąż dla nas o nową kadencję,
Ukazując konkrety, jako referencje,
Które objąć nie sposób liczbą i jakością –
Opozycji wciąż stoją one w gardle kością…
W rewanżu bałwochwalców stać tylko na tyle,
By ukazać dogłębny uścisk dłoni, chwilę…
Poza tym imponować niczym nie potrafią
I dlatego się chronią za gagową mafią…
Rozpościera się łatwo zaraźliwa skala,
W śmiechu mocno poniesie do rozpuku fala.
Klaunów już odgrywali w ówczesnym rządzeniu,
Wiele mają niestety na swoim sumieniu…
Ciężko przecież udźwignąć bagaż zaszłościowy,
Kiedy oprócz kłamstewek zero sięga głowy…
Z próżnego i Salomon nie naleje wiele,
Z tych względów bujdo logii powierzyli cele.
Kres zmyślonych bajeczek nawet dostrzec trudno –
W krotochwilnym ujęciu zaczyna być nudno.
Lekceważą to odium błazeńskiej postawy,
Konsekwentnie w ten sposób załatwiając sprawy.
Zanim naród okrzepnie w kłamu orientacji,
Po wyborach już będzie, czyli po kolacji…
Mocno tropem stąpają utartych sloganów,
Za nic mając przydomki totalnych baranów…
Zwodzić będą tak stale chwytliwym cygaństwem
Bo, się spieszą zawładnąć rozwiniętym państwem.
Wykorzystać efekty swoich poprzedników,
Prowadząc do zabójczych narodu wyników.
Takie mają zlecenie z Unii posad górnych –
Trafić w motłoch najszerszy wciąż wyborców durnych.
Dowodnie pokazują wyniki sondaży,
Że ten fortel jest gotów i może się zdarzy…?
Gdyż bogaczy zaplecze kilkuprocentowe,
Osiąga wciąż poparcie wielopoziomowe…
Filozofią brylując krajan w polityce,
Bicz na siebie ukręca w takowej taktyce.
Kiedy klamka zapadnie, próżne będą żale,
Złorzeczenia, przekleństwa można sączyć, ale
Kompas przyjdzie ustawić na własny kierunek
Tępoty i frajerstwa ogromny rynsztunek…
Tadeusz Miłowit Lubrza