SPORT…?

Ostatnio w mediach internetowych można coraz częściej natrafić na opracowania podważające podstawowe pryncypia działalności sportowej. Ciekawym przykładem jest wypowiedź anonimowego skoczka narciarskiego, który stwierdził, że niemal wszyscy oszukują w kwestii używanych kombinezonów.

Niby nic nowego, gdyż na temat najpopularniejszej piłki nożnej od dawna słyszymy, że jest to bardziej konkurencja biznesowa, aniżeli sportowa. Jednak zważywszy na polskie sukcesy w skokach narciarskich warto pochylić się nad tym problemem.

Na efekty sportowe składają się oczywiście indywidualne umiejętności danego zawodnika i jego bieżąca kondycja. Jednakże długość skoku narciarskiego uzależniona jest od kilku ubocznych elementów, które mogą zasadniczo zaważyć na końcowym wyniku.

Wśród tych zagadnień znaczenie ma głównie długość nart oraz budowa kombinezonu skoczka narciarskiego. Sprawy te są przedmiotem badań kontrolnych. Jak dowiadujemy się z mediów, kontrole nie są pełne, lecz wyrywkowe i to może skłaniać do oszustw.

Po ostatnim zwycięstwie Graneruda dokładnie przyjrzałem się jego kombinezonowi i ze zdziwieniem zobaczyłem, na pierwszy rzut oka rzucające się, jak sądzę nieprawidłowości, co do długości materiału w kroczach…

Bez wątpienia skoczek będący w dobrej dyspozycji z takim „dodatkiem” jest w stanie skoczyć 10 m więcej niż inny pozbawiony tego waloru. Trudno mi ocenić na ile nasza drużyna skoczków uczestniczy, czy nie w tym procederze.

W każdym razie problem wymaga rozwiązania przez międzynarodowe władze narciarskie, abyśmy mieli do czynienia z prawdziwą konkurencją sportową, a nie ściganiem się w kwestii umiejętności skutecznego cwaniactwa.

Kontrole powinny być pełne, czyli mają obejmować wszystkich zawodników, a nie tylko wybranych, bo jedynie wówczas będzie można rzetelnie stwierdzić, że wszystko odbyło się sprawiedliwie.

Niepokoi mnie kwestia podejścia do przyznawanych punktów za pogorszone warunki skoku w wyniku panującego niekorzystnego wiatru w plecy. Wszyscy fachowcy jednoznacznie wypowiadają się na ten temat krytycznie.

Wiadomo powszechnie, że przyjęte kryteria przyznawania dodatkowych punktów, nie rekompensują strat, jakie zawodnik ponosi w wyniku skoku w niekorzystnych warunkach. Jeżeli tak jest, to powstaje pytanie, dlaczego władze FIS tego nie zmieniają?

Przecież sprawa matematycznie jest prosta do ustalenia nowych zasad rekompensat, więc dlaczego tego się nie czyni? Czyżby władze federacji, kierowały się jakimiś niewidocznymi publicznie, nieuczciwymi zasadami w sposób tendencyjny i może nawet korupcyjny?

Mamy sporo polskich osiągnięć w tej dziedzinie sportu, dlatego stawiam otwarcie powyższe pytanie, bo chciałbym, aby rywalizacja przebiegała w rzeczywistej sportowej atmosferze, a nie wśród cwaniackich domysłów…

Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Tak można by skonkludować wypowiedzi tych sportowców, którzy zamiast zmierzać do doskonalenia systemu ocen w tej konkurencji zajęli się poszukiwaniem owego anonimowego skoczka, ujawniającego panujące realia.

Każdy sport jest obarczony elementem niedozwolonym, ale w plejadzie mamy na szczęście taki, który w tym zakresie wykazuje minimalne możliwości nielegalnego wpływu na wynik sportowy.

Mam na myśli tenis, którego zawodnicy swoje sukcesy zawdzięczają głównie osobistemu wkładowi pracy, umiejętnościom radzenia sobie ze stresem, z kontuzjami, ze sposobem odpoczynku i regeneracji sił.

Tutaj mamy polskie osiągnięcia, gdyż nie tylko jedynka tenisowa, czyli Iga Światek, ale nadążająca za nią już na 22 pozycji Magda Linette mogą nas cieszyć, jak również Hubert Hurkacz utrzymujący się w czołowej 10 światowych tenisistów.

Nie nadążamy niestety z jakością wśród komentatorów i sprawozdawców sportowych, którzy jak dotychczas nie potrafią wpisać się w ten piękny sport, który onegdaj potrafił niezwykle bajecznie prezentować i opisywać Bohdan Tomaszewski.

W tej dziedzinie obserwuję, co rusz sensacyjne doniesienia wzbudzające niezdrowe zaciekawienie, zamiast kultywowania umiejętności, nie zawaham się powiedzieć niemal poetyckiego opisu tej konkurencji.

Tym bardziej jest to dziwne, bo wybitny kreator sportu Bohdan Tomaszewski nie doczekał zwycięstw Igi Świątek i musiał nawiązywać do przedwojennych polskich osiągnięć, natomiast współcześni mają podane na talerzu sukcesy, tak kobiece jak i męskie, których nie potrafią oprawić w odpowiednie, przynależne im ramy spokojnego, wyważonego sukcesu.

Do opisu zawodników i współzawodnictwa trzeba umieć podchodzić z wyczuciem emocjonalnego sportowego zaangażowania, a w naszej rzeczywistości zamiast tego coraz bardziej przewija się szarość i niezdrowa sensacja, zamiast racjonalnego podejścia.

Każdy sukces tworzy jego piewców, którzy niestety dzisiaj wpisują się w typowe dziennikarskie maniery taniej sensacji, nieumiejącej uwypuklić maestrii sportowej konkurencji, trudnej historii szczebli osiągniętych zwycięstw.

Sportowe piękno coraz bardziej zbliża się do kloaki politycznej, pozbawionej umiejętności cieszenia się z sukcesu, jako takiego, bełtającej odbiorcom w głowach sloganami, pustosłowiem, cwaniactwem i cynizmem…

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *