ŻENADA…

Motto: bajeczki z naszej beczki…

Starałem się zostać doinformowanym rzetelnym wyborcą władz samorządowych, dlatego postanowiłem pilnie wysłuchać debat kandydujących szczególnie na fotel prezydenta miasta Krakowa.

Debaty takie organizowała INTERIA przed pierwszą i przed drugą turą wyborów. Wsłuchałem się uważnie w padające tam pytania oraz odpowiedzi i skonstatowałem, że media bardzo skutecznie robią wyborcom przysłowiową wodę z mózgu…

Na pierwszy rzut oka debaty przebiegały jakby bardzo profesjonalnie zorganizowane, ale im bliżej było ich końca, tym coraz bardziej się przekonywałem, że odpowiadający na pytania politycy opowiadali nam bardzo pięknie brzmiące historie z cyklu „Bajki z zielonego lasu”…

W gronie kandydujących na ten poważny i odpowiedzialny urząd w zasadzie nie dostrzegłem ani jednego kandydata, który by zaimponował programem wyborczym, w aspekcie potrzeby dokonania radykalnej zmiany w zarządzaniu miastem.

Tak się składa, że jestem z wykształcenia administratywistą, stąd na funkcjonowaniu władz samorządowych trochę się znam i dlatego mogę ocenić zakres przedmiotowy niezbędnych zmian reformujących istniejący system samorządowy.

Od ponad dwudziestu lat krakowianie narzekają na obecnego prezydenta, który w szczytowym stanie swoich rządów okazał się sobiepanem, nieliczącym się z nikim i niczym i z tego właśnie powodu był powszechnie krytykowany.

Kluczowym powodem krytyki był brak zatwierdzonego planu rozwoju urbanistycznego miasta Krakowa i w zamian bieżące stosowanie tzw. wuzetek, co spowodowało zabetonowanie miasta w sposób szkodliwy dla mieszkańców, ale korzystny dla developerów.

Mamy dzisiaj przed drugą turą wyborów obu kandydatów na prezydenta, którzy krytykują ten stan i obiecują zmianę zasad postępowania na poprawne. Nie przedstawiają jednak żadnych spostrzeżeń pokazujących, dlaczego prezydent miasta pozwalał sobie na sobiepaństwo?

Brak diagnozy podstawowej przyczyny samowładztwa prezydenta oznacza, że każdy kolejny następca, mimo złożonych w kampanii wyborczej pięknych obietnic, nadal będzie sobiepanem, nieliczącym się ze zdaniem większości mieszkańców.

Co prawda jeden z kandydatów nadmienił, że jest zwolennikiem referendum samorządowego w sprawach najistotniejszych dla Krakowa, ale takie gołosłowne twierdzenie niewiele znaczy, jeżeli brakuje rzeczywistej siły sprawczej zmuszającej do tego gospodarza miasta.

Lata temu ulegliśmy chytremu i podstępnemu hasłu – władza bliżej mieszkańca – i zgodziliśmy się zamienić 4 prężne dzielnice Krakowa: Śródmieście, Krowodrzę, Podgórze i Nową Hutę, na 18 małych nic nieznaczących w zakresie oddziaływania na władze miasta.

To jest podstawowy powód, dla którego obecny prezydent mógł sobie bimbać z nawoływań większości mieszkańców ujawnianych działaniem naszych przedstawicieli w tych 18 dzielnicach, ponieważ każda z nich jest słaba, mało istotna dla zarządcy Krakowa.

Analogiczną sytuację przeżywaliśmy na szczeblu ogólnopolskim, kiedy to premier, aby swobodniej rządzić postanowił zmienić kilkanaście województw, na 49, bo z takimi mniejszymi podmiotami i w tej liczbie mógł dokonywać swobodnych niekrepujących ruchów.

Jeden z 49 wojewodów był przyrównywany z prawdopodobieństwem skutecznego oddziaływania na centrum w takim samym stopniu jak 6 trafiona w Totolotku z 49 liczb! W konsekwencji stwierdzono błąd eksperymentu i wrócono do kilkunastu województw.

Na szczeblu samorządowym nie zlikwidowano jednak tego błędnego rozwiązania i dlatego dialog między mieszkańcami a władzami miasta przypomina rozmowę ślepego z głuchym… Ślepi są mieszkańcy, ponieważ nie robią nic skutecznego, aby ten stan zmienić.

Głuche na żądania większości mieszkańców miasta są władze, ponieważ nie muszą się liczyć z ich głosami płynącymi z 18 stron, bo w takiej liczbie bardzo łatwo dokonywać zabiegów manewrujących i skłócających interesy poszczególnych dzielnic w celu wyjścia na swoje…

Jeśli ktoś nie zna systemu sprawowania rządów, to polecam dzieło Niccolo Machiavellego pt. „Książę”, w którym to opracowaniu szczegółowo opisano niezmienne mechanizmy, przy pomocy których funkcjonuje każdy sprawujący władzę bez względu na formację ustrojową.

Ślepota mieszkańców naszego grodu spotęgowana jest jeszcze tym, że prawdą publicznie znaną pozostaje nasz stosunek do władz tych dzielnic, który w wyborach 2023 r. wyrażał się frekwencją na poziomie 9,67%!

Lekceważymy powszechnie te wybory, ponieważ doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że wybrani radni do władz 18 dzielnic miasta Krakowa są figurantami niemającymi żadnego wpływu na nasz byt.

Brak jakiegokolwiek większego forum na rzecz przywrócenia porządku samorządowego sprawia, że tolerujemy wadliwy system, który nie daje nam żadnych szans na racjonalną naprawę rzeczywistości, która momentami jest przerażająca.

Bylejakość występująca we wszelkich aspektach zarządzania miastem sprawia, że stan dróg, chodników, niekiedy całych ulic woła o pomstę do Nieba. Władza pociesza nas inwestycjami typu mosty, nowe arterie drogowe, etc.

Niestety te nowe inwestycje nie są także rzetelnie nadzorowane pod kątem jakości wykonywanych prac i dlatego np. mimo, że jeszcze nie dokończono pełnej obwodnicy miasta Krakowa, południowa jej część nadaje się już do generalnego remontu…

Poszły na to olbrzymie nakłady finansowe, z naszych podatków, których efekt przy właściwym nadzorze jakościowym powinien nam służyć w sposób porównywalny jak w Niemczech, czyli wiele dziesiątków lat bez naprawy, skoro korzystamy z podobnych materiałów budowlanych i technologii.

Jeśli ślepi nie doznają olśnienia i nie przeczyszczą władzom ich słuchu, nic korzystnego nas nie czeka, bo naprawa zniszczonego przez bylejakość Krakowa sama nie nastąpi, pozostanie tylko żenada z opowiadanych bajek i baśni o przyszłym miejskim eldorado…

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *